Sixers – Bulls 111:115 (D)

Sixers zagrali kapitalne spotkanie przeciwko Bulls i ci z Was, którzy darowali sobie ten mecz, powinni przestać czytać dalej i wziąć się za oglądanie. Ostatecznie po dogrywce Sixers zostali pokonani, bo trudno o inny wynik kiedy Jimmy Butler rzuca rekordowe w karierze 53 punkty (najlepszy wynik indywidualny Bulls od 12 lat), chociaż tak naprawdę bardziej zabrakło im szczęścia w końcówce.

Początek spotkania nie zapowiadał nic nadzwyczajnego. Gra była wyrównana po obu stronach. Zmieniło się to na 2.34 minuty przed końcem pierwszej kwarty przy wyniku 21-20, bo właśnie wtedy gospodarze zaczęli dominować. Trójka Thompsona, dwie straty rywali, dwie z rzędu trójki Covingotna i dwa rzuty wolne Noela doprowadziły do serii 11-0, przerwanej dopiero przez rzuty wolne Butlera. Tą część gry zdążył jeszcze zamknąć Stauskas rzutem o tablicę i było 34-22 dla filadelfijczyków.

Druga kwarta rozpoczęła się od pudła Covingotna za trzy oraz rzutu Pullupa. Wydawało się, że to koniec dobrej passy Sixers – ale nic bardziej mylnego. W kolejnych akcjach trzy razy trafił Okafor i raz McConnell (+ wykorzystany rzut wolny) i było 9-2 na otwarcie tej ćwiartki. Bulls musieli wziąć czas. Warto zauważyć, że w tym momencie Smith miał na swoim koncie tylko jeden oddany (niecielny) rzut, za to aż sześć asyst, a Okafor 10 oczek i 5/5 z gry. Po przerwie niewiele się zmieniło i Sixers za sprawą Okafora, McConnella i Landry’ego dalej rządzili, aż miło było oglądać. Zwolnili dopiero w drugiej połowie tej kwarty, kiedy zmęczonych graczy musieli zastąpić rezerwowi (nie licząc Smitha). Po dwóch kwartach wynik brzmiał 62-46 dla Sixers.

Niestety po przerwie zaczął się koszmar. Sixers nie byli już tak skuteczni (pięć pudeł Okafora), zaczęli też gubić piłki. Za to wśród przeciwników bardzo zdeterminowany był Butler, który miał już na koncie ponad 30 punktów. Na 84 sekundy przed końcem tej kwarty oba zespoły dzielił tylko jeden kosz, ale Sixers dzieki wolnym Covingtona i Stauskasa zdołali zabezpieczyć swoje prowadzenie. Mimo to przegrali tą ćwiartkę aż 17-31.

W ostatniej odsłonie zaczął się prawdziwy thriller. Po trzech kolejnych trójkach Covingtona przewaga urosła do dwucyfrowej i Bulls zajęło kilka minut, żeby znowu zbliżyć się do remisu. Ostatecznie udało się to dzięki parze Butler – McDermott, która zdominowała tą część gry. Na 2.24 minuty przed końcem po wsadzie Butlera, goście objęli pierwsze prowadzenie (98-97). Kolejne akcje to wymiana punktów. Na 77 sekund przed końcem za trzy trafił Moore i Bulls uciekli na 3 punkty, ale po jednej nieudanej próbie, za trzy udało się trafić Smithowi i był znowu remis po 104, który doprowadził do dogrywki. Ta część gry to pojedynek Butlera ze Smithem, którzy wymieniali ciosy pozostawiając resztę swoich kolegów niemalże bierną w ataku. Rozgrywający Sixers zdobył aż 9 ostatnich punktów dla swojego zespołu.

Na początek dogrywki Sixers zdobyli dwa szybkie kosze i wydawało się, że ponownie przejmą kontrolę nad grą (108-104). Nic z tego, bo siedem kolejnych punktów rzucił Moore – trójkę i dwa kosze z gry. Sixers wzięli czas, po nim obie ekipy nie trafiały, aż przełamał się Butler dając gościom prowadzenie 113-108. To nie koniec meczu, bo za trzy błyskawicznie odpowiedział niesamowity Smith. Niestety w końcówce Sixers musieli faulować i starcili dwa kolejne punkty z linii rzutów wolnych, a Smith nie był już w stanie trafić mimo dwóch prób.

Sixers przegrali marnując 20-punktowe prowadzenie z pierwszej połowy, ale mecz był wart obejrzenia. W pierwszej połowie dla świetnego widowiska, w drugiej dla emocji. Sixers należą się brawa za determinację i walkę do końca, a Smithowi i Covingotnowi za zimną krew i branie na siebie odpowiedzialności w najważniejszych momentach. Smith w drugiej połowie niewiele ustepował Butlerowi, ostatecznie Bulls, chociaż pozbawieni Rose’a i Gasola, okazali sie po prostu lepszą i bardziej doświadczona drużyną.

Ish Smith: 24 punkty, 8 asyst, 2 przechwyty
Robert Covington: 25 punktów (6/10 za trzy), 6 zbiórek
Nik Stauskas: 12 punktów, 5 asyst
Jahlil Okafor: 12 punktów, 4 zbiórki
T.J. McConnell: 10 punktów, 3 asysty, 3 przchwyty

2 myśli na temat “Sixers – Bulls 111:115 (D)

  • 15 stycznia 2016 o 23:04
    Permalink

    Szkoda tego meczu, naprawdę szkoda! Już któryś raz nie potrafimy utrzymać przewagi… Ja potrafię zrozumieć, że to są młodzi zawodnicy jeszcze, no ale kolejny raz? – „Coach… Do something!”

    Odpowiedz
  • 17 stycznia 2016 o 02:44
    Permalink

    Nie spodziewałem się, że Sixers mogą zagrać w tym sezonie tak dobra połowę i to jeszcze przeciwko zespołowi z zachodu walczącemu o PO

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *