Heat – Sixers 108:128
W trzecim starciu pierwszej rundy fazy Play-Offs Philadelphia 76ers pokonuje Miami Heat 128:108 obejmując tym samym ponowne prowadzenie w serii (2:1).
Do wyjściowego składu Szóstek po dłuższej przerwie powrócił Joel Embiid. 24-letni center rodem z Kamerunu w trakcie dzisiejszej potyczki nosił jednak maskę ochronną. Przed rozpoczęciem spotkania wiele spekulowało się o tym, jaki pomysł na powstrzymanie JoJo zrodzi się w głowie szkoleniowca zespołu z Florydy – Erika Spoelstry.
Do rywalizacji z Heat Brett Brown posłał dzisiaj następującą piątkę: [PG] Simmons, [SG] Redick, [SF] Covington, [PF] Saric, [C] Embiid.
W pierwszych minutach gospodarze wyglądali na niezwykle nabuzowanych. Trzy nieudane akcje gości na otwarcie z pewnością dodatkowo ich zmotywowały. Znać o sobie bardzo szybko dał Embiid, który popisał się efektownym blokiem, by następnie dwukrotnie trafić z linii. Sixers usiłowo szukali na czystych pozycjach JJ Redicka. Nie był to jednak najlepszy pomysł, bowiem weteran rodem z Tennessee nie miał swojego dnia i na przełomie całego meczu trafił zaledwie jeden z pięciu rzutów zza łuku. Swoją dominację kontynuował jednak JoJo, który ewidentnie chciał pokazać Whitesideowi, że będzie to dla niego okropny wieczór. Miami mimo wszystko pozostawało przy swoim szybkim stylu gry, przez co 76ers mieli drobne problemy z ustawieniem się w obronie. To właśnie dzięki temu gospodarze wciąż byli na prowadzeniu (10:9). Po nieco ponad 4 minutach Embiid opuścił parkiet, a w jego miejsce zameldował się Amir Johnson. Brak 24-latka był wyraźnie odczuwalny, szczególnie w defensywie, lecz mimo wszystko dobra postawa m.in. Roberta Covingtona nie pozwoliła gospodarzom odskoczyć. W międzyczasie na parkiecie zjawił się Marco Belinelli, jedna z kluczowych postaci tego starcia. Jeszcze w pierwszej kwarcie Włoch trafił 4 na 4 rzuty, pomagając Szóstkom w ucieczce (32:21). Swój dzień miał jednak również rezerwowy gospodarzy, Justise Winslow, który sypał zza łuku jak szalony. To dzięki niemu na koniec ćwiartki goście prowadzili jedynie 37:33.
Drugą część starcia obie ekipy rozpoczęły od regularnych pudeł, które wybiły je nieco z rytmu. Po chwili doszło do spięcia pomiędzy Justinem Andersonem a Dwyanem Wade’m. Weteran z Miami pociągnął wychowanka Uniwersytetu Virginia za rękę, tym samym powalając go na ziemię. Koniec końców obaj panowie zostali ukarani przewinieniem technicznym. Jakiś czas po tym wydarzeniu Anderson zrewanżował się Heat, trafiając po raz pierwszy w tej kwarcie, w dodatku zza łuku. Swoich pierwszych oczek doczekał się również Ben Simmons, który lay upem zakończył efektowną akcję indywidualną. Sixers prowadzili wówczas 42:38.
W pewnym momencie drugiej ćwiartki zrobiło się groźnie. Podczas walki o zbiórkę maska Joela Embiida pękła i była niezdatna do użytku, z kolei jej fragmenty walały się po parkiecie. Jak się później okazało, sztab gości był przygotowany na taką okoliczność i miał przygotowane zapasy. Mimo wszystko JoJo zasiadł na jakiś czas na ławce rezerwowych.
Kolejne 24 minuty spotkania były niezwykle emocjonujące. Obie drużyny szły łeb w łeb, cios za cios. Żadna ze stron nie była w stanie wypracować sobie większej przewagi, niż ta różnicą 3 czy 4 oczek. Wiele się wówczas działo. Winslow i Belinelli kontynuowali swoje show, Simmons zaczął zdobywać punkty (trafił nawet jumpera z półdystansu!), swoje robił również Saric (ostatecznie 21 pts, 7 reb, 4 ast). Indywidualne popisy nie wystarczały jednak do odskoczenia z wynikiem.
Dopiero początek czwartej kwarty zwiastował lepszy okres dla Philly. Kilka zdobytych punktów z rzędu pozwoliło na finalne wypracowanie sobie większej przewagi (105:95). Przerwy na żądanie wykorzystywane przez Erika Spoelstrę nie przynosiły owoców w postaci zmniejszenia starty. Heat co prawda trafiali (mimo sporych problemów z wypracowaniem sobie akcji w niektórych sytuacjach), lecz nie regularnie, a w dodatku nie potrafili powstrzymać ataków 76ers. Przewaga stopniowo rosła, aż osiągnęła pułap 15 oczek na niespełna 2 minuty przed końcową syreną. W grze podopiecznych Bretta Browna ciężko było wówczas doszukać się braku doświadczenia w postaci błędów. Wszystko szło po ich myśli.
Ostatecznie Sixers pokonują Miami 128:108 i ponownie obejmują prowadzenie w tej serii. Kolejna potyczka pomiędzy obiema ekipami będzie miała miejsce w sobotę o godzinie 20:30 czasu polskiego.
Dobra pierwsza połowa, gdyby nie wystrzał Winslowa to by było +10, chłop trafia wszystko, a nie jest to sprawdzona opcja…
Jojo zaklada juz trzecią maske, ale za to Whitesead 4 faule i Adebayo 3 faule w Q3
Super że Embiid wrócił, bo musi złapać rytm po takiej przerwie. Choć w tym meczu w ataku poza wymuszaniem fauli nie jest zbyt mocnym punktem zespołu :/
widać że mu ta maska przeszkadza, ma mocno ograniczone pole widoczności, w obronie mimo wszystko jego obecność pod koszem robi różnicę
Maska zdecydowanie go ograniczała. Widać to było po spudłowanym allay upie czy po tym jak się oglądał, gdzie jest jego gracz w obronie. Nie dość że maska, to jeszcze te gogle. Równie dobrze mógłby grać w hełmie Lorda Vadera ;) ale brak kondycji też był widoczny. Musi złapać rytm meczowy.
ale za to w obronie najjaśniejszy punkt. 10 pkt przewagi, niecale 10 min do konca, mam nadzieje ze dowioza to do konca
Jest dobrze. 12 pt 3:30 do końca. Embiid ważne punkty.
Jest. Nic nie może już się spaprać. 19pt. JEST!
brawo ! 4 kwarta perfekcja, wielu bohaterów miał dzisiejszy mecz, Sarić jak dla mnie jest x-factorem tej serii, jak zresztą każdej w której będziemy grać
Słaba końcówka miami to karma za rozdeptanie maski Embiida przez winslowa w 1 połowie :P A tak na poważnie, 4 kwarta rozegrana po profesorsku, nie było widać ani grama braku doświadczenia. W niedzielę proszę o powtóreczkę i kończymy serię u siebie.
Niesamowite jak Sixers odjechali w czwartej. Z MIA zeszło powietrze, bo przez wiekszość meczu bronili bardzo agresywnie. Biid efektywny w ofensywie w końcówce, a w obronie od początku robił różnicę. Heat muszą być sfrustrowani po takich bęckach biorąc pod uwagę, jak im trójka siedziała. Winslow w pierwszej połowie trafiał wszystko, a w drugiej chyba bez punktów.
Za zatrudnienie Belinelliego należy się chyba pomnik. Dzięki niemu nasza ławka w końcu może nas utrzymywać w grze. Facet jest niesamowity, a pierwsza kwarta kiedy najpierw trafił za 3 z faulem, a później z dalekiego dystansu, to klasa. Nie wiem jak Atlanta mogła puścić takiego gracza za darmo
Mam nadzieję że zostaną z nami JJ, Marco i Ersan bo dają dużą jakość, a Marco z Ersanem to miód z ławki :)
Ogólnie widać, że każda osoba z rotacji ma swoją rolę obecnie, nikt nie ma fochów, atmosfera jest czysta. Taki TJ – stracił minuty na rzecz Fultza, nie powiedział nawet jednego złego słowa, wczoraj wszedł na 5 podczas których zrobił nam praktycznie w pojedynkę +7. Belinelli? Bardzo ważne punkty, rzuty z trudnych pozycji, praktycznie gdy dostaje troszkę wolnego to jestem spokojny o to gdzie piłka wyląduje. Simba? Gra w co którymś meczu mimo to wczoraj to on wyłączył Wade’a i sporo krwi napsuł Heat. Mamy świetnych rollsów których fajnie byłoby przedłużyć. Wywalić Baylessa, nie podpisywać Johnsona i w to miejsce 10tka z draftu (chyba, że wylosujemy jedynkę :D ), można ściągnąć Boldena, który się rozwija w europie.
Kogo realnie można wyciągnąć z tej 10?
Ja widziałbym jakiś Backup dla Joela ( kolejny center wybrany w drafcie :D ) bo Holmes może jednak nie dać rady, albo ewentualnie jakiegoś SG. Z pierwszej grupy w tamtych okolicach kręci się Mohamed Bamba ( w mockach około 7-9 pozycji), bardzo atletyczny, wysoki, bardzo dobry w defensywie center z wysokim potencjałem- porównania do Goberta ( posiada przebłyski rzutu z dystansu w przeciwieństwie do niego) . Innym kandydatem na te pozycje jest Wendall Carter – gorszy od Bamby w defensywie ale potrafiący postraszyć rzutem, dużo lepszy w ofewnsywie, chociaż w tym przypadku nie wiem czy nie byłby to ktoś pokrywający się z Holmesem. Co do graczy obwodowych. Colin Sexton, chociaż ten ruch wiązałby się z pozbyciem TJ’a co jest dla mnie nieakceptowalne, dodatkowo też nie straszy aż tak rzutem, więc opcja średnia. Dużo bardziej pasowałby Mikal Bridges. Gotowy do NBA 3&D, opcja na ławkę gdy Covington schodzi, bardziej konsekwentny od Simby. Dla niego mogłoby się znaleźć miejsce, chociaż tutaj sufit niżej niż u pozostałych graczy. Pod względem owego sufitu zdecydowanie wyżej ceni się Kevina Knoxa, który porównywany jest do Paula Georga ale jego gotowość jest dużo mniejsza. Ogólnie jest z kogo wybierać, trzeba będzie jednak troszkę pohandlować bo mamy w tym roku aż 6 picków, podczas gdy miejsca w składzie starczy max dla dwóch do trzech graczy ( mam nadzieję, że przedłużymy Ersana i Marco). Nie zapominałbym także o Boldenie do którego prawa mamy a wydaje się być bardzo ciekawym graczem.
Panowie, my tu gadu-gadu o „Szóstkach”, a tymczasem z Arsenalu po sezonie odchodzi Wenger. Koniec epoki.
Na Bambe raczej niema szans, jest zbyt wysoko. Najpewnieszy scenariusz to Mikal Bridges, ktory uniwerek miał rzut beretem lub knox, ktory ma porownywalne statystyki lecz jest młodszy-nie znaczy lepszy. Nie wykluczał bym też jakiegoś treidu bo picków jest za dużo i są jeszcze ciekawi gracze w kolejce jak Bolden i Pascenkis.
Jak ktoś zainteresowany draftem, to polecam lekturę https://www.thestepien.com/2018/04/17/sixers-centric-big-board/
trudno o pełniejsze spojrzenie pod kątem Sixers
Marco ma Boski rzut :) Pamiętam jak w pierwszej części sezonu niektórzy pisali, że Bena wszyscy rozpracowali i, że będzie miał kryzys w rookie sezon. A tu serio gość się rozwija i ewidentnie drużyna gra gorzej bez niego.
Wiem, że na podstawie małej próby ale Ben % osobistych ma przyzwoity w PO póki co