Blue vs. White, czyli „wewnętrzny” sparing Sixers

Wczoraj odbył się pierwszy test dla Sixers przed nadchodzącym sezonem. Póki co był to mecz kontrolny, w którym skład podzielił się na dwie drużyny Blue i White. Był to jeden z tych pojedynków, w których wynik nie ma znaczenia, a najciekawszym jest to jak zaprezentują się nowi gracze i jak swoją grę poprawili ci którzy w zespole zostali.

Drużyna niebieskich wyszła na parkiet następująca piątką: Ben Simmons, Josh Richardson, Tobias Harris, Al Horford i Joel Embiid, natomiast w białych w pierwszym składzie wyszli: Trey Burke, Mtisse Thybulle, Mike Scott, James Ennis oraz Kyle O’Quinn.

Mecz zakończył się wygraną drużyny niebieskich 88-66, ale tak naprawdę kogo to obchodzi! Każdy fan Sixers ciekawy był jak po wakacyjnej przerwie prezentują się poszczególni gracze. Czy Ben Simmons faktycznie poprawił rzut, czy J-Rich sprosta zadaniu i godnie zastąpi JJ Redicka na pozycji rzucającego obrońcy, czy Al Horford i Joel będą w stanie koegzystować na boisku z korzyścią dla zespołu i w końcu czy pozostali zawodnicy, którzy trafili do składu w przerwie wakacyjnej czy to z draftu czy w skutek wymian okażą się wartymi swojej ceny, czy też będą tylko kolejnymi nazwiskami, o których szybko zapomnimy.

Oczywiście nie sposób jednoznaczne odpowiedzieć na te pytania po jednym meczu kontrolnym, jednak można było dostrzec kilka jaśniejszych i kilka ciemniejszych stron tego pojedynku.

Na pierwszy ogień Matisse Thybulle, który zdecydowanie był po „jasnej stronie mocy”. Zawodnik pokazał się z bardzo dobrej strony, a w szczególności po bronionej stronie parkietu. Zabierał piłkę przeciwnikom w wydawałoby się straconych sytuacjach, blokował rzuty wydawałoby się nie możliwe już do zablokowania. W ataku nie był może tak efektywny, ale również udowodnił, że potrafi być produktywny i zasługuje na minuty.

Tobias Harris pokazał, że po odejściu Jimmiego to na nim będzie spoczywała większa odpowiedzialność za ofensywę i od początku był aktywny starając się zdobywać punkty na różne sposoby.

Al Horford zdecydowanie udowodnił swoją wartość grając to z czego znamy go z Celtics, czyli mądra obrona, dobra komunikacja, i wszechstronność w ataku, w dodatku nie jest zawodnikiem pazernym na piłkę i dobrze współpracował z Joelem.

Josh Richardson wypadł jak to w klasycznym springu, coś rzucił, cos obronił nie forsując się do upadłego. Pokazał, że będą z niego ludzie po ob stronach.

Raul Neto i Trey Burke, którzy rywalizują ze sobą o miano zmiennika Bena Simmonsa, uprzykrzali sobie życie jak mogli. Neto w mojej ocenie wyszedł w tym meczu obronną ręką. Fajnie rozgrywał i naprawdę przysporzył Burkeowi wiele problemów.

Shake Milton rozegrał przyzwoite zawody będąc momentami pierwszą opcją w ataku swojej drużyny, trafiał za trzy, odważnie wchodził pod kosz i udowodnił, że trzeba brać go pod uwagę w przypadku rotacji na pozycjach 1-2.

Co do naszych gwiazd trudno napisać coś czego nie wiemy. Joel Embiid grał tylko w pierwszych dwóch kwartach, oszczędnie, ale jednocześnie pokazał, że jak dostanie piłkę tam gdzie trzeba to nie ma zawodnika, który byłby w stanie go zatrzymać. Po prostu dominuje!! Ben Simmons natomiast też grał to z czego go znamy – wjazdy pod kosz, często na siłę, szukanie partnerów na otwartych pozycjach i……..brak rzutów, a jedyny, który oddał niestety nie miał przyjemności dolecieć do obręczy.

Trudno jest napisać coś więcej tym bardziej, że był to tylko wewnętrzny sprawdzian i postawa wielu graczy może zdecydowanie różnić się już w meczach sezonu zasadniczego.

2 myśli na temat “Blue vs. White, czyli „wewnętrzny” sparing Sixers

  • 6 października 2019 o 20:49
    Permalink

    Oglądałem cały mecz i dodam od siebie że Simmons miał tak naprawdę jedną sytuację z otwartej pozycji gdzie mógł rzucać. Zdecydował się na wsad ponieważ obrońcy spodziewali się rzutu i stanęli jak wryci. Wydaje mi się że to nie jest kwestia braku umiejętności, on po prostu tego nie czuje i nie należy się spodziewać diametralnej zmiany w tym elemencie. Trzymam za słowo że jak będzie na czystej pozycji to będzie rzucał.
    Martwi mnie jeszcze jedna sprawa. Embiid grał tylko w pierwszej połowie nie forsując się za bardzo a dyszał jak parowóz. Wyglądał na wyczerpanego jakby biegał w maratonie. Porównując, Horford wyglądał jak świeżynka a jest znacznie starszy, grał dłużej i był zdecydowanie aktywniejszy.

    Odpowiedz
  • 9 października 2019 o 01:33
    Permalink

    Simmons właśnie trafił trójkę pod koniec pierwszej połowy.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *