Sixers – Celtics 101:117

Philadelphia 76ers przegrała z Boston Celtics w pierwszym meczu drugiej rundy play-offs. Gospodarze postawili twarde warunki od początku spotkania, a zdobyte przez nich w drugiej kwarcie prowadzenie nie zostało oddane już do końca.

W wyjściowych piątkach obu drużyn obyło się bez niespodzianek. Mecz rozpoczął się od 7:3 dla Sixers, lecz bardzo szybko Celtics doprowadzili do 21:12, głównie za sprawą niesamowitego tej nocy Terry’ego Roziera, który we własnej hali pod nieobecność Irvinga gra niczym all-star! Jednak Szóstki szybko odrabiają straty, a ozdobą runu 9:2 był dunk Simmonsa! Kwarta kończy się wynikiem 25:22 dla gospodarzy.

Druga kwarta to smutne kaleczenie oczu fanów Philly nieumiejętną obroną linii 7.24 metra, problemami z kryciem zawodników Bostonu przez Redicka, Belinelliego czy Saricia po regularnym tworzeniu przewag zasłonami Horforda oraz indolencją strzelecką, której kwintesencją był spudłowany rzut wolny niezawodnego zwykle JJ’a. Brawo dla Ala Horforda za całą wkładaną w grę Celtics pracę, świetnie wyciągał Embiida spod kosza i otwierał przestrzeń dla kolegów. Z drugiej strony niestety zawodził najlepszy zawodnik serii z Heat – Ben Simmons. Nasz rozgrywający po 2 kwartach miał na koncie zaledwie osiem punktów i dwie asysty. Dla porównania Jason Tatum zszedł na przerwę z szesnastoma punktami! 56:45 dla Celtics.

Trzecia część gry niewiele różniła się od poprzedniej – pick’n’roll, trójki i niesamowita skuteczność trójki Rozier – Tatum – Horford. To, jak często Celtics oddawali rzuty z czystych pozycji wołało o pomstę do nieba, tym bardziej, że po drugiej stronie analogicznych sytuacji wykorzystać nie potrafili nasi strzelcy. Rozpędził się w tej kwarcie Joel Embiid, który rozegrał swoje zdecydowanie najlepsze spotkanie w tych play-offs. Czyżby przyzwyczajał się do maski? Ale cóż z tego? Trójka wciąż bije dwójkę, a Boston kończy kwartę z prowadzeniem 87:75.

O kwarcie czwartej napiszę tylko, że była. Sixers po przegranej drugiej kwarcie nie byli w stanie nawiązać równej walki ze świetnie dysponowaną drużyną Celtics. 17/36 vs 5/26 zza łuku to statystyka, która zrobiła największą różnicę. Choć Sixers wygrali walkę na tablicach 45:36, to z taką siłą rażenia bostońskich strzelb po prostu nie potrafili sobie poradzić.

W zwycięskiej ekipie odpowiednio 29, 28 i 26 punktów zdobyli niesamowici tego wieczoru Rozier (7/9 za trzy!), Tatum i Horford. Za to wśród naszych zawodników jedynie Embiid (31/13/5) i Redick (20 punktów) nie zagrali poniżej oczekiwań. Zdecydowanie zabrakło wsparcia zza łuku od rezerwowych oraz od Saricia i Covingtona.

Niezawodna ostatnimi czasy obrona zacięła się w starciu z rozstrzelanymi Celtics. Brett Brown musi wyciągnąć wnioski przed następnym spotkaniem, ponieważ nie miał dziś żadnej odpowiedzi na tworzącego miejsce i przewagi Horforda oraz „gorącego” Roziera. Może warto dać więcej minut Andersonowi i Ilyasovie kosztem Belinelliego i Saricia? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach!

15 myśli na temat “Sixers – Celtics 101:117

  • 1 maja 2018 o 00:18
    Permalink

    Liczę na dobry występ Embiida, zobaczymy co z tego będzie :)

    Odpowiedz
  • 1 maja 2018 o 02:12
    Permalink

    w 2 kw. cegła za cegła.. a boston są na teraz 7/16. I tak dobrze, że tylko -11

    Odpowiedz
    • 1 maja 2018 o 02:36
      Permalink

      już 9/19 za 3. Jak nie zaczną lepiej bronić na obwodzie, szału nie będzie

      Odpowiedz
  • 1 maja 2018 o 03:24
    Permalink

    Embiid więcej asyst od Simmonsa. 20 spudłowanych trójek. Fatalne krycie (albo brak krycia) linii za trzy. Nie wiem, czy dotrwam do końca, bo można zwariować. Szkoda świetnej formy Embiida, ktory jako jedyny gra.

    Odpowiedz
  • 1 maja 2018 o 03:25
    Permalink

    no i mamy to o czym mowimy caly sezon, trojka nie siedzi i z dobrym zespolem nie mamy juz tylu przewag…z drugiej strony tak slabo juz chyba rzucac w tej serii nie beda

    Odpowiedz
  • 1 maja 2018 o 03:33
    Permalink

    Mam nadzieję, że to fluke rzutowy z jednej i drugiej strony. Sorry, ale większość pudeł to były dobre rzuty, ale piłka nie wpadała jak zła.. Z drugiej strony Boston, baynes 2/3. Sorry Rozier jest gorący nie może biegać sam po obwodzie. dużo błędów krycia, niepotrzebne podwojenia w paint. Niemoc ofensywna przekładała się na błędy w obronie..
    Oby tylko taka porażka źle na nich nie wpłynęła. teraz grają jakby mieli już dość..
    Prócz JoJo pochwaliłbym jeszcze może JJ. RoCo tragedia.. Amir w 5 min -10 i tak poza to kompletnie nic- great effort. Pudła z osobistych w końcówce, kilka dziwnych gwizdków. Faul dario przy zbiórce, czy przy 3 tatuma, brak podwójnej smarta wcześniej. Wstałem pierwszy raz w te PO, jednak 2 małych dzieci nie pomaga w oglądaniu meczy, i taki zawód i męczarnia..

    Odpowiedz
  • 1 maja 2018 o 09:07
    Permalink

    Rozier cały sezon gra poniżej 40% z gry wiec to swiadczy o naszej obronie w tym meczu. Poza tym chyba lepiej żeby Horforda krył Ilyasova a nie Embiid.
    Mysle że drugi mecz pod rzad nie zagrają na takiej skutecznosci bo mają za mało ognia skoro musi grac Larkin czy Ojeleye.
    Ta dłuzsza przerwa tez niezbyt korzystnie wpłyneła na naszą grę czego mozna bylo sie spodziewac. Odpoczynek sie przydaje starszym doswiadczonym ekipom a nie młodej druzynie w gazie

    Odpowiedz
  • 1 maja 2018 o 15:47
    Permalink

    Ciężko było na to patrzeć. Sixers niemiłosiernie ceglili z otwartych pozycji z dystansu, a z drugiej strony takie kloce jak Smart, Ojele czy Baynes zebrali tyle trójek, co cała ekipa Philly. O Rozierze już nie wspominając. Słaby prognostyk przed dalszymi meczami tej serii i przed kolejnym sezonem, skoro Boston bez Irvinga, Haywarda i Browna robi taką rzeźnię…

    Odpowiedz
  • 1 maja 2018 o 16:49
    Permalink

    Btw. Rozier zbierający w ataku, kiedy poza nim pod koszem są tylko Embiid, Simmons i RoCo to skandal. Potem podobna sytuacja bodaj Rozier vs Simmons i Saric. Gość ma metr dziesięć wzrostu, to nie ma prawa się wydarzyć.

    Odpowiedz
  • 1 maja 2018 o 20:43
    Permalink

    3 irytują mnie pół sezonu. Raz że nie rozumiem jak to się stało że nagle każdy jest specjalistą i musi rzucić?( no może poza Simmonsem i Fultzem) Jak siądzie to jest ok ale czy można tak polegać na broni która raz wystrzeli a raz nie? Choć paradoksalnie, w tym meczu to Boston rzucał częściej i większa ilość zawodników wykonało próbę za 3.

    Odpowiedz
    • 2 maja 2018 o 00:17
      Permalink

      Jestem ciekawy ile wpływu na to ma Jim O’Brien, siedzacy przeciez za Brownem…

      Odpowiedz
  • 2 maja 2018 o 08:08
    Permalink

    Spokojnie Panowie, jeden mecz jeszcze niczego nie przekreśla. Trzeba wyciągnąć wnioski i w drugim meczu zacząć serię jeszcze raz. Ciekawostka podana podczas meczu Cavs – drużyny które wygrywają 7 meczową serię są 399-122 (już 400 po wczorajszym meczu) w pierwszym meczu kolejnej serii. Celtics było rozpędzone i na hypie związane z wygraną serii, my mocno zardzewieliśmy, to było widać. Co nie zmienia faktu, że pierwszy mecz przyniósł dużo materiałów do analizy, widać jak Celtics będzie chciało z nami grać – wyciąganie Embiida na obwód przez Horforda, gdy wróci Jaylen to on albo Tatum będą mięli missmatch w postaci Reddicka bądź Belinelliego. No i przede wszystkim trzeba trafiać z dystansu. Boston rzucił o 36 punktów z trójek więcej co przy wygranej 16 punktami miało kolosalne znaczenie. Fani Sixers są jak chorągiewki, które po jednym meczu zmieniły się z ” mistrzostwo w kieszeni” na ” wymienić pół składu”. Było źle ale miejmy nadzieję, że to się nie powtórzy :)

    Odpowiedz
    • 2 maja 2018 o 09:39
      Permalink

      Bardzo słusznie. Wystarczy wygrać mecz nr 2 i już uzyskujemy przewagę parkietu. Wielu ludzi zapomina, że przed sezonem awans do PO był traktowany jako sukces, nagle brak awansu do finału jako porażkę. Ponadto spójrzmy na ten mecz chłodnym okiem – to bardziej my go przegraliśmy, niż Boston wygrał (przy całym szacunku dla coacha Stevensa i jego graczy). Gdybyśmy zagrali na przeciętnym dla siebie poziomie, prowadzilibyśmy 1-0. To był po prostu fatalny mecz w naszym wykonaniu, możliwe spowodowany zbyt długą przerwą. Nie zapominajmy, że trzon tego zespołu stanowią pierwszo i drugoroczniacy, którzy pewnych rzeczy muszą się nauczyć. Nawet sam MJ ileś razy musiał zbierać cięgi od Pistons, by ewoluować w gracza, którym się stał. Phila to nie Miami sprzed kilku sezonów, gdzie w jedno lato pościągano graczy mających dać mistrzostwo. Cieszmy się tym, co mamy i ściskajmy kciuki, by kontuzje omijały naszych graczy.
      Nie zmienia to faktu, że w obecnym sezonie przy odpowiedniej grze mamy ekipę zdolną dostać się do finału.

      Odpowiedz
      • 2 maja 2018 o 11:58
        Permalink

        Zgadzam się z przedmówcą. Phili, nic nie muszą już nikomu udowadniać. PO i przejście 1 rundy jest ogromnym sukcesem. Nie znaczy to że nie chcę i nie wymagam więcej.
        2 mecz prawdę nam powie, czy była to kwestia rdzy, stresu, czy braku doświadczenia po naszej stronie, czy też świetna taktyka celtów.
        Wszyscy mówią że brak Irvinga i Haywarda znacznie osłabia tę drużynę, ale wyniki mówią co innego. Rozier gra co najmniej na tym samym poziomie co Irving, a do tego jest mniej rozpracowanym grajkiem i tym samym robi więcej spustoszenia. Uważam że w tym tkwi siła tej drużyny, biorą z zaskoczenia na partyzanta, walką do ostatniej kuli, a jak nie trzeba to zostają w okopach i odpoczywają – patrz mecze na wyjazdach. Jednym słowem CWANIAKI.

        Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *