Jak byli gracze tracą wszystko, co zarobią w NBA (i dlaczego to nieprawda)…

„Antoine Walker: życie po wydaniu 110 milionów dolarów”.
„Allen Iverson zarobił z kontraktów ligowych ponad 154 miliony, a teraz jest spłukany!”.
„Kenny Anderson z różnych powodów stracił 60 milionów zarobionych w NBA”.
„Dennisa Rodmana nie stać na alimenty. Zarobił w NBA ponad 50 milionów dolarów”.
„Scottie Pippen odnosił sukcesy na parkiecie, ale nie poza nim, tracąc zarobione 120 milionów dolarów”.

To autentyczne nagłówki i komentarze z artykułów publikowanych przez media w ostatnich latach. Kiedy dowiadujemy się, że gwiazda NBA straciła wszystkie zarobione w lidze pieniądze, chwytamy się za głowy ze zdumienia. Problem w tym, że to nieprawda. Media, które manipulują wizerunkiem koszykarzy – celebrytów w trakcie trwania ich karier, robią to także po ich przejściu na emeryturę. Chwytliwy nagłówek łatwo się sprzeda, a czytelnik takiemu delikwentowi na pewno współczuć nie będzie. Prawda wygląda trochę inaczej…

 

PO PIERWSZE: PODATKI

W USA jak w każdym innym kraju, płaci się podatki. „Internal Revenue Service”, czyli amerykański urząd zajmujący się pobieraniem podatków federalnych, ustanowił różne stawki w zależności od wysokości dochodów. Koszykarze NBA, jako milionerzy, płacą oczywiście największą stawkę wynoszącą 35% dochodów. Nie trzeba być zresztą milionerem, bo nawet weteran na minimum zarobi rocznie więcej niż 336 tysięcy dolarów, co kwalifikuje go do najciężej opodatkowanej grupy. W USA oprócz głównych podatków (federalnych) płaci się także podatki stanowe i lokalne. Dla przykładu – w Kalifornii jest dziewięć progów podatku stanowego (od 1% do 12.3%). W 2013 roku maksymalna stawka podatkowa całkowita (łącząca podatki federalne, stanowe i lokalne) wyniosła 48.1%.

Wysokość podatków różni się w zależności od statusu osoby, są też kwoty wolne od podatku oraz liczne odliczenia – na dzieci, na koszty związane z pracą (nawet na pranie chemiczne garnituru czy wynajem samochodu), leczenie itp. Dziewięć stanów nie ma podatku dochodowego (Alaska, Floryda, Nevada, New Hampshire, South Dakota, Tennessee, Texas, Washington i Wyoming).

 

PO DRUGIE: SKŁADKA EMERYTALNA

Emerytura przysługuje również graczom NBA. Ligowy plan emerytalny zakłada wypłacanie koszykarzom emerytury, kiedy przekroczą 50. rok życia (chyba, że zawodnik zdecyduje się na wcześniejszą emeryturę – 5 lat wcześniej). Dla koszykarza z 10-letnim stażem pierwsza emerytura wyniesie 60 tysięcy dolarów rocznie, z wiekiem wzrośnie do 200 tysięcy dolarów rocznie. Ale nie ma nic za darmo – w zamian każdy zawodnik jest zoobowiązany do odkładania na składkę emerytalną od 5 do 10 procent zarobków (takie przepisy obowiązują od 2012 roku).

 

PO TRZECIE: USŁUGI AGENTA

Gracz NBA nie istnieje bez swojego agenta. Dobry agent nie tylko szuka klubu dla swojego zawodnika i negocjuje kontrakt, ale pilnuje, by wypłata na pewno przychodziła i pomaga w codziennych problemach. W USA agenci sportowi biorą za swoje usługi 4% wynegocjowanego przez siebie kontraktu. To i tak lepiej niż w Europie, gdzie agentom przypada 10-15% wypracowanego kontraktu.

 

PO CZWARTE: SAMO ŻYCIE

Zostają jeszcze wydatki na godne życie na życie na poziomie NBA. Trudno wyobrazić sobie dwumetrowego koszykarza, który mieszka w bloku (po to wielu przeszło na zawodowstwo, żeby z blokowiska się wyrwać), albo na małym osiedlu. Zero prywatności ze strony kibiców i dziennikarzy. Zero bezpieczeństwa, warunków do odpoczynku po meczach i do ćwiczeń. Brak szacunku. Kupno rezydencji, czyli po polsku po prostu dużej willi ze sporym ogrodem, nie jest w tym przypadku przejawem uderzenia „wody sodowej” do głowy, tylko koniecznością. To wydatek przynajmniej 3 milionów dolarów, ale w największych miastach ta kwota nie wystarczy.

Naturalne jest, że kupno nieruchomości to także inwestycja na przyszłość lub zabezpieczenie dla dzieci, stąd wielu zawodników NBA wyda o wiele więcej niż 3 miliony, decydując się na rezydencję z kilkoma sypialniami i odpowiednimi udogodnieniami (w tym przypadku podaję ceny przybliżone, więc wspominanie podatku od nieruchomości zupełnie sobie daruję).

Dochodzą jeszcze koszty związane z utrzymaniem takiej rezydencji. Za służbę odpowiedzalną np. za strzyżenie trawy, dbanie o ogródek, utrzymanie basenu oraz za pokojówkę trzeba zapłacić i to słono. Kwota ta łatwo przekroczy 100 tysięcy dolarów na rok, co łącznie daje sumę 1 miliona w ciągu 10-letniej kariery. Szok? Takie są stawki w USA.

 

DODATKOWE PRZYCHODY I WYDATKI

Zawodnicy NBA poza pieniędzmi z kontraktu, mają także dochody z kontraktów reklamowych i innych źródeł. Tutaj mówimy jednak o największych gwiazdach, także tych przychodów nie uwzględniam w moim artykule, tak samo jak nie uwzględniam takich wydatków jak wychowanie i edukacja dzieci (za studia słono się płaci!), koszty związane z kupnem i utrzymaniem samochodu czy po prostu koszty codziennego życia. Pieniędzy oddanych na cele charytatywne lub na założenie własnej fundacji, albo alimentów też nie liczę, a to wszystko w NBA jest chlebem powszednim.

 

ILE NAPRAWDĘ STRACILI BANKRUCI Z NBA

Allen IversonZałóżmy sobie, że mamy koszykarza, który podczas 10-letniej kariery w NBA podpisał kontrakty warte 100 milionów dolarów. Z tak okrągłej sumy teraz musi odjąć minimum 35% na podatki, minimum 5% składki emerytalnej, 4% na opłacenie agenta oraz minimum 4 miliony dolarów na dom. Oznacza to, że z zakontraktowanych 100 milionów dolarów zostaną mu „zaledwie” 52 miliony (pamiętając, że jest to najbardziej optymistyczny scenariusz, jeśli koszykarz wykręci się od większych podatków, zdecyduje się na mniejszą składkę emerytalną i będzie skąpił na dom).

Tym sposobem można łatwo zauważyć, że jakąkolwiek straconą kwotę zobaczycie w tabloidowym nagłówku przy nazwisku koszykarza – bankruta, w rzeczywistości stracił on maksymalnie „tylko” połowę tej kwoty. Zakładając najwyższe podatki, najwyższą składkę emerytalną i 8 milionów na dom, nasz bankrut ze 100 milionów dolarów przehulał „tylko” 30 milionów!

 

DOBRZE, ALE GDZIE TE PIENIĄDZE?

Pieniądze stracone przez gwiazdy NBA, nawet jeśli o połowę mniejsze, niż podają to media, to wciąż grube miliony. Fortuny, których nikt z nas nigdy nie zobaczy na własne oczy. To wciąż niewyobrażalne, jak można je stracić. Statystyki są bezlitosne: 60% graczy NBA ma puste konto po 5 latach od przejścia na emeryturę (w NFL mówi się o nawet o 78% zawodników!). Jakie są tego przyczyny?

 

  • Brak rozwagi w wydawaniu (przysłowiowa „woda sodowa” uderzająca do głowy) – wywodzacy się z biedy koszykarze po otrzymaniu milionów zaczynają myśleć, że ich pieniądze są „nieskonczone”, tak jak my nie dopuszczają do siebie myśli, że zarobione przez nich astronomiczne kwoty można po prostu wydać do zera. Widząc, jak milionerzy z ich otoczenia wydają na prawo i lewo, są wręcz przekonani, że mają taki sam obowiązek. Brakuje im widzy finansowej (pojęcia takie jak planowanie budżetu czy konta oszczędnościowe są dla nich obce), sama liga próbuje ich uświadomić, ale robi to nieskutecznie. Dodajmy do tego, że koszykarze rzadko kiedy płacą swoje rachunki, robią to ich menedżeży, agenci, rodzice czy nawet przyjaciele, a sami zainteresowani niekiedy mogą nawet nie znać stanu swojego konta.
  • Czas trwania kariery – gwiazdy grają latami, ale przeciętny czas trwania kariery w NBA wynosi jedynie 4.8 roku, a więc niezbyt wiele, by dorobić się milionów. Kiedy zawodnik myśli, że nie musi dbać o wydatki, bo zdąży jeszcze oszczędzić, nagle budzi się w rzeczywistości, gdy w lidze nie ma już na niego miejsca. Mowa tu o mniej znaczących zawodnikach, ale taki los spotkał też np. Latrella Sprewella.
  • Złe inwestycje – wielu graczy próbuje myśleć o przyszłości, ale z powodu niewiedzy, złych doradców lub po prostu oszustów, traci fortuny na nietrafionych inwestycjach (np. Antoine Walker stracił część fortuny inwestujac nieprzemyślanie w nieruchomości i prywatne firmy, Derrick Coleman stracił na nieruchomościach w Detroit i następnie przymusowo zaciągnietych kredytach, Scottie Pippen, Rick Mahorn i Vin Baker także wyłożyli się inwestujac w nieruchomości).
  • Złe towarzystwo i dobór partnera – może to i banał, ale zwłaszcza młodzi koszykarze wydają krocie na pomoc swoim biednym kolegom z podwórka, kupując im drogie ubrania, najlepszą biżuterię, płacąc tysiące dolarów za kolacje w najlepszych restauracjach. Kupując mieszkania i luksusowe samochody bliższej i dalszej rodzinie. Allen Iverson wydaje się tu być najlepszym przykładem. Nie zapomnijmy o nieudanych małżeństwach – podział majątku i alimenty mogą zaboleć. Najbardziej ekstremalne przykłady to Shawn Kemp (nie był w stanie spłacać swoich sześciu partnerek, z którymi miał siódemkę dzieci), Kenny Anderson (ósemka dzieci z pięcioma kobietami) oraz Jason Caffey (dziesięcioro dzieci z ośmioma różnymi kobietami, aresztowany za niepłacenie alimentów!). Natomiast Charles Barkley, Vin Baker, Antoine Walker, Allen Iverson i wielu innych wydało miliony w kasynach.

 

ŁAPU-CAPU, CZYLI NAJGŁUPSZE DECYZJE FINANSOWE GRACZY NBA:

  • Scottie Pippen stracił 4 miliony dolarów, dając się naciągnąć na zainwestowanie w odrzutowiec jednej z korporacji (odrzutowiec nigdy nawet nie wystartował).
  • Eddy Curry wziął w Las Vegas kredyt na 580 tysięcy dolarów, oprocentowanie wynosiło 85% (jest to legalne tylko w Nevadzie).
  • Latrell Sprewell w 2004 roku odrzucił 3-letni kontrakt z Wolves warty 21 milionów dolarów oznajmiając, że „musi jakoś wyżywić rodzinę” (żadnej innej oferty już nigdy nie dostał).
  • Derrick Coleman zaciągnął kredyty u kilkudziesięciu (!) różnych źródeł na kwotę około 5 milionów dolarów, w 2010 roku musiał ogłosić się bankrutem.

 

4 myśli na temat “Jak byli gracze tracą wszystko, co zarobią w NBA (i dlaczego to nieprawda)…

  • 7 lutego 2015 o 20:05
    Permalink

    Ja uważam, że i tak trzeba mieć nie po kolei pod sufitem, żeby takie pieniądze przejeść i tu niestety nasz AI jest najgorszym przykładem:) Biali nie potrafią skakać, a czarni myśleć o przyszłości…

    Odpowiedz
  • 19 lutego 2015 o 18:17
    Permalink

    Niekoniecznie jest tak że to „czarni” wszystko tracą. Nawet w Polsce są takie sytuacje ze zwycięzcami naszego lotto. Ktoś kto prawie całe życie nie miał kasy na drogie rzeczy, po prostu rodzinie starczało na opłaty, podstawowe wydatki na życie , tanie ubrania itd. nagle dostają miliony. Prawdą jest to że w NBA jest więcej czarnoskórych zawodników a spora ich część pochodzi z biednych rodzin. Biorąc za przykład np. zawodnika który w NBA grał 5 lat. Zarobił 20 mln z czego po podatkach zostało mu 14 mln. Automatycznie kupuje się jakieś luksusowe samochody (dla siebie, dla żony, dla kogoś jeszcze), duży dom i już zostaje może nawet 2 mln mniej. Chodzisz w ubraniach min. Nike których masz i tak za dużo, dochodzą kilkakrotnie większe wydatki na życie i krótko po zakończeniu kariery zaczynasz finansowo wszystko od 0 bo po 5 latach kończą się jakiekolwiek dochody ( bo przecież rodzina nie będzie pracować mając zawodnika NBA).
    Jestem przekonany że ty również domyśliłbyś się że nie można wydawać tyle kasy bo kiedyś się to skończy.
    Teraz wydaje Ci się że Postąpiłbyś inaczej ale tak myśli 99% ludzi którzy w kilka sekund stają się milionerami.

    Odpowiedz
  • 12 sierpnia 2018 o 13:57
    Permalink

    Właśnie skończyłem czytać książkę o Iversonie życie to nie gra i jak czytam o treningach, albo jego wypowiedziach, że swoje minięcia zawdzięcza treningowi to mnie rozwala. Szkoda ze AI był takim debilem poza boiskiem, mógł grać dłużej i lepiej, ale jak coś wychodzi samo z siebie jak się nie trzeba starać bo się jest lepszym to tak to się kończy. Nie rozumiem jak można wystawić do wiatru dzieciaki z kampu które miały obiecane spotkanie z idolem, jak można się nie pojawić na akcji charytatywnej której się użycza nazwiska by pomóc, co trzeba mieć w głowie by tak się zachowywać poza meczem. Szkoda że w jego całej karierze zawsze trafiał się jakiś człowiek klub który dawał mu szanse, a może jakby dostał po dupie wcześniej to by się coś nauczył. Nikt tego nie wie, ale jest mi bardzo smutno czytając jego historię bo byłem jego idolem, wychowywałem sie w czasie jego najlepszej gry, no może też jego, bo okres Jordana też był moim. Wiec powiem szczerze bardzo mi z tego powodu przykro, ale może wcześniej zastosowana terapia szokowa dała by lepszy efekt.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *