„Magic Basketball” – recenzja zerowego wydania

Od dwóch dni kibice NBA mogą znowu czytać „Magic Basketball”, polski magazyn poświęcony koszykówce. To kultowy tytuł znany z lat 90-tych, który kiedyś sam kupowałem na przemian z miesięcznikiem „PRO Basket”. Niestety oba tytuły zniknęły niespodziewanie z rynku prawie dwie dekady temu, mniej więcej wtedy, kiedy powstawał serwis Sixers.pl. Teraz „Magic Basketball” zmartwychwstaje. Pierwszy, tzw. zerowy numer jest dostępny dla każdego za darmo w wersji cyfrowej, kolejne będą do kupienia online, ale także w wersji drukowanej i – uwaga – twórcy zapowiadają nawet powrót do plakatów w każdym numerze!

Jaki jest „Magic Basketball” po reaktywacji? Zerowy numer można określić mianem sentynentalnego, o czym szybko się przekonujemy, oglądając Dirka Nowitzki’ego na okładce (bohater wydania), albo czytając wstępniak czy tekst o rewolucji w NBA. Nieco nostalgiczny mamy również moim zdaniem najlepszy tekst numeru, dotyczący żądań transferowych gwiazd z przeszłości – tu na plus nie tylko ciekawa treść, ale też fajna formuła i zabawny styl autora. Do przeszłości wracamy jeszcze w tekstach o Gheorghe Muresanie czy Rexie Chapmanie, a więc zawodnikach dzisiaj nieco już zapomnianych. Nie znaczy to jednak, że nie poruszane są tematy bieżące – tu poczytamy o Derricku Rose, reprezentacji Polski oraz sukcesach Duke w NCAA. Czyli wszystkiego po trochu.

Przeczytałem zerowy numer „Magic Basketball” niemalże od deski do deski. Wszystkie teksty są na naprawdę wysokim poziomie merytorycznym, wyróżniają się też świetnym stylem pisania. Aplikacja do przeglądania magazynu jest prosta w obsłudze, prezentuje się na smartfonie ładnie i przejrzyście, a więc miesięcznik w wersji drukowanej również nie powinien zawieść.

Krytycy podobnych projektów twierdzą, że w obecnych czasach, kiedy w Internecie możemy błyskawicznie znaleźć każdą informację, tradycyjne pisma nie mają prawa bytu. Statystyki pokazujące drastyczny spadek liczby sprzedawanych gazet i czasopism to potwierdzają, ale „Magic Basketball” stawiając w zerowym numerze raczej na uniwersalne, zawsze aktualne i autorskie teksty udowodnił również, że jest ciekawą lekturą i może znaleźć swoją niszę na rynku. Mam tylko nadzieję, że od oficjalnego pierwszego numeru nie będzie tylko bazował na nostalgii i pisał o przeszłości ligi, ale znajdziemy w nim więcej tekstów na aktualne tematy i kilka innych, ciekawych rubryk.

Od jakiegoś czasu w kioskach możemy kupić także „Lożę NBA”, która najwyraźniej ma już swoich czytelników i jest regularnie wydawana. To nie jest artykuł sponsorowany. Napisałem ten tekst, bo cieszy mnie, że NBA i koszykówka w Polsce mają swoich fanów, których stale przybywa. Cieszy mnie, że nie brakuje zapaleńców, wystarczająco odważnych, by inwestować w projekty takie jak „Magic Basketball”, „Loża NBA”, czy nawet nie przynoszące nikomu zysków finansowych strony o NBA, takie jak nasza. I wiele innych. W ten sposób każdy w jakimś stopniu przykłada swoją rękę do propagowania tego sportu w Polsce, kraju wciąż zdominowanym przez piłkę nożną. Życzę więc autorom „Magic Basketball” powodzenia!

Jedna myśl na temat “„Magic Basketball” – recenzja zerowego wydania

  • 17 kwietnia 2019 o 08:43
    Permalink

    Propsuje reklame i jej niekomercyjne pobudki.
    Sam mam jeszcze pewnie, gdzieś na strychu u rodziców, kilka sztuk MB. Jednak jak Tomek podkresla, nie wiem jak w XXI wieku to moze sie utrzymać?
    Ciesze sie, ze ktos próbuję, sam siegne z przyjemnością po fizyczna wersje, ale obawiam sie trochę, że takich entuzjastów moze być niewielu.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *