Pytony i PowerPointy: Jak Sixers odkryli sekret dobrej kultury organizacyjnej

Artykuł pierwotnie opublikowany 19 kwietnia 2018 na platformie ESPN. Pragnę tu podziękować fanpage’owi Loża NBA za odkopanie go z odmętów internetu ;)

Pewnego ranka w trakcie sezonu 76ers zebrali się na drużynowym śniadaniu w przestrzeni jadalnej znajdującej się w placówce treningowej w Camden, New Jersey. Otwarta przestrzeń w kolorach kojącej szarości z eleganckimi, czarnymi i wyciętymi jak żebra wiszącymi lampami jest częściowo ekskluzywnym klubem lotniczym, a częściowo wspólną jadalnią, gdzie gracze mogą dorwać świeżo zblendowane smoothie lub wybrać inny ze zdrowych smakołyków szefa kuchni. I tam właśnie mogli usłyszeć również o miłości Roberta Covingtona do gadów.

Obecny był nie tylko cały skład, ale również większość sztabu – od asystentów trenera po analityków. W trakcie pałaszowania śniadania cały czas słuchali prezentacji PowerPoint Covingtona – studenta dziennego koszykówki i zaocznego studenta herpetologii.

Covingto, który niedawno nabył dwie agamy brodate, wprowadził drużynę do ewolucyjnych korzeni węży i pokazał część odcinka z drugiego sezonu „Planety Ziemi”, w którym grupa węży atakuje iguanę.

Uważa węże za piękne. To jest niedorzeczne – T.J. McConnell

W trakcie odtwarzania makabrycznego filmu Covington zwrócił uwagę, że węże, choć każdy pozornie działał sam, w rzeczywistości pracowały jako grupa starając się otoczyć ofiarę. Po prezentacji RoCo sięgnął po swój plecak…

Zaskoczyłem wszystkich. Nikt nie wiedział, co mam w plecaku. Sięgnąłem po niego na koniec prezentacji i powiedziałem: „chciałbym przedstawić wam Maxa”. Wszyscy nagle rozproszyli się po kątach. Joel jako pierwszy – wspomina Covington.

Max to ponad metrowy pyton Covingtona. Gdy tylko wyciągnął go z plecaka, 212-centymetrowy Embiid rzucił się do ucieczki przez jadalnię i ukrył się za ladą w bezpiecznej odległości od węża. Covington zaoferował wszystkim potrzymanie swojego pupila, jednak poza kilkoma młodszymi członkami biura nie było zbyt wielu chętnych.

Nie przynoś go do mnie, bo go zabiję! Nie lubię węży, nie lubię węży, nie lubię węży! – powtarzał Joel Embiid.

Mimo upływu czasu Embiid, a nawet reszta drużyny, wciąż reaguje niepokojem, gdy Covington mówi „chcę ci coś pokazać” i zaczyna otwierać plecak. Będąc pod wrażeniem reakcji zawodników na Maxa sztab szkoleniowy nazwał na jego cześć ćwiczenie polegające na uruchomieniu ataku po powrocie do obrony.

Choć wyciąganie pytona z plecaka nie wpływa bezpośrednio na wygrywanie meczów, to Max, wraz z tradycją prezentacji w ekipie 76ers pokazuje, jak drużyna rozwinęła nawyki, by znaleźć chwile na rozmowy i poznawanie siebie nawzajem poza boiskiem w celu budowania relacji w drużynie.

To zjawisko nie zaczęło się w trakcie serii szesnastu zwycięstw, którą Sixers zakończyli swój szczęśliwy sezon z 52-zwycięstwami. Zaczęło się w okresie, kiedy malkontenci zaczęli narzekać, że drużyna celowo rozwija kulturę przegrywania, która zostanie z nią przez wiele lat. Jednak gdy krytycy gadali swoje, Sixers już budowali podstawy kultury zwyciężania.

 

Brett Brown nazywa te śniadania dniem wolnym od pracy. Czasem zapraszani są goście, tacy jak adwokat, celebryta, reżyser filmowy czy wychowany w Philadelphii aktor M. Night Shyamalan. Ale mniej więcej raz w miesiącu jeden z członków ekipy Sixers przygotowuje prezentację. Pracuje wtedy z dyrektorem ds. rozwoju i administracji szkoleniowej, Connorem Johnsonem, oraz koordynatorem wideo, aby przygotować to wystąpienie. Razem montują prezentację w PowerPoincie i dodają ewentualne klipy wideo.

Sixers przyjęli jedną z podstawowych prawd ludzkości – ludzie chcą opowiadać swoje historie. I przekształcają te historie w ćwiczenie mające na celu budowanie więzi w zespole.

Kilka tygodni temu Amir Johnson opowiedział zespołowi o tatuażach. Zaczął od początków sztuki tatuażu, włączając w to wojowników maoryjskich z Nowej Zelandii, których zmumifikowane, wytatuowane ciała odkryli niemieccy archeolodzy. Johnson poruszył też temat rozpowszechnienia tatuażu w USA, które stały się popularne najpierw wśród żeglarzy, a potem zostały zaadoptowane przez ruch kontrkulturowy w latach ’60.

Tatuaże od jakiegoś czasu są częścią mojego życia. Zrobiłem research, wyjaśniłem dlaczego zostały częścią kultury nowożytnej i co zainspirowało mnie do zrobienia moich – Amir Johnson.

Po tym wszystkim przyszedł czas na trochę zabawy – quasi-hołd dla pioniera tatuaży w NBA, Allena Iversona, oraz slajdy tatuaży z całej ligi, w tym trofeum Larry’ego O’Briena na bicepsie Jasona Terry’ego i „Super Mario” Mario Chalmersa.

Wystąpienie Johnsona niosło za sobą przekaz – tatuaże są sposobem wyrażania tożsamości w grupach. To trwały znak przynależności plemiennej, utrzymujący się pomimo czasu i niezależnie od porażki czy sukcesu narodowego.

Nikt z Sixers nie wbiega do salonu tatuażu po kopie swoich tatuaży, tak jak robią to bracia Morris, czyli kolejny slajd w prezentacji Johnsona, lecz kreują własne credo. Podczas przegrywania 253 meczów podczas czterech sezonów sceptycy mówili, że w taki sposób tworzy się kultura przegrywania. Jednak dziś Sixers twierdzą, że to, co widzieli ludzie na zewnątrz, wciąż było zespołem, lecz świadomym swoich ograniczeń i skupionym na celu i tworzeniu kultury zwyciężania.

Ten czas był czasem nauki, progresu. Czasem, gdy mogliśmy naprawdę zobaczyć kim możemy się stać, jeśli będziemy odpowiednio ciężko pracować. Ta podróż nas wykreowała. Sezon z 18 czy z 10 zwycięstwami – wszystkie złożyły się na to, co mamy teraz – Robert Covington.

Sixers zwrócili uwagę całej ligi na siebie, gdy weszli do play-offs po raz pierwszy od 2012 roku i zrobili to będąc drugą defensywą i piątą ofensywą ligi między przerwą na ASG a końcem sezonu. Jednak poza tym co pokazywali na parkiecie Sixers zaprezentowali również spójność i opanowanie, co jest rzadkością wśród tak młodych zespołów, gdzie trzech starterów nie osiągnęło jeszcze 25. roku życia. Porozmawiaj z kimkolwiek w ośrodku szkoleniowym dowolnego dnia – weteranami, młodymi, sztabem – a usłyszysz te same słowa.

Jesteśmy bardzo zżytą grupą – Brett Brown.

Zwyciężanie to sposób na budowanie wzajemnej sympatii, a Sixers wygrywali wiele w 2018 roku. Od początku nowego roku, kiedy Sixers legitymowali się bilansem 15-19, wygrali 37 z pozostałych 48 meczów. Taka seria wymaga nie tylko talentu, ale czegoś więcej, czegoś co trudno zdefiniować. Chodzi o atmosferę zaufania, kolektyw. Dla Sixers to potwierdzenie kultury, która była wdrażana cały ten czas, której nikt z zewnątrz nie mógł dostrzec.

 

T.J. McConnell kocha kawę. Kocha kawę o poranku, kawę przed treningiem, kawę po treningu, kawę przed meczami. Kocha ją pić gdzie tylko może.

Dlatego wybór jednego z najstarszych napojów świata i jego znaczenia dla cywilizacji jako tematu śniadaniowego był oczywistym dla obrońcy, który, podobnie jak Covington, przetrwał trudy sezonów przegrywania, podczas których ugruntował swoją pozycję w drużynie.

Tak jak Johnson, McConnell rozpoczął od historii – kawa była pierwotnie uprawiana przez etiopskich pasterzy w IX wieku, a w XVI wieku została zakazana, ponieważ uważano, że inspiruje ona ludzi do radykalnego myślenia. Czy wiedzieliście, że potrzeba przynajmniej 80 kubków kawy, by umrzeć z przedawkowania kofeiny? Przy okazji może pomóc w spalaniu tłuszczu poprzez podniesienie tempa przemiany materii o 3-11%.

 Te rozmowy wychodzą bardzo daleko. Każdy z tematów, każda z prezentacji, wszystkie oferują wysoki poziom rozrywki. Niektóre są zabawne, inne smutne, jeszcze inne humorystyczne. To kolejna warstwa rozwijającej się kultury. Myślę, że to było wspaniałe doświadczenie oraz osiągnięcie mojego celu, który miałem wdrażając ten program – Brett Brown.

McConnell jest najbardziej naładowanym kofeiną graczem NBA, co demonstruje, gdy dopada przeciwników przy linii końcowej. Sixers ogólnie są bardzo energetycznym zespołem, czego dowodzi czwarte miejsce w tempie gry oraz ich nastawienie na szybkie przejście do ataku.

Energia drużyny pochodzi z części składowych. W dużej mierze jest to też odbicie debiutanta, rozgrywającego Bena Simmonsa, który już teraz jest jednym z najlepszych graczy ligi w grze z kontry i dostarcza energii po obu stronach parkietu. J.J. Redick natomiast, którego wieloletni trener Doc Rivers nie chciał zamykać w prostych schematach ofensywnych, znajduje się w ciągłym ruchu polując na okazje z zasłon. Embiid jest niczym jako latarnia morska, która trzyma pieczę nad wzburzonym otoczeniem na boisku, jednak jego rola mocno różni się od tradycyjnej roli centra w koszykówce. Dominuje w każdym miejscu na parkiecie, a zespołowi udziela się nawet jego dynamiczna osobowość. Covington natomiast jest zdolny by bronić wszystkie pięć pozycji, a Dario Sarić rozkwitł w tym sezonie jako gracz wszechstronny i pozostający w ciągłym ruchu.

Z tego wszystkiego rodzi się zespół, który czerpie energię z części połączonych na poziomie szatni i wydaje tę energię na boisku.

 

Konflikt Bałkański jest mocno osadzony w świadomości Dario Saricia od najmłodszych lat. Urodził się on w 1994 roku, w kulminacyjnym momencie walk, i wychował w duchu głęboko zakorzenionej wśród Chorwatów, Serbów i Bośniaków kultury koszykarskiej.

Po przedstawieniu podstaw geografii i historii, Sarić pokazał kolegom film z meczu futbolowego Dinamo – Red Star w Belgradzie, gdzie kibice Chorwaccy starli się z Serbskimi rok przed rozpoczęciem zbrojnego konfliktu, który przyczynił się do śmierci 140 000 ludzi i przesiedlenia 4 milionów osób. By zilustrować ludzki aspekt konfliktu w bardziej przystępny sposób, Sarić najpierw wytłumaczył jak wraz z czasem narastała w Jugosławianach gorycz.

Wystąpienie Dario robiło największe wrażenie. Mówił o wszystkim, co działo się w tamtym czasie. Można powiedzieć, że był to temat wciąż w pewnym sensie żywy dla niego – Robert Covington.

Wyjściowa piątka Sixers składa się z Australijczyka, białego Amerykanina z Południa, afroamerykanina dorastającego na przedmieściach Chicago, Chorwata i obywatela Kamerunu. Na ławce jest jeszcze dwóch Turków, Włoch i Francuz. Wygląda to jak otoczenie wieży Babel i wydaje się, że ludzie z tak różnych środowisk mogliby mieć duży problem komunikacyjny.

Brown, który spędził sezon 1998-99 w San Antonio, a później 11 kolejnych sezonów po krótkim pobycie w Sydney, doświadczał w tym czasie systemu wartości Spurs, który obejmuje indywidualne różnice jednostek i tworzy z nich organizację. To było miejsce w którym Gregg Popovich nalegał, by gracze dzielili się historiami ze swojego dzieciństwa za granicą, a odwiedzający zespół goście kształcili zespół na temat świata pozakoszykarskiego. Dla Spurs przysłowiowe łamanie się chlebem w drużynie nie było związane z jedzeniem, a bardziej z poznawaniem świata, w którym faceci z Karaibów, Ameryki Południowej, Europy Wschodniej, Australii i Bliskiego Wschodu mogli budować trwałe więzi.

I tak jak miało to miejsce w San Antonio, również w Philadelphii różnorodność jest cnotą.

Dzięki swoistemu odkryciu u podstaw zaczęliśmy uczyć się tego, że poziom zróżnicowania tematów rozmów jest znacznie większy, gdy mamy w swojej drużynie osoby z zagranicy w małej grupie 14 czy 15 osób. I niezależnie czy rozmawiamy o religii, polityce czy geografii, zdrowym jest mieć kilka punktów widzenia w rozmowie. Tych bardzo zróżnicowanych punktów widzenia może za to nie być w ekipie 15 amerykańskich graczy – Brett Brown.

Prezentacja Saricia na temat Bałkanów była ciężka, natomiast ta przygotowana przez Timothe Luwawu-Cabarrota na temat Francji, podczas której zawodnicy kosztowali ślimaków, była bardzo wymyślna. Pod koniec marca Ben Simmons – zazwyczaj wycofany – zaprezentował kolegom dynamiczne życie dzikich zwierząt w Australii, w której mogli obejrzeć m.in. słodkowodnego krokodyla.

Skład Sixers jest zróżnicowany pod kątem narodowości tak samo, jak inne drużyny NBA. Jednak również ofensywa jest u Sixers bardzo zróżnicowana. Drużyna zamiast opierać się na tradycyjnych pick’n’rollach decyduje się na znacznie szerszy wachlarz zagrywek.

Czasem czuję się, jakbyśmy nie grali w NBA. Bardzo dużo ruszamy się bez piłki. Mam nadzieję, że wykorzystujemy Joela tak, jak powinniśmy. Trafiliśmy na wyjątkową grupę. Od razu widać, że uczynienie z Simmonsa rozgrywającego zmieniło jego karierę, a może nawet przyszłość Philadelphii 76ers. Kocham nasz ofensywny styl – Brett Brown.

Szóstki są zdecydowanie drużyną międzynarodową również pod względem różnorodności ofensywnej. W pewnym sensie różnorodność – w szatni, na boisku, w prezentacjach śniadaniowych – jest tożsamością ekipy z Philadelphii.

 

Kawa, tatuaże, metrowy wąż. Aż tu nagle… „Czy żyjemy w symulacji?”.

To po prostu rozwaliło nam głowy – Robert Covington.

Pierwszy slajd prezentacji J.J. Redicka zawierał problem: „Czy żyjemy w podstawowej rzeczywistości? Pytania i problemy natury moralnej mnożące się wokół teorii symulacji i praw mechaniki kwantowej próbujących wyjaśnić nasze istnienie”.

W 2003 roku filozof Oxfordzki, Nick Bostrom, zadał to i kilka innych pytań w pracy, której główny teza i jej implikacje zafascynowały pokolenie ludzi, począwszy od intelektualistów czy fanów zagadek egzystencjalnych, a skończywszy na fanach science fiction. Czy jest możliwe, że nasi potomkowie, dzięki niewyobrażalnej mocy obliczeniowej swoich komputerów, przeprowadzają dokładną symulację swoich przodków?

Jestem zafascynowany tą teorią. Ta rozmowa wygenerowała wiele świetnych pytań – zarówno natury egzystencjalnej, jak i logicznej. Rozmawialiśmy o tym, czy Bóg może istnieć w świetle tej teorii – ja uważam, że mógłby. Żeby było jasne, nie wierzę, że żyjemy w symulacji, ale nie wykluczam takiej możliwości – J.J. Redick.

Redick kontynuował prezentację włączając kultową scenę z filmu „Matrix”, w której Morfeusz daje Neo do wyboru dwie pigułki, cytatami fizyka Maxa Tegmarka oraz astrofizyka Neila deGrasse Tysona. Redick na koniec zadał kilka pytań słuchaczom, m.in. czy jeśli ta teoria byłaby prawdziwa, to czy chcieliby o tym wiedzieć.

 

Czy to możliwe, że Sixers żyją w symulacji? Może wiele lat od dnia dzisiejszego jakieś osobliwości grają w coś na kształt NBA 2K, a Redick i jego koledzy są tylko postaciami w grze? Może wszechstronność Embiida i Simmonsa to tylko wyniki samouczącego się komputera, który jest coraz lepszy w rozumieniu koszykówki?

Jeśli tylko jedna ekipa NBA żyłaby w symulacji, równie dobrze mogliby to być Sixers, których niesamowicie szybki rozwój wygląda bardziej jak produkt technologii niż jak dojrzewanie drużyny sportowej.

Nie wszyscy byli zachwyceni poglądem na temat nie w pełni prawdziwej natury doświadczeń ludzkich, dlatego Dario Sarić kontynuował debatę na długo po zakończeniu prezentacji. Z kłebiącymi się myślami na temat prezentacji kolegi wziął prysznic, a następnie wyszedł na parking wraz z Justinem Andersonem by kontynuować dyskusję. A kilka minut przekształciło się w godzinę debaty o naturze wszechświata z udziałem 24-latka z przedmieść stolicy USA i 23-latka z małego chorwackiego miasteczka…

 

Tłumaczenie: Mateusz Filipiak

 

Od publikacji oryginalnego tekstu minęło już 18 miesięcy, a skład 76ers przeszedł prawdziwą rewolucję. Wciąż tęsknimy za Simbą, McConnellem, RoCo, Sariciem czy Redickiem, to pewne. Jednak wciąż kadra Sixers jest zróżnicowana narodowościowo – w klubie z Philly gra dwóch Australijczyków, Kameruńczyk, Turek, Brazylijczyk, Dominikańczyk, Antiguańczyk, Kanadyjczyk i dziewięciu Amerykanów. 

Jedna myśl na temat “Pytony i PowerPointy: Jak Sixers odkryli sekret dobrej kultury organizacyjnej

  • 26 października 2019 o 18:49
    Permalink

    Prawdopodobnie dzisiaj gramy bez Jojo

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *