20 rocznica zdobycia mistrzostwa (1982/83)
Artykuł opublikowany na Sixers.pl pierwotnie 13 kwietnia 2003 roku. Przypominamy go w ramach serii „Powrót do przeszłości”, abyście mieli dostęp do najlepszych i najciekawszych tekstów z historii tego serwisu.
Sezon 1982/83. Moses Malone. Julius „Dr. J” Erving. Bobby Jones. Maurice Cheeks. Billy Cunningham. Andrew Toney. Gwiazdy NBA. Dzięki nim Sixers kończą rozgrywki z bilansem 65-17. Wygrywają 12 z 13 meczów play-offs. Zdobywają we wspaniałym stylu mistrzostwo NBA pokonując Los Angeles Lakers 4-0. Czekali na ten tytuł całe 16 lat. To ich trzeci i jak na razie ostatni w historii. Ale od początku…
15 września 1982 roku ówczesny właściciel Sixers, Harold Katz, sprowadził Mosesa Malone’a z Houston Rockets za gigantyczny jak na tamte czasy kontrakt w wysokości 13.2 milionów dolarów, opiewający na 6 lat. Katz razem z trenerem Sixers, Billy Cunningham’em, podpisali też kontrakt z 26-cio letnim debiutantem Marckiem Iavaronim. Powstał problem, bo w Sixers był już świetny obrońca, Bobby Jones. Billy Cunningham był tym, który miał wylądować na ławce rezerwowych i jak prawdziwy profesjonalista, nie miał z tym najmniejszego problemu. Tym samym zespół z Philadelphii skończył kompletować wspaniały skład, którego tworzenie rozpoczął w 1976 roku. Wtedy właśnie w Mieście Braterskiej Miłości zaczął grać Julius „Dr J” Erving. Od tego czasu Sixers trzy razy awansowali do finałów i za każdym razem przegrywali.
Anegdota mówi, że tuż po transferze Moses Malone podszedł do Katza i powiedział mu: „Nie martw się, Harold. Zamierzamy wygrać coś około 70 gier”. I właśnie z takim nastawieniem Philadelphia 76ers rozpoczęła rozgrywki 1982/83.
Szybko się okazało, że stworzono jeden z najlepszych zespołów w historii NBA. Obecnie w Dziesiątce Najlepszych Drużyn Wszechczasów. Już w pierwszych meczach Malone grał genialnie zdobywając kolejno 29 punktów i 17 zbiórek, 28 punktów i 13 zbiórek oraz 28 punktów i 19 zbiórek. Przez pierwszych 14 spotkań nikt nie potrafił pokonać 76ers. Trudno w to uwierzyć, ale wygrali oni też 50 z pierwszych 57 gier. To nie zdarza się często. W tym czasie Katz zdecydował się na jeszcze małą korektę w składzie. Sprzedał debiutanta Russa Schoene’a do Indiany za Clemona Johnsona i Reggiego Johnsona. Jak powiedział po latach jeden z członków tej drużyny, obrońca Clint Richardson, prawdopodobnie Schoene ma do dzisiaj wielki żal za to, ze wtedy z niego zrezygnowano.
Często po meczu zdarzało się, że trener Cunningham, Katz oraz bardzo popularny wtedy komik i Bill Cosby spotykali się w biurze po meczu i świętowali wygraną wypaleniem cygara. A powodów było wiele, bo oprócz zwycięstw, panowie mogli się cieszyć również z obecności średnio 15 775 kibiców na każdym meczu, co było wtedy absolutnym rekordem.
A tymczasem Sixers nadal siali postrach na parkietach NBA. Grali już troszeczkę gorzej z powodu kontuzji Malone’a, który narzekał na bolące kolano. Nie wygrali więc 70 spotkań, tylko pięć mniej, kończąc sezon z 17 porażkami. Był to wtedy drugi najlepszy wynik w historii NBA. Zdobywali też przeciętnie 112.1 ppg i również żadna inna drużyna nie mogła się poszczycić niczym podobnym. Rekord gonił rekord…
Nastało to, na co Sixers czekali przez cały sezon, czyli play-offs. Philadelphia była oczywiście na pierwszym miejscu na Wschodzie i w całej lidze. Moses Malone wypowiedział wtedy słynne do dzisiaj słowa „Fo-Fo-Fo”. Grano wtedy tylko w trzech rundach play-offs i miało to oznaczać, że Sixers w każdej pokonają rywala 4-0 i nie przegrają żadnego spotkania. Ale zanim rzeczywiście miało do tego dojść, kolejni zawodnicy Sixers byli nagradzani przez NBA; nagroda MVP sezonu zasadniczego powędrowała do rąk Mosesa Malone’a (25.8 ppg). Bobby Jones, który sam zaproponował, ze będzie wychodził z ławki, został Najlepszym Rezerwowym NBA. Do tego Malone i Erving (19.0 ppg) trafili do „All NBA First Team”, natomiast Maurice Cheeks, Bobby Jones i ponownie Malone dostali się też do „All-Defensive First Team”.
W pierwszej rundzie Sixers grali z New York Knicks. Nie pozostawili nikomu wątpliwości, że wzięli sobie do serca słowa Malone’a o rozbijaniu każdego przeciwnika w czterech spotkaniach. Pierwsze dwa mecze w Philadelphii łatwo wygrali 112-102 i 98-91. W Nowym Jorku było już trochę trudniej, ale wygrane 107-105 i 105-102 dały im awans do kolejnej rundy.
Tam już czekali Milwaukee Bucks, którzy pokazali, że nie czują respektu przed przeciwnikiem. Po pierwszym, bardzo nerwowym i zaciętym meczu zakończonym dogrywką Sixers zdołali jednak wygrać 111-109. Dwie kolejne wygrane przyszły już znacznie łatwiej: 87-81, 104-96. Sixers byli już o krok od finałów, a jednak Bucks postanowili nie poddawać się od razu i wygrali czwarty mecz 100-94. Legły marzenia Malone’a o przejściu przez play-offs bez porażki, ale Sixers i tak awansowali do finału po wygraniu piątego meczu z Bucks 115-103.
W finałach Sixers musieli się zmierzyć z Lakers. To właśnie „Jeziorowcy” pokonali Philadelphię w 1980 i 1982 roku. Teraz miało być inaczej. Prześladowani kontuzjami Lakers grali bez skrzydłowego Jamesa Worthy’ego i z lekko kontuzjowanymi Normanem Nixonem oraz Bobem McAdoo. Sixers zostali tym sposobem czwartą w historii drużyną, która przeszła przez finały wygrywając 4-0. Jednocześnie ustanowili bezprecedensowy wynik spotkań posezonowych 12-1. Co zadziwiające, Philadelphia wygrała każde ze spotkań przegrywając po pierwszej połowie. „Nie pozwolilibyśmy nikomu zagarnąć naszego tytułu” – mówił Malone, który zdobył MVP Finałów.
I rzeczywiście, w każdym spotkaniu z LA jego drużyna była wyraźnie lepsza (113-107, 103-93, 111-94, 115-108). W meczu otwarcia Malone rzucił 27 punktów i zebrał 18 piłek, a w finałowym spotkaniu zdobył 24 punkty i aż 23 zbiórki. Był nie do zatrzymania w obronie, a gwiazda pokonanych Kareem Abdul Jabbar nie mógł zaliczyć występów przeciwko niemu do zbytnio udanych. „Nie było nic ładnego w tym, co zrobiliśmy w finałach” – mówił Julius Erving dodając: „To było piękne”. Kluczem do zwycięstwa była skuteczność w finałowych kwartach (które Sixers wygrali 124-79) oraz postawa, zwłaszcza w ataku, Andrew Toney’a. W sezonie zasadniczym był on drugim strzelcem Sixers ze średnią 22.0 ppg, a po finałach tak mówił o nim Magic Johnson: „Toney był kimś. Nie umieliśmy go zatrzymać. Żaden z nas, nawet nasz as w obronie Michael Cooper. Tak szczupły gracz jakim był Cooper potrafił kryć każdego i uniemożliwiać mu rzuty. Kiedy grał przeciwko Toney’owi, to nie potrafił go nawet dotknąć”. Po latach Magic tak wspominał tą rywalizację: „Sixers byli w tych czasach najlepszym zespołem. Po prostu wspaniałym. I wiedzieliśmy to zanim jeszcze zaczęliśmy z nimi grać„.
W kolejnych sezonach Sixers nie powtórzyli już tych sukcesów, zdziesiątkowani przez kontuzje. Rok później mieli bilans 52-30 i przegrali z New Jersey Nets w pierwszej rundzie play-offs. W sezonie 1984-85 doszli do finałów konferencji gdzie przegrali z Boston Celtics 1-4. W kolejnych rozgrywkach nie sprostali w drugiej rundzie Milwaukee Bucks (1-4). Później odszedł Malone i Sixers długo nie mogli wpaść w dobry rytm. Ale wszyscy, którzy przyczynili się do osiągnięcia Mistrzostwa w 1983 roku spotkali się w First Union Center 20 lat później. W połowie sezonu 2002-03 zostali uhonorowani przez Philadelphię za wspaniałe wyniki i rekordy zwieńczone pierścieniem mistrzowskim. „20 lat, to dla wielu zgromadzonych tu młodych ludzi kawał czasu, ale dla nas… to było przed chwilą” – powiedział wtedy Moses Malone.