Philly Cheesesteak of the Week
Sylvester Stallone był spłukany. Był tak spłukany, że pewnego dnia poszedł pod monopolowy i przypadkowemu kolesiowi sprzedał swojego ukochanego psa za 25$. Później wspominał, że był to najgorszy moment w jego życiu.
Wszystko zmienia się w dniu kiedy Stallone ogląda walkę bokserską Muhammada Ali z nieznanym Chuckiem Wepnerem. Zainspirowany tym pojedynkiem przez 20 godzin, bez snu i jedzenia, tworzy scenariusz filmu. Mimo że nie ma co włożyć do garnka odrzuca propozycje sprzedaży scenariusza warte nawet 325 tyś $, ponieważ nie uwzględniają go w głównej roli. W końcu otrzymuję ofertę, którą przyjmuje bez wahania: 30 tyś $, główna rola i procent z zysków. Z gotówką w ręce idzie wprost pod monopolowy. Czatuje tam 3 dni na faceta, któremu sprzedał psa. Koleś się w końcu pojawia i po targach zgadza się odsprzedać pupila za…15 tyś $ i rolę w filmie.
Film „Rocky” okazuje się potężnym sukcesem. W 1976 roku zgarnia 3 Oscary (z 10 nominacji), w tym za najlepszy film, a Stallone staję się gwiazdą światowego formatu. O grubych milionach, które zarobił nie wspominając. Przy okazji obraz rozsławia same miasto Filadelfia, gdzie był kręcony.
Każdy z nas kojarzy scenę, w której Rocky biegnie przez budzące się do życia ulicę miasta, aby skończyć trening na schodach Muzeum Sztuki z podniesionymi z radości rękoma. Stallone wybrał Philly, bo miasto zrobiło na nim ogromne wrażenie, kiedy jako dzieciak uczęszczał tam do Lincoln High School.
Obrotni Amerykanie szybko „spieniężyli” ten potencjał i dziś lokalizację filmowe to duża atrakcja turystyczna Filadelfii. Każdy szanujący się turysta wbiega po schodach muzeum. Obok stoi elegancki pomnik Rocky`iego, który do dziś jest źródłem kontrowersji. Prawie każda lokalizacja jest opatrzona stosowną tabliczką. Wszystkie można odwiedzić podczas specjalnych wycieczek. Niewątpliwie film przyczynił się do zwiększenia rozpoznawalności miasta w kraju i poza USA.
Ale niewątpliwą siłą filmu, jak i okoliczności jego powstania, jest przesłanie – „Walcz i nigdy się nie poddawaj!” I właśnie takie określenie pasuje mi jak ulał do wyczynów naszej ekipy w ostatnim tygodniu zakończonym eleganckim 3-0, pierwszym miejscem w konferencji, trzecim w NBA i nagrodą Trenera Miesiąca dla Riversa.
Na dzień dobry odprawiliśmy Lakersów – najlepszą wtedy drużynę NBA. Moim zdaniem roztrwonienie przewagi przyniosło więcej plusów niż minusów. Game winner Harrisa scementował drużynę jeszcze bardziej i dodał kolejnego kopa samemu rzucającemu. Lekcję te nasi odrobili perfekcyjnie, co pokazali w meczu z Pacers wygrywając po raz pierwszy bez Embiida. I to jak wygrywając!
Did what we came to do. #HereTheyCome pic.twitter.com/SuQGLxd6Ln
— Philadelphia 76ers (@sixers) February 1, 2021
Rivers odnosi się tu do legendarnego trenera Philadelphia`s Temple University John`iego Chaney, który zmarł w zeszłym tygodniu. Ten Hall of Famer stworzył na uniwerku unikalny program oparty na obronie strefowej. I to właśnie niespodziewanie zastosowana przez naszych „zona” wytrąciła Pacers z rytmu w 4Q i pozwoliła Sixers odjechać 31-6 przez ostatnie osiem minut meczu.
Niesamowity pokaz cojones ze strony naszych grajków. Howard zaczął wachlować rękami tam gdzie trzeba i opanował atakowaną tablicę. Thybulle i Simmons zaprezentowali elitarną obronę, Korkmaz wniósł trójki i energię z ławki, Harris podkręca swoją kampanię „All-Star”. Najważniejsze jednak to nieoceniona wartość tego zwycięstwa dla morale i chemii naszych Sixers. Tak cementuje się zespół. Thybulle:
Uważam, że z wielu powodów jest to wielkie zwycięstwo
Pośrodku był jeszcze mecz z Wolves. Tak właśnie powinniśmy grać ze słabeuszami – pewna wygrana i mecz do zapomnienia. Z przekroju tygodnia martwi mnie jednak spadek minut Miltona i Maxeya, gdzie Green i Curry jednak szału nie robią. Ale nasza żelazna pierwsza piątka jeszcze nie przegrała, więc raczej Doc nic tu nie będzie zmieniał.
Bardzo dobry tydzień w wykonaniu naszej drużyny. Z trudnymi przeciwnikami pokazali, że duch walki i zwycięstwa jest w niej silny. Niczym Stallone i filmowy „Rocky” nie poddają się, walczą, pokazują chemię i wielkie serce do gry. Z wielkim optymizmem wchodzę w kolejny miesiąc tego dziwnego sezonu.
prześwietną robotę robisz Macieju!
zajeb!sta seria artukułów!
Dzięki wielkie!! Mi też się podobają :P
Nie mogło być inaczej, Jojo graczem miesiąca. Styczeń był naprawdę udany. Oby tak dalej. Tekst oczywiście bardzo dobry i czekam na więcej.
Ja też czekam na każdy wtorek i na więcej, mam nadzieję, że pomysłów nie zabraknie. Okazji do takich optymistycznych tekstów też. I już się nie mogę doczekać aż wbiegnę po tych schodach i nawet chyba w uszach będą słuchawki, a w nich Rocky Theme. Niby trochę cheesy, ale będzie zabawa, którą wspominać się będzie przez lata!
No mój ziom stanął na szczycie schodów z włączoną muzyką z filmu i nagrywał jak wbiegam w bokserskim biegu. Mimo że trąci cebulą to zajebista pamiątka!