Sixers – Rockets 115:107

Philadelphia 76ers wygrała z Houston Rockets 115:107, kończąc tym samym wyjazd do Teksasu z bilansem 2-0. Nasi zawodnicy objęli prowadzenie na początku meczu i nie oddali go już do końca spotkania. Liderami Sixers w tym meczu byli Ben Simmons (24 punkty, 7 zbiórek, 9 asyst, 10/15 FG) oraz Joel Embiid (22 punkty, 9 zbiórek, 5 asyst, 1 blok, 2 przechwyty, 9/12 FG w ciągu 25 minut!). Cała ekipa grała w tym meczu na świetnym poziomie, aż 7 zawodników zanotowało na swoim koncie dwucyfrowe zdobycze punktowe. 55% skuteczności z gry w porównaniu do 40% drużyny Rockets wygląda wyśmienicie!

Szóstki rozpoczęły spotkanie w składzie (F) Dario Saric, (F) Robert Covington, (C) Joel Embiid, (G) Jerryd Bayless, (G) Ben Simmons. 

Mecz rozpoczął się od zbyt łatwego wejścia pod kosz Bena Simmonsa, który zakończył akcję layupem. Po dwóch pudłach Hardena oraz trafieniach Simmonsa i Embiida Sixers prowadzili już 6:0. Ben z kontry może być kiedyś taką samą bestią jak Giannis Antetokounmpo, zdecydowanie. Capela nie wyglądał już tak dobrze jak w poprzednim meczu, nawet Amir Johnson pokusił się o punkty będąc krytym przez podstawowego centra Rockets. Trójka Hardena doprowadziła do jedynego w tym spotkaniu wyrównania – na tablicach widniał wynik 16:16. Na boisko wszedł Luwawu-Cabarrot i z miejsca chciał zrobić teksańską masakrę! Layup z kontry, trójka, 2+1, trójka! Do tego Simmons dokłożył rzut z dalekiego półdystansu, cieszą oko takie próby w wykonaniu Bena. 37:27 dla Szóstek.

Drugą kwartę rozpoczęło wyborne podanie Simmonsa spod kosza, który znalazł nim Baylessa czającego się na trójkę. Australijczyk w tej kwarcie znów popisał się dalekim rzutem za dwa punkty, brawo. Rockets wykorzystali nieobecność Embiida na parkiecie i niebezpiecznie się zbiżyli – z Johnsonem na parkiecie przewaga stopniała z 12 do 3 punktów. Drugą kwartę skończyliśmy z drobną przewagą – 58:56.

Covington przywitał widzów po przerwie przechwytem i layupem. Trochę zaczęli gubić w tej kwarcie krycie po zasłonach zawodnicy Sixers, ale mimo to systematycznie powiększali przewagę. Szóstki wyglądały lepiej w tej kwarcie, znów po prostu im „siedziało”. Współpraca Embiida i Simmonsa jest coraz lepsza, chłopaki przyniosą nam wiele radości w następnych latach. Koniec trzeciej kwarty – 92:80.

Bayless trafił na początku w trudnej sytuacji pod koszem i był z siebie tak dumny, że zapomniał, by patrzeć pod nogi. Ucierpiał kamerzysta, ale gramy dalej. Piękny bullet pass Embiida do McConnella, TJ trafia za trzy. Bayless uwziął się na kamerzystów, kolejna ofiara Jerryda w tej kwarcie ucieka spod jego nóg. Rockets zaczęli systematycznie odrabiać straty. Bayless faulując pozwolił stanąć Hardenowi na linii rzutów wolnych, a Broda nie pomylił się, sprawiając, że przewaga Sixers stopniała do jednego (!) punktu na trzy minuty przed końcem. Brzmi znajomo? Nasi zawodnicy znów chcieli zafundować nam emocje w końcówce. Tym razem jednak ujrzeliśmy drużynę dojrzałą i pewną swych umiejętności. Embiid trafił Capeli sprzed nosa, a Simmons zakończył piękną kontrę potężnym wsadem. Trochę ćwiczeń na siłowni i naprawdę będzie niczym Greak Freak w tym aspekcie gry! Ostatnie punkty w meczu zdobywa TLC, a mecz kończy się rezultatem 115:107.

Simmons 24 punkty, 7 zbiórek, 9 asyst
Embiid 22 punkty, 9 zbiórek, 5 asyst, 2 przechwyty, 1 blok
TLC 17 punktów, 1 przechwyt
Sarić 14 punktów, 6 zbiórek, 1 asysta
Johnson 12 punktów, 10 zbiórek, 2 przechwyty
McConnell 11 punktów, 3 zbiórki, 5 asyst, 1 przechwyt, 2 bloki
Bayless 10 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst
Covington 5 punktów, 8 zbiórek, 2 asysty, 4 przechwyty, 1 blok
Anderson 7 minut na parkiecie, 0/1 3PT

 

12 myśli na temat “Sixers – Rockets 115:107

  • 31 października 2017 o 03:34
    Permalink

    Taka druzyne chcialo by sie ogladac w kazdym meczu!

    Odpowiedz
  • 31 października 2017 o 06:25
    Permalink

    Czemu Reddick nie gra? 2-3 mecze juz nie gral?

    Odpowiedz
  • 31 października 2017 o 07:38
    Permalink

    Jest day-to-day z powodu ucisku w dolnej partii pleców.
    Korzonki :D

    Odpowiedz
    • 31 października 2017 o 07:55
      Permalink

      Kontuzja godna prawdziwego weterana :)

      Odpowiedz
  • 31 października 2017 o 10:08
    Permalink

    Juz myslałem że znowu nas dojadą w koncówce ale udało się przetrzymać. Nie zniósł bym drugiej porażki z tak idiotyczną druzyną jak HOU. Jak mozna bezmyslnie rzucac za 3 jak nie siedzi? to ich cała genialna taktyka.
    Luwawu i TJ robia duze wrazenie i musza dostawać swoje minuty. Popatrzcie gdzie jest teraz Simmons a gdzie Ingram?

    Odpowiedz
  • 31 października 2017 o 20:04
    Permalink

    Simmons widać że potrzebuje czasu i będzie niesamowitym graczem. To co wnosi do składu jest niesamowite. W Fili też mi się nie podoba czasami rzucanie bezmyślnie za 3. Drażni mnie ten element.

    Odpowiedz
  • 31 października 2017 o 20:30
    Permalink

    Ale trzeba przyznac że druzynowo rzut za 3 na calkiem ładnym % nam wchodzi. Oddawanie 30 rzutów a 50 to juz troche przesada. Nawet jak grał CP3 podobno taki wielki kreator to ceglili na potęgę, ja im sukcesu nie wroze tak samo jak OKC czy Wolves

    Odpowiedz
  • 31 października 2017 o 20:39
    Permalink

    Zauważyliście, że Capela wygląda jak czarnoskóry frankenstain? Z nim mieliśmy dobry machup na hallowen :) Jak Simmons zrobił paczke na podajrze 101 dla nas to wydało mi się to zagranie bliźniaczo podobne do akcji Greka. Ponadto TLC czasami popełnia głupie błędy ale ogólnie jest kotem. Muszę go trochę podhajpować u Nas w komentarzach :) Powtórzę się jeszcze co do Mcconnell, że jest NIESAMOWITY. Liczę na to, że Fultz się wyleczy i wygryzie Baylessa z S5 i, że TLC zostanie doceniony i też go przeskoczy w rotacji.

    Odpowiedz
  • 31 października 2017 o 20:49
    Permalink

    Jak dla mie to Luwawu jest zawodnikiem na pierwszy sklad od nastepnego sezonu. Po co nam Redick ktory w sumie rzuca za 3 ale to co rzuci to odda w obronie. Ja bym od teraz sprobowal ustawienia TJ Luwawu Covington Simmons Embiid. Defensywnie duzo lepiej by sie prezentowali niż obecny obwod. Bayless z Redickiem to takie małe sito w obronie

    Odpowiedz
    • 31 października 2017 o 21:15
      Permalink

      I wtedy mielibyśmy defensywne sito na ławce, z Baylessem, Johnsonem i Redickiem. JJ daje ofensywie dużo więcej niż rzuty za trzy (co w jego mistrzowskim wydaniu jest i tak czymś dużym). Facet świetnie gra bez piłki, zwróć uwagę na to, jak często kreuje przestrzeń kolegom. TLC jest dobrą opcją z ławki i na razie tak powinno zostać. Jednak zasługuje na granie dużych minut, w okolicach 20. TJ z Simmonsem w składzie musiałby dużo grać bez piłki, co nie jest jego zaletą z przodu. Naszej rotacji w tej chwili brakuje już naprawdę tylko zdrowych Fultza (pierwszy skład) i Holmesa ;)

      Odpowiedz
      • 31 października 2017 o 21:30
        Permalink

        dokładnie Mcconnell jest rewelacyjny ale z ławki tym bardziej, że mu to pasuje. A jeśli chodzi o defense to my jesteśmy teraz bardziej na ofense nastawieni w porównaniu z ostatnimi sezonami (z resztą jak cała liga) i lepiej nam to wychodzi (tzn. wciąż to ciężko ocenić ale póki co). Często pojawiają się teraz opinie, że hasło „mistrzostwa wygrywa się obroną” nie jest już takie trafne. Myślę, że coś w tym jest niestety. Ale niemniej jednak TLC daje taką równowagę po obu stronach parkietu. I jeszcze co do Redicka to liczyłem na to, że jako doświadczony gracz będzie wnosił więcej jako weteran tj. mentor a czegoś takiego nie widzę. Co prawda mało miał okazji ale mimo wszystko. Co nie zmienia faktu, że gra dobry ofense.

        Odpowiedz
  • 31 października 2017 o 21:48
    Permalink

    Njalepsze jest to że przez najblizsze dwa sezony TJ Saric Luwawu i Holmes zarobią w sumie jakies 10 mln wiec to jest prawdziwy skarb taka sila z ławki za takie pieniądze.
    Jestem jak najbardzej za tym żeby Redicka zostawic tylko na jakims rozsądnym kontrakcie typu 36/3 ostatni rok opcja zespolu. Ale docelowo obwód powinien byc obsadzony przez Fultza i Luwawu

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *