Sixers – Bulls 116:96
Sixers odnieśli 50 wygraną w sezonie pokonując w wyjazdowym meczu Chicago Bulls 116:96. Philadelphia konsekwentnie wygrała każdą kwartę spotkania nie dając przeciwnikom żadnych szans.
Oba zespoły przystąpiły do spotkania osłabione brakiem podstawowych graczy. Wśród gości zabrakło Jimmiego Butlera, natomiast gospodarze musieli sobie radzić bez swoich dwóch asów Lauri Markanena i Zacha LaVinea, który pogrążył Sixers w ich ostatnim meczu. Chciago dodatkowo nie mogli liczyć na Otto Portera Jr. i Krisa Dunna, którzy zwykli być solidnym wsparciem.
Wobec tak mocno osłabionego składu, Bulls nie byli w stanie zagrozić Szóstkom i przegrali swój 58 mecz w sezonie. Warto wspomnieć, iż w tym pojedynku mogliśmy mieć okazję oglądać dwóch ex-filadelfijczyków, JaKarra Sampsona i Timothe Luwawu Caberrota. Pierwszy z nich, którego pamiętamy z ciężkich lat tankowania zagrał bardzo dobre spotkanie, rzucił 29 pkt na skuteczności 64% dodając do tego 8 zbiórek i 2 bloki i trzeba przyznać, że prezentował się bardzo dobrze, a swoje punkty zdobywał na wiele sposobów. TLC natomiast uzbierał skromniejsze 14 pkt posyłając piłkę do obręczy pięć razy na 12 prób.
W szeregach Sixers natomiast zadebiutował Greg Monroe, który zaliczył solidne 9 pkt. Najlepsze zawody wśród gości rozegrali Joel Embiid i JJ Redick, którzy na swoje konto zapisali 20 i 23 pkt. Trener Brett Brown wobec mocno osłabionych przeciwników nie eksploatował nadmiernie podstawowych graczy pozwalając więcej pograć zawodnikom rezerwowym.
Wygrana nie daje jeszcze Sixers pewnego 3 miejsca na wschodzie, do osiągnięcia tego celu potrzebna jest jeszcze jedna wygrana. Phila do rozegrania ma jeszcze dwa spotkania, jedno przeciwko Miami Heat we wtorek i dzień później ponownie przeciwko Chicago Bulls.