Porażka z Houston, obiecujący debiut MCW

Sixers przegrali mecz otwarcia z Houston 80-88 zdobywając 2 punkty w tabeli (nowa formuła ligi letniej przewiduje 3 punkty za wygranie spotkania oraz punkt za wygranie kwarty). Wyniki spotkań nie są jednak w lidze letniej najważniejsze. Liczy się przede wszystkim ocena zawodników. Przyznam, że po większości składu „Szóstek” spodziewałem się więcej (zawiódł zwłaszcza Moultrie – 4 punkty (1/4 FG), 6 zbiórek, 3 straty, 3 faule). Michael Carter-Williams, po którym fani oczekują najwięcej, nie należał jednak do tego grona. Właściwie był jedynym jasnym punktem zespołu (26 punktów, 8/23 FG, 0/6 3PT, 10-11 FT, 8 asyst, 7 zbiórek i… 9 strat). O jego świetnych instynktach rozgrywającego wiedziałem, natomiast zaskoczył mnie swoją szybkością i umiejętnością zdobywania punktów spod kosza. Należy mu się uznanie o tyle większe, że wszyscy zostawiali mu miejsce na rzut, a on mimo to dostawał się bez większych problemów pod obręcz. Co do rzutu z dystansu to faktycznie wygląda w porządku, ale MCW oddając trójki wygląda jakby w ogóle nie wierzył, że mogą wpaść. Przed nim wiele pracy nad zaufaniem do swojego rzutu, ale wydaje się, że poza tym nic nie stoi na przeszkodzie by w przyszłości stał się wystarczająco dobrym strzelcem by obrońcy nie mogli kryć go zbyt daleko. Musi też spędzić sporo czasu na siłowni, ponieważ większość jego strat nie wynikała ze złej kontroli piłki tylko braków fizycznych przy zastawianiu piłki. To też z czasem powinno ulec zmianie. Na jego obronę należy jednak podkreślić, iż w lidze letniej nie można wylecieć z parkietu za faule, co skutkuje bardzo agresywną grą. Patrick Beverley bronił tak MCW przez całe spotkanie (momentami aż brutalnie) w efekcie zbierając aż 7 fauli w zaledwie 26 minut.

Poza MCW kilka ciepłych słów należy się również Rodney’owi Williamsowi (12 punktów, 3 bloki). Natura naprawdę obdarowała go wszystkim, o czym tylko może marzyć niski skrzydłowy. Jeśli będzie przy tym tak grał jak dzisiaj, warto go podpisać i monitorować jego rozwój przez rok lub dwa (np. w Delawere) – może wyrosnąć na wartościowego zmiennika. Pod koszem przyzwoicie spisywał się również Micheal Eric (8 punktów, 6 zbiórek, 2 bloki), ale wyglądało to na efekt doświadczeń zebranych w poprzednich latach (campy NBA, NBDL), a nie ponadprzeciętnego talentu. Przez całe spotkanie szarpać próbował też Khaliff Wyatt, ale nie wiele dobrego z tego wychodziło (tylko 4/15 z gry). Jego braki atletyzmu są jednak bardzo duże i ciężko mu było wypracowywać sobie dobre pozycje do rzutu. Arsalan Kazemi przebywał na parkiecie niecałe 9 minut i choć nie zapisał się w statystykach niczym pozytywnym to jednak bardzo dobrze broni pick-n-rolle. Kazemi grał przy tym z kontuzją kostki i widać było, że nie jest zbyt pewny na parkiecie. Reszta zespołu nie pokazała niestety niczego specjalnego i raczej przeszła obok tego spotkania.

Kolejny mecz jutro o 19.00 czasu polskiego przeciwko Indiana Pacers.

Jedna myśl na temat “Porażka z Houston, obiecujący debiut MCW

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *