Sixers – Hawks 129:112
Sixers rozpoczęli mecz pełni energii, ogrywając gości niczym przedszkolaków. Albo może trafniej byłoby napisać, że Sixers ogrywali w pierwszej kwarcie Hawks tak, jak Bucks ogrywali ich samych w poprzednim spotkaniu? W każdym razie wynik 17-5 po czterech minutach gry i wygranie tej ćwiartki 41-24 mówią same za siebie… W drugiej odsłonie gra była już wyrównana, filadelfijczycy utrzymali więc swoją przewagę i druga część spotkania miała być tylko formalnością.
Chyba już domyślacie się, co wydarzyło się po zmianie połów, prawda? No cóż, nie trzeba tu geniusza, wystarczy kilka obejrzanych spotkań żeby doskonale wiedzieć, że Sixers jest dużo łatwiej wypracować dwucyfrową przewagę, niż ją utrzymać. W trzeciej kwarcie oglądaliśmy więc (dosyć oczekiwaną) zamianę miejsc. Goście z Atlanty zaczęli grać główną rolę w tym widowisku, spychając gospodarzy na drugi plan. Hawks byli lepsi 40-22 w dużej mierze dzięki Hunterowi (14 punktów w tej kwarcie), ale to trójka Younga (10 punktów) tuż przed syreną dała im pierwsze w meczu prowadzenie (92-91).
Liczycie na thriller w końcówce i zacięty pojedynej do ostatniej akcji? Do ostatniej kropli potu? Czeka Was niespodzianka! Joel Embiid miał bowiem inne plany i coś do udowodnienia w związku z nieobecnością Bena Simmonsa i słabym występem przeciwko wspomnianym Bucks. W Embiidzie obudziła się bestia, którą chcielibyśmy oglądać jak najczęściej. Żaden zawodnik Hawks nie miał na niego odpowiedzi. Aż 22 punkty w czwartej kwarcie sprawiły, że „Jastrzębie” odleciały do domu głodne, a Embiid usłyszał okrzyki M-V-P od uradowanej publiczności, która jeszcze niedawno na niego buczała.
Sixers wygrali finałową odsłonę 38-20, a Embiid zaliczył rekordowe w karierze 49 punktów, trafiając 17 z 24 rzutów z gry i 14 z 15 z linii rzutów wolnych. Swój dorobek powiększył o 14 zbiórek, 3 asysty, 3 przechwyty i 1 blok. To największa zdobycz punktowa zawodnika Sixers od czasów Allena Iversona i pierwsza linijka 49/14 od ery Mosesa Malone’a.
Tobias Harris dodał 25 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty, a przebudzony z dwu-meczowego tureckiego snu Furkan Korkmaz dodał z ławki 15 oczek i 6 zbiórek. Co ciekawe, każdy zawodnik z pierwszej piątki zablokował jeden rzut rywali. Wśród nich prym wiedli Young (28 punktów, 7 zbiórek, 10 asyst), Hunter (22 punkty, 7 zbiórek) i Collins (21 punktów, 9 zbiórek).
Kolejny mecz w środę z Cavaliers, następnie w czwartek przeciwko nowojorskim Knicks.