Czy Mike Scott odnalazł swoje miejsce w NBA?

Kiedy myśli się o Philadelphii 76ers, do głowy nie przychodzi zbyt szybko nazwisko Mike’a Scotta (7.8 ppg, 3.8 rpg, 41.2% za trzy). Ten sprowadzony rok temu zadaniowiec (ściągnięty z Clippers wraz z Tobiasem Harrisem) wychodzi z ławki i gra w cieniu innych. Ale udowodnił, że ma w sobie sporo entuzjazmu, energii i pasji, a dodatkowo ze swoich obowiązków wywiązał się na tyle, że latem Sixers szybko i bez wahania zaoferowali mu nowy, 2-letni kontrakt wart niecałe 10 milionów dolarów.

31-letni Mike Scott myśli o Sixers – klubie, mieście i kibicach – w samych superlatywach. Wydaje się być szczęśliwy z gry w Philadelphii, która z kolei może być dla niego najodpowiedniejszym miejscem na rozwijanie kariery. Czy po tym, jak nie spełnił się w Atlancie, Washington i LA, teraz wreszcie znalazł swój dom w Philly? Przeczytajcie zresztą, co sam ma do powiedzenia na te tematy:

 

Kiedy zostałem tu wytransferowany, byłem w dołku. Nie grałem zbyt dobrze. Byłem zdrowy, nie miałem kontuzji ani nic podobnego. Po prosu nie grałem tak, jak tego chciałem. Nie radziłem sobie z tą sytuacją w odpowiedni sposób. Kiedy tu trafiłem, powiedziałem sobie: „Wiesz co? Zaczniesz wszystko od nowa i zobaczysz, jak sytuacja się potoczy”. No i proszę.

Czuję, że moje przejście do tego zespołu wstrząsnęło moją karierą, pojawiła się nowa iskra. To przez fanów i samą drużynę. Doceniłem to miasto, a miasto doceniło mnie. Zawsze jestem sobą. Nie staram się udawać kogoś innego – jestem zrównoważony, prawdziwie szczery, wdzięczny.

Nie jestem jeszcze w pełni zadowolony z moich wyników. To miasto wydaje się doceniać takie podejście, lubi je. Tego lata oglądałem wiele filmików z gry. Widziałem ten rzut prawdopodobnie z 50 razy. Sami wiecie, który rzut. Czego szukałem? Próbowałem zrozumieć, co mogę robić inaczej. Nie wydaje mi się, że miałem taki wpływ na grę, na jaki mnie stać. Moja etyka pracy zawsze była dobra, więc używam tego jako motywacji. Następnym razem – co zrobisz inaczej?

Teraz najbardziej pracuję nad moją wszechstronnością, moim ustawieniem z piłką, nie staraniem się robić zbyt dużo, dodaniem nowych elementów do mojej gry. Chcę być kimś więcej niż tylko strzelcem, który dostaje podanie i rzuca.

To prawdopodobnie pierwszy raz, kiedy do obozu przygotowawczego będę przystępował z ekscytacją, żeby zobaczyć, jak to wszystko się potoczy. W tym sezonie będę dalej sobą. Energia i pasja, jaką wnoszę, to się nigdy nie zmieni. To się ma, nie można tego wyćwiczyć. To kwestia serca, dlatego ja zawsze taki będę. Fani to wiedzą. No i będę rzucał, nie mam teraz wyjścia. Nie mogę poczynić kroku w tył, więc tego nie zrobię.

Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak Al i Joel dopasują się do siebie. Wiem, ze Joel może się wiele nauczyć od Ala. (…) Al czasem gra nawet zbyt zespołowo. To wspaniały facet.

2 myśli na temat “Czy Mike Scott odnalazł swoje miejsce w NBA?

  • 7 września 2019 o 23:34
    Permalink

    Jego oddanie widać było w poprzednim sezonie gołym okiem. Super, że wypowiada się w takim tonie. I choć wiadomo, że to zabieg wizerunkowy, to jednak czuję, że jest w tym szczery. Że naprawdę jest zmotywowany, by dawać z siebie wszystko.

    Odpowiedz
  • 9 września 2019 o 12:58
    Permalink

    Nie zgodzę się ze stwierdzeniem iż Mike nie spełnił się w Atlancie, to był jego najlepszy okres w karierze. Musi teraz zastąpić nam jja !!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *