Sixers – Lakers 104:107
Dzisiejszej nocy pomimo przewagi własnego parkietu gracze Philadelphii 76ers nie byli w stanie pokonać prowadzonych przez Luke’a Waltona Los Angeles Lakers. Ekipa z Miasta Aniołów zwyciężyła po Game-Winnerze Brandona Ingrama.
Szóstki rozpoczęły tę rywalizację w nadchodzącym zestawieniu: [PG] Ben Simmons, [SG] Jerryd Bayless, [SF] JJ Reddick, [PF] Robert Covington, [C] Joel Embiid.
W spotkanie lepiej weszli goście z Kalifornii, którzy już na samym początku objęli prowadzenie. Sixers nie dali za wygraną i po kilku minutach wypracowali sobie 3 punktową przewagę, która jak się później okazało, była ich jedyną na przełomie całego spotkania. Wszystko to za sprawą świetnej postawy rezerwowych Jeziorowców. Wchodzący z ławki Jordan Clarkson oraz Julius Randle zdobyli po 16 punktów, z kolei każdy ze starterów miał na swoim koncie przynajmniej 10 oczek.
Nieco inaczej sytuacja wyglądała po stronie Philadelphii. Prym w zespole Bretta Browna wiódł przede wszystkim Joel Embiid, autor 33 punktów, 7 zbiórek i 6 asyst. Swoje dołożył również Ben Simmons, który zaliczył kolejne Triple-Double w tym sezonie (12 pts, 13 reb, 15 ast).
Bolączką gospodarzy były jednak straty, które w głównej mierze przyczyniły się do porażki. Łącznie zaliczyli ich aż 18.
Wraz z upływem czasu Lakers wypracowywali sobie coraz to większą przewagę. Na początku czwartej kwarty różnica punktów wynosiła już 15. Dwie z rzędu trójki Embiida pozwoliły jednak nawiązać Szóstkom kontakt i powrócić do spotkania.
W ostatnich minutach gry sytuacja zrobiła się napięta, bowiem wynik był wyrównany. Na 35 sekund przed końcową syreną na tablicy widniał remis, 104:104. Lonzo Ball zdecydował się na szybki rzut zza łuku, lecz był on niecelny. Kolejna akcja Szóstek również nie przyniosła efektów i ostatnie posiadanie należało do gości z Los Angeles. Błąd w kryciu wykorzystał Brandon Ingram, który tuż przed końcem starcia trafił za trzy, zapewniając tym samym triumf swojemu zespołowi.
Dla Sixers jest to już druga z rzędu porażka. Ekipę z Pensylwanii czeka teraz seria trzech spotkań wyjazdowych – z Cavaliers, Pelicans oraz Timberwolves.
Grają jak frajerzy ostatnio. Popatrzcie na rozegranie koncówki kazdej kwarty mamy piłkę i ją gubimy dając kontrę rywalom. Na koniec 3Q bylo -5 i nasza pilka a skonczylo sie stratą i 2+1. Czemu idioci nie grali akcji do konca czasu to by zostało 3 sekundy na akcję LAL. Na te straty to juz sie smieje przez łzy a to co zrobił Redick w koncowce to woła o pomstę do nieba.
Zamast mieć bilans 15-9 to mamy 13-11. Ja sobie robię chwilową przerwe od ogladania bo moja psychika na tym cierpi
Masz rację, ja też mam już dosyć. Chyba jakiś mały detoks by się przydał od oglądania.
Ależ to jest frustrujące. Do dwóch ostatnich meczów zasiadałem z pewnością, że wpadną kolejne W, bo przegrać u siebie z Suns i LAL to jest sztuka. A tu dwie porażki… O ile z Phoenix jestem w stanie zrozumieć, bo Booker zagrał niesamowitą końcówkę i nikt by go nie zatrzymał, tak ta wczorajsza przegrana to był dramat. Jak można smallballowym Lakersom pozwolić na 15 zbiórek w ataku?! Brown mało nie wybuchł przy linii. Na plus z pewnością Holmes. Jego energia była niesamowita i gdyby nie on, to pewnie skończyłoby się blowoutem. Ciekawe tylko, czy będzie dostawał więcej szans po takim występie, czy całkiem wyleci z rotacji po pozyskaniu Trevora Bookera.
Mam nadzieję że Booker da troche energii z ławki bo Amir wyglada coraz słabiej.
Zaczynam się utwierdzać w przekonaniu żeby po sezonie odpuscic Redicka bo oprocz trojek to on niewiele wnosi a ostatnio mu nawet nie siedzi rzut za bardzo. No i zdarzają mu sie glupie straty jak dzis.
Po takich porażkach widac że jeszcze sporo pracy przed nami zeby stać się mocną ekipą. Wczesniej bylem przeciwny żeby sciagac jakiegos super stara ale teraz bym wzial w ciemno.
całe szczęście, że się pozbyliśmy tego lesera Jahila. Talent ogromny jak GOP, ale w głowie samo powietrze jak w pustaku. Zyskalismy więcej niż moglismy przy obecnej wartości Okafora. No i spadł Nick, kula u nogi. Dla mnie więcej niż 100% z tej wymiany wyciągnęli.