Cofnijcie się z nami do przeszłości, żeby poznać barwną i ciekawą historię Philadelphii 76ers. Czeka na Was mnóstwo informacji o pierwszych latach istnienia klubu, największych jego sukcesach, najbardziej dotkliwych niepowodzeniach, aż do czasów współczesnych. Gotowi?
Świetne początki w Syracuse pod znakiem rywalizacji z Lakers
Klub zadebiutował w NBA już w pierwszym sezonie istnienia tej ligi (1949/50) jako Syracuse Nationals. Wcześniej grał w koszykarskiej lidze NBL oraz BAA, z których połączenia narodziła się właśnie NBA. Początki nowej ligi były trudne, panował w niej bałagan. Powstało 17 zespołów skupionych w trzech konferencjach. Nationals (zwani potocznie Nats) umiejscowiono w Konferencji Wschodniej, wraz z New York, Washington, Boston i Baltimore. Nationals spędzili większość z 14 lat w Syracuse ścierając się z Minneapolis Lakers i Rochester Royals. Były to pierwsze wielkie zespoły NBA, które całkowicie dominowały w lidze. Sukcesy Nats często ginęły w cieniu ich osiągnięć.
Pierwszy sezon Syracuse trzeba zaliczyć do bardzo udanych, Nats zakończyli go z bilansem 51-13. Prowadzeni przez strzelca Dolpha Schayesa, awansowali do finałów NBA, ale przegrali z Lakers 2-4. Pierwszy mecz finałowy wygrali na wyjeździe Lakers 68-66, dzięki trafionemu rzutowi w ostatniej sekundzie Boba Harrisona, i to z odległości ponad 12 metrów. W drugim sezonie Nats osiągnęli bilans 32-34, lecz do play-offs i tak awansowali (z NBA wycofało się wówczas aż 6 klubów) i odpadli dopiero w finałach konferencji przeciwko New York (2-3). W trzecim sezonie Nats bardzo nastawili się na obronę, pozwalając przeciwnikowi rzucać średnio zaledwie 79.5 punktu w meczu. Jednak znowu odpadli w finale konferencji. Sezon później awansowali do samych finałów, gdzie ponownie spotkali się z Lakers. Rozegrano bardzo zaciętą, 7-meczową serię, żadna drużyna nie zdobyła nigdy więcej niż 90 „oczek”. Przewagę boiska mieli Lakers, Nats zdołali ich raz pokonać na wyjeździe, ale potem u siebie przegrali dwie z trzech gier. W meczu numer sześć wygrywając 65-63 zdołali doprowadzić do remisu 3-3. Ale finałowe starcie wygrali rywale 87-80 sięgając po piąte mistrzostwo w ciągu sześciu lat. Szczęście do Nats uśmiechnęło się dopiero w 1955 roku, sezon po odejściu środkowego Minneapolis George’a Mikana. Po raz drugi z rzędu awansowali oni do finałów NBA i tym razem pokonali Fort Wayne. Jednak nie było to łatwe, bo na wynik finałów rozstrzygnął się znowu dopiero w siódmym spotkaniu, wygranym zaledwie jednym punktem (92-91). W żadnym meczu z tej serii żadna z tych drużyn nie wygrała różnicą większą, niż 7 „oczek”. W mistrzowskim sezonie świetnie grał Schayes (18.5 ppg i 12.3 rpg), ale pomogli mu też Paul Seymour i George King, którzy byli w czołówce NBA pod względem asyst (odpowiednio 6.7 apg i 4.9 apg). Nats grali wtedy bardzo zespołowo, aż pięciu zawodników miało dwucyfrową liczbę punktów za cały sezon. Jednak najjaśniejszą gwiazdą był właśnie Dolph Schayes. Przez 13 sezonów przewodził w średniej zdobywanych punktów, przez 10 lat w średniej zbiórek.
Ciekawostką jest, że Nats stali się w pewien sposób odpowiedzialni za wprowadzenie 24 sekundowego zegara na oddanie rzutu. Właściciel zespołu Danny Jasone wypróbował ten pomysł przed sezonem 1954/55 podczas jednego z meczów treningowych. Eksperyment powiódł się i NBA przyjęła tą regułę. Dzięki temu gra stała się szybsza i zdobywano więcej punktów.
Ostatnie lata w barwach Nationals
Nats nie zdołali obronić swojego tytułu Mistrza NBA w kolejnych rozgrywkach. Trochę z powodu kontuzji Seymoura (opuścił 15 gier), skończyli rozgrywki na trzecim miejscu w Konferencji Wschodniej. Byliby niżej, gdyby nie pokonanie Knicks w ostatnim meczu sezonu. Doszli do finałów konferencji, gdzie zostali pokonani przez Philadelphię Warriors. Następny sezon (1956/57) to początek dominacji Boston Celtics, którzy ciągu 13 lat zdobyli aż 11 tytułów mistrzowskich, a inni mogli na to tylko patrzeć rozkładając bezradnie ręce. Mimo to Nats trzymali się dobrze i zajęli drugie miejsce na wschodzie (38-34). Jednak w drugiej rundzie play-offs trafili właśnie na Celtics, ich los był przesądzony. Taka sytuacja powtarzała się w kolejnych latach; Nats byli na wysokim miejscu podczas regular season, ale w play-offs nie potrafili się przełamać i znaleźć sposobu na Celtics, Warriors lub innych rywali. I to mimo tego, że poszczególni zawodnicy grali coraz lepiej. W sezonie 1957/58 Schayes zdobywał już średnio 24.9 ppg i miał oparcie w Conblinim, Kerze i Costello – wszyscy oni mieli średnie w granicach 15 ppg. Nats o krok od pokonania Bostonu byli w sezonie 1958/59. Oba zespoły spotkały się w finale konferencji. Do wyłonienia zwycięzcy potrzeba było siedmiu spotkań, w każdym z nich obie drużyny skupione bardziej w ataku, niż w obronie, popisywały się dużymi zdobyczami punktowymi. Ale w ostatnim meczu to Celtics okazali się silniejsi pokonując przeciwnika 130-125 (później w Finale NBA pokonali oni już znacznie łatwiej Lakers 4-0).
Rok później Nationals zaczęli również rywalizować z Philadelphią Warriors, która była wzmocniona niesamowitym debiutantem, Wiltem Chamberlainem. Niestety pierwsze sukcesy należały do Warriors. Ale w kolejnym sezonie (1960/61) to Nets udowodnili, że sam Chamberlain ich nie pokona. Zwyciężyli w półfinale konferencji 3-0 i znów mieli okazję walczenia o awans do Finałów NBA. Wiemy, kto ich powstrzymał. Rok później wielkiego pecha miał Schayes, który kontuzjowany opuścił aż 24 mecze i w całym sezonie zdobywał tylko 14.7 ppg. Nowym liderem Nats został Hal Greer (22.8 ppg). Po raz pierwszy od 14 lat ktoś inny niż Schayes był najskuteczniejszym zawodnikiem tej organizacji. Jednak w play-offs lepsi okazali się tym razem Warriors (3-2 w półfinałach). W sezonie 1962/63 okazało się, że najlepsze czasy Schayesa już minęły i zszedł on na dalszy plan, zdobywając tylko 9.5 ppg. Ale Greerowi pomógł Lee Shaffer i John Kerr, dzięki czemu w sezonie zasadniczym Nats wywalczyli dobry bilans 48-32. Tym razem w play-offs musieli uznać wyższość Cincinnati, których prowadził słynny Oscar Robertson. Po raz kolejny seria była bardzo zacięta i ostatni, piąty mecz wymagał dogrywki. W niej jednak Syracuse nie sprostało rywalom, przegrywając 127-131.
Przeprowadzka do Philadelphii i rywalizacja z Celtics
W 1963 roku właściciele klubu Irv Kosloff oraz Ike Richamn postanowili go przenieść do Philadelphii. I w ten właśnie sposób Syracuse Nationals przestało istnieć. W Mieście Braterskiej Miłości, dzięki zbiegowi okoliczności, zapełniło to lukę po Philadelphia Warriors, którzy przeprowadzili się do San Francisco dokładnie rok wcześniej. Rozpisano konkurs na nową nazwę zespołu z Philadelphii i wygrał Walt Stahlberg z West Collingswood w stanie New Jersey, który zaproponował nazwę 76ers. Kilka innych osób również zgłosiło taką propozycję, ale według sędziów konkursu, uzasadnienie Walta było najlepsze ze względu na nawiązanie do historii miasta (w 1776 roku właśnie w Philadelphii podpisano Deklarację Niepodległości USA). Dokładnie 6 sierpnia 1963 nazwa Syracuse Nationals została oficjalnie zastąpiona Philadelphią 76ers. Stahlberg w nagrodę mógł się wybrać wraz z żoną na Zachodnie Wybrzeże USA, aby obejrzeć mecz Sixers z San Francisco Warriors.
Nowy zespół nie różnił się jednak zbytnio od tego, znanego z Syracuse. Swój ostatni sezon jako zawodnik i trener rozegrał Schayes. Liderami byli Greer (23.3 ppg) i młody Chet Walker (17.3 ppg). Jednak początki nie były łatwe z powodu kontuzji Costello i Shaffera, którzy opuścili ponad połowę gier. W pierwszym sezonie w nowych barwach Sixers zaprezentowali się słabo (34-46) i zostali wyeliminowani z play-offs ponownie przez Cincinnati.
Kryzys udało się szybko zażegnać, bo 76ers stali się sławni w połowie sezonu 1964/65, gdy San Francisco Warriors zgodzili się im odsprzedać jednego z najlepszych zawodników w historii NBA – Wilta Chamberlaina. Warriors nie byli zadowoleni, że wspaniałe rekordy strzeleckie Wilta nie przekładają się nad wyniki zespołu, który ciągle odpada z play-offs i traci fanów. Wilt był najbardziej dominującym centrem i w ogóle najbardziej dominującym zawodnikiem w historii, ale nie umiał zapewnić tytułu mistrzowskiego. Dlatego Warriors wytransferowali go do Sixers w zamian za obrońcę Paula Neumanna, centra Connie Dierkinga, skrzydłowego Lee Shaffera (który jednak już nigdy nie zagrał na parkietach NBA) oraz za gotówkę. Chamberlain szybko wpasował się w styl gry Sixers i otrzymał pomoc od Greera, Walkera, Wally’ego Jonesa i debiutanta Billy’ego Cunninghana. Podczas jego pierwszego pełnego sezonu 1965-66 fani byli pewni, że uda się w końcu zdetronizować Boston Celtics. Chamberlain zdobywał „tylko” 33.5 ppg czym udowodnił, że jest gotowy zapomnieć o indywidualnych rekordach na rzecz drużyny (była to jego najniższa średnia od siedmiu lat). Sixers wygrywając 18 z 21 ostatnich meczy, w tym ostatnich 11, zapewnili sobie bilans 55-25. Ale w finałach konferencji zdołali wygrać różnicą 6 punków tylko trzeci mecz przeciwko Celtics i odpadli przegrywając serię 1-4.
W rozgrywkach 1966/67 zespół z Philadelphii uzyskał rekordowy rezultat 68-13, wtedy najlepszy wynik w historii NBA, dziś piąty na liście. Sixers wygrali 45 z 49 pierwszych spotkań i wywalczyli swoje drugie Mistrzostwo NBA, jak na ironię, przeciwko Warriors. W drużynie tej grali tak znakomici koszykarze jak: Wilt Chamberlain, Alex Hannum, Billy Cunningham, Chet Walker, Luke Jackson oraz Wali Jones i Hal Greer. W 1980 roku podczas 35. rocznicy powstania NBA uznano ten skład za najlepszy w historii koszykówki. Mistrzostwo Sixers zakończyło serię ośmiu kolejnych tytułów Bostonu, którzy zostali wyeliminowani w finale wschodu 4-2. Chamberlain stracił tytuł Króla Strzelców legitymując się najniższą w karierze średnią zdobywanych punktów 24.1, ale widać to było kluczem do sukcesów drużynowych (poza tym zdobywał też nieosiągalne dzisiaj 24.4 rpg).
Ze szczytu na dno i z powrotem
W roku 1968 to Celtics powrócili na tron, ogrywając Sixers w finale konferencji wschodniej 3-2 (wcześniej w sezonie zasadniczym filadelfijczycy wygrali 62 spotkania). Rok później zespół z Philadelphii częściowo rozpadł się; trener Hannum przeszedł do Oakland Oaks (ABA), Chamberlaina bezmyślnie oddano do Lakers za obrońcę Archie Clarka, Darralla Imhoffa i skrzydłowego Jerry’ego Chambersa oraz za gotówkę. Nowym Sixers przewodził Billy Cunningham, który w sezonie 1968/69 ze średnią 24.8 ppg doprowadził ich do 55 wygranych i drugiego miejsca w dywizji (za Baltimore). W półfinałach Sixers zostali pokonani przez Celtics w pięciu grach. Rok później mieli bilans już tylko 42-40. W kolejnym sezonie było lepiej (47-35), ale w play-offs znowu się nie powiodło i w półfinałach Sixers zostali wyeliminowani przez Baltimore (3-4) . W następnych latach Philadelphia grała coraz słabiej, by w sezonie 1972/73 osiągnąć niechlubne 9 zwycięstw i aż 73 porażki, czyli obecnie drugi najsłabszy wynik w historii NBA (wówczas pierwszy). Drużynę opuścili najlepsi zawodnicy, nie było pieniędzy na kontrakty, a wybory draftów okazywały się niewypałami. Najlepszym strzelcem został Fred Carter (później trener) ze średnią 20.0 ppg. Po tym, jak Sixers rozpoczęli sezon od bilansu 4-47 zwolniono trenera Roya Rubina, ale jego następca Kevin Loughery nie okazał się wcale lepszy. Nieznaczna poprawa nastąpiła w sezonie 1973/74, już rok później Sixers legitymowali się bilansem 24-48. W składzie znalazło się wielu solidnych i zespołowo grających zawodników: oprócz Cartera (21.9 ppg) i Cunninghama (19.5 ppg) byli to Doug Collins (17.9 ppg) oraz Steve Mix (15.6 ppg). Powrót do elity NBA był na szczęście równie szybki, jak wcześniejszy upadek.
Nowe sukcesy zwieńczone trzecim mistrzostwem Sixers
Kolejny złoty okres rozpoczął się tak naprawdę w 1976 roku wraz z pojawieniem się Juliusa Ervinga (legendarny „Dr J.”), a zakończył w 1985 roku odejściem Billy’ego Cunnighama z funkcji trenera. W tym czasie Sixers zdobyli cztery tytuły Atlantic Division, pokonując próg 50 zwycięstw w 9 z 10 sezonów. Czterokrotnie wchodzili do finałów oraz zdobyli swój trzeci i ostatni jak na razie tytuł Mistrza NBA po łatwym zwycięstwie nad Los Angeles Lakers w 1983 roku (4-0). Ale zacznijmy od początku…
W roku 1976 nowym właścicielem zespołu został Fitz Eugene Dixon, który nie żałował pieniędzy na rozbudowę drużyny. Za 6 milionów dolarów sprowadził z ligi ABA Juliusa Ervinga, jednego z najbardziej widowiskowo grających koszykarzy w historii tego sportu. W sezonie 1976/77 pomógł on osiągnąć bilans 50-32 i awansować Sixers do finałów NBA, po raz pierwszy od 10 lat. Ale tam lepiej zgrani Portland Trail Blazers ze swoim liderem Billem Waltonem okazali się za silni, wygrywając 4-2. Sixers wzmocnili się jeszcze bardziej w kolejnym sezonie i mieli w składzie oprócz Ervinga takich zawodników jak George McGinnis, World B. Free czy Darryl Dawkins. W rozgrywkach 1977/78 byli na szczycie Atlantic Division z bilansem 55-27, ale w finałach konferencji nie sprostali Washington Bullets (2-4). W kolejnym sezonie ulegli już w półfinałach po siedmiu spotkaniach. W sezonie 1979/80 udało się ponownie awansować do Finałów NBA, ale znowu zakończyły się one przegraną i tytuł zgarnęli LA Lakers. Był to jeden z najciekawszych i najbardziej zaskakujących pojedynków o pierścień mistrzowski w historii tej ligi. W meczu numer pięć kontuzji wykluczającej z dalszej gry nabawił się lider i największa gwiazda Lakers, Kareem Abdul Jabbar. Teoretycznie Sixers mieli zwycięstwo serii w kieszeni. Ale w szóstym meczu debiutant Magic Johnson zdecydował się wziąć ciężar gry na swoje barki i dzięki jego 42 punktom Sixers zeszli z parkietu pokonani 2-4. W następnym sezonie Sixers dotarli do finałów konferencji, gdzie napotkali Celtics. Oba zespoły miały bilans sezonu zasadniczego 62-20. Doszło do meczu numer siedem, w którym Larry Bird musiał uznać jednopunktową porażkę 90-91 i to Sixers awansowali dalej. Ale w walce o tytuł silniejsi okazali się ponownie Jabbar i Johnson.
Wreszcie upragniony tytuł Sixers zdobyli rok później, kiedy znaleźli receptę na Lakers. Mistrzowska drużyna grała z nowym środkowym Mosesem Malone, któremu pomagali m.in. wspomniany już Erving oraz Andrew Toney, Maurice Cheeks i Bobby Jones. Jest to kolejny skład dzisiaj uważany za znawców NBA za jeden z najlepszych w historii tej ligi.
Era pomistrzowska
W sezonie 1983/84 filadelfijczycy byli już słabsi. Osiągnęli bilans 52-30 i nie zdołali obronić mistrzostwa, odpadając niespodziewanie już w pierwszej rundzie play-offs, w 5-meczowym pojedynku z New Jersey Nets. W tej serii w każdym meczu lepsza okazała się drużyna, która grała we własnej hali, ale niestety przewagę parkietu mieli Nets. Era pomistrzowska zaczęła się tak naprawdę wraz z przybyciem Charlesa Barkley’a w roku 1984. Jego chęć wygrywania przeniosła się na pozostałych zawodników, dzięki czemu Sixers odnieśli 58 zwycięstw i bez problemu poradzili sobie w play-offs z Bullets (3-1) i Bucks (4-0). Ale w finale konferencji znowu natchnęli się na Celtics i przegrali w pięciu meczach. Tak daleko nie udało się już zajść w sezonie 1985/86, z powodu kontuzji Toney’a i Malone’a. Sixers ulegli Bucks w półfinałach konferencji (trzeba dodać, że jednym punktem w siódmym meczu).
Następnie klub sprzedał Malone’a, co było dosyć pechową decyzją, bo zawodnicy, których dostał w zamian (Jeff Ruland i Cliff Robinson) szybko zmarnowali swoje kariery przez kontuzje. Z biegiem lat „Dr J.” stawał się coraz wolniejszy i w 1987 roku zakończył karierę z 30 026 punktami na koncie (w obu ligach). Charles Barkley głośno domagał się zatrudnienia nowych zawodników, odmłodzenia zespołu i zmiany trenera. Był sfrustrowany, że jego drużyna nie liczyła się w play-offs i że gra coraz gorzej. W rozgrywkach 1987/88 (już bez Ervinga) Sixers z bilansem 36-46 nie awansowali nawet do play-offs, mimo świetnej gry „Sir Charles’a” (28.3 ppg). W sezonie 1989/90 osiągnięto dobry wynik 53-29 i Barkley przestał chwilowo krytykować swoich kolegów. W rozgrywkach posezonowych zespół uległ dopiero w finałach konferencji wschodniej, przegrywając z Chicago Bulls i Michaelem Jordanem. W kolejnych latach nie powtórzono tego sukcesu, Sixers odpadli już w półfinałach znowu przeciwko Bulls, a rok później w ogóle nie zakwalifikowali się do play-offs. Barkley zdobył w 1991 roku MVP All Star Game, ale kolegów we własnym zespole miał znacznie gorszych. Pozycje zajmowane wcześniej przez Malone’a czy Ervinga były okupowane przez zapomnianych dzisiaj zawodników. Jego sprzedaż do Phoenix Suns w 1992 roku zapowiadała początek poważnej przebudowy.
Kolejna przebudowa w Philadelphii
Za sprawą kilku lat słabych wyników dosyć szybko udało się pozyskać najlepszych zawodników z draftu. Byli to Clarence Weatherspoon (numer 9 w 1992 roku), Shawn Bradley (numer 2 w 1993 roku) i Jerry Stackhouse (numer 3 w 1995 roku). Z czasem uzupełniono skład o Jima Jacksona i Tima Thomasa. W zamian za Barkley’a pozyskano m.in. Jeffa Hornacka, udało się też sprowadzić utalentowanego skrzydłowego Derricka Colemana. Mimo wysiłków drużyna, zwłaszcza na początku, wypadała wciąż słabo. W 1993 roku zaczęła sezon od zaledwie 19 wygranych w 56 meczach. W najgorszym z nich, przeciwko Sonics, uległa różnicą aż 56 punktów. Wtedy zastąpiono trenera Douga Moe’a byłą gwiazdą Sixers, Fredem Carterem. Ten sezon zakończył się bilansem 26-56. Rok później Sixers wygrali o jeden mecz mniej, a na ławce trenera Carter został zastąpiony Johnem Lucasem. W tym okresie liderem zespołu był Weatherspoon ze średnimi 18.4 ppg i 10.1 rpg. W rozgrywkach 1994/95 było jeszcze gorzej i zwycięstwem Philly zakończyły się tylko 24 mecze, mimo dobrej gry Dany Barrosa, któremu przyznano nagrodę MIP. W pamiętnym meczu z 14 marca Barros zdobył 50 punktów i stał się dopiero trzecim zawodnikiem mierzącym poniżej 180 cm, który tego dokonał (w jednym ze spotkań zanotował też triple-double, a podczas Meczu Gwiazd rozdał 19 asyst). Ale Sixers wielkich korzyści to nie przynosiło.
Miało to się odmienić w sezonie 1995/96, kiedy z drużyny odeszli m.in. Barros i Bradley, ale pozyskano za to bardzo utalentowanego strzelca Jerry’ego Stackhouse’a. Niestety zespół nie był zgrany i spadł jeszcze niżej, wygrywając zaledwie 18 spotkań, stając się pierwszą drużyną w historii, która osiągała coraz to gorsze wyniki przez sześć kolejnych lat. Z przebudowy nic nie wyszło i trzeba było wymyślić jakąś nową… „Odpowiedź”.
Allen Iverson i Larry Brown, czyli Sixers znowu liczą się w lidze
Odpowiedzią na problemy Sixers okazał się Allen „The Answer” Iverson, którego Philadelphia wybrała w drafcie 1996 roku z numerem pierwszym. Iverson swoją szybkością i sercem do gry miał zapewnić zwycięstwa. Jednak samotnie nie mógł tego zrobić. Pojawił się też konflikt między gwiazdą Sixers – Jerry Stackhousem, a debiutującym Iversonem. Chodziło o to, kto będzie liderem zespołu (obydwaj lubili dużo rzucać). Ponadto kilku graczy z Iversonem na czele domagało się zwolnienia trenera Johny’ego Davisa. Sezon 1996/97 Sixers zakończyli z bilansem 22-60. Nie mając nic do stracenia, władze klubu postanowili zatrudnić na stanowisko trenera Larry’ego Browna, zwolnionego właśnie z Indiany Pacers. Brown był znany z tego, że wędrował z klubu do klubu. Każdy zespół do którego przyszedł był na dnie, a gdy Brown odchodził, drużyny te walczyły już w play-offs.
Nowy szkoleniowiec już po pierwszym sezonie zaszczepił entuzjazm, czego efektem było dziewięć meczów wygranych więcej, niż rok wcześniej. Zanosiło się więc na to, że także w Philadelphii z roku na rok „wędrujący coach” będzie odnosił coraz większe sukcesy. Klub pozyskał Theo Ratliffa i Aarona McKie z Detroit Pistons w transakcji, w ramach której sprzedał Jerry’ego Stackhouse’a. Władze Sixers widząc, jak świetnie radzi sobie Iverson, postanowili związać przyszłość klubu właśnie z nim. Ściągnięto także Erica Snowa z Seattle i Joe Smitha oraz Briana Shawa (obydwaj z Golden State), oddając w zamian Jima Jacksona i Clarence’a Weatherspoona. W sezonie 1998/99 Brown przeniósł Iversona z pozycji rozgrywającego na pozycję rzucającego obrońcy. Zaowocowało to podniesieniem się jego średniej punktowej o trzy punkty (do 26.8 ppg, co zapewniło mu tytuł Króla Strzelców NBA). Na pozycji rozgrywającego świetnie spisywał się Eric Snow, bardziej klasyczny gracz.
Sixers po raz pierwszy od 1991 roku awansowali do play-offs. Generalny menadżer Pat Croce zgolił sobie z radości głowę na łyso, jak obiecał zrobić w razie awansu. W pierwszej rundzie play-offs Sixers łatwo pokonali Orlando Magic 3-1, w drugiej ulegli Indiana Pacers 4-0. Dalej było już tylko lepiej.
Droga do Finałów NBA 2001
Rok później Sixers zasilił Toni Kukoc. W składzie znaleźli się także Larry Hughes, George Lynch i debiutant Todd MacCulloch. Sezon był równie udany jak poprzedni i Sixers wygrali już 49 spotkań. Iverson został pierwszym koszykarzem od czasów Barkley’a w 1992 roku, wybranym do Meczu Gwiazd. W pierwszej rundzie play-offs Sixers nie dali szans Charlotte Hornets, wygrywając 3-1, w drugiej znowu ulegli Pacers, ale tym razem już tylko 2-4.
W sezonie 2000/01 nastąpiło to, na co kibice z Miasta Braterskiej Miłości czekali od kilkunastu lat. Ich drużyna wygrała dziesięć pierwszych gier i była najdłużej niepokonana w NBA. Pod koniec rozgrywek pozyskano świetnego centra z Atlanty Hawks – Dikembe Mutombo, za którego oddano m.in. kontuzjowanego Theo Ratliffa i Toni Kukoca. Po świetnym sezonie zasadniczym (bilans 56-26) w Philadelphii wysypał się worek z nagrodami: Allen Iverson został MVP, Dikembe Mutombo Najlepszym Obrońcą NBA, Aaron McKie zdobył nagrodę dla Najlepszego Rezerwowego, wreszcie Larry Brown został Trenerem Roku. Mimo licznych kontuzji zawodników z pierwszej piątki, ale dzięki determinacji i sercu do walki, zespół po zaciętych siedmio-meczowych pojedynkach z Toronto Raptors i Milwaukee Bucks zdołał awansować do finału NBA. Rywalizacja Iversona kolejno z Vince Carterem i Ray’em Allenem elektryzowała kibiców NBA! W finałach Sixers musieli ponownie walczyć z niepokonanymi jeszcze w tych play-offs Los Angeles Lakers. Mimo wygranej w meczu otwarcia na wyjeździe, wycieńczeni zawodnicy nie zdołali zdobyć tytułu i ostatecznie przegrali w pięciu spotkaniach. Zdobyli jednak serca fanów NBA i stali się jedną z najpopularniejszych drużyn na całym świecie.
Sukcesu nie powtórzyli w kolejnym roku, co w znacznym stopniu było spowodowane ciągłymi kontuzjami (Iversona, McKie i Snowa). Druga część sezonu była już bardziej udana i ostatecznie zakończyli go z bilansem 43-39, w czym pomogło zatrudnienie Derricka Colemana. Pod względem statystyk był to najlepszy rok dla Iversona, który zdobywał średnio 31.4 ppg i 5.5 apg, ustanowił swój rekord strzelecki i zdobył pierwsze w karierze triple-double. Play-offs nie były jednak udane. Trapieni kontuzjami Sixers nie poradzili sobie już w pierwszej rundzie, gdzie po przegraniu dwóch pierwszych spotkań, zostali ostatecznie pokonani przez Celtics 2-3. W finałowym piątym meczu wspaniale zagrali liderzy Bostonu i ich zespół wygrał aż 120-87, co do dzisiaj jest trzecią największą porażką Sixers w historii ich występów w play-offs.
Władze klubu postanowiły znaleźć kogoś, kto pomógłby w następnym sezonie Allenowi Iversonowi w zdobywaniu punktów. W taki oto sposób sprowadzili Keitha van Horna z Nets, odzyskując przy okazji Todda MacCullocha. Niestety MacCulloch opuścił większą część sezonu z powodu kontuzji, a van Horn początkowo był dobrym partnerem dla Iversona, ale w najważniejszych momentach zawodził. Mimo wszystko dzięki dobrej grze AI oraz nowego nabytku, Kenny’ego Thomasa, Sixers wygrali 48 z 82 gier. Stało się to możliwe dzięki serii ośmiu kolejnych zwycięstw po przerwie na Weekend Gwiazd. W play-offs Sixers napotkali na Charlotte Hornets, których bez trudu pokonali (3-1). W meczu otwarcia Allen Iverson rzucił aż 55 punktów. Następnie przyszło się zmierzyć z Detroit Pistons, którzy okazali się lepsi 4-2. Tym samym Sixers kolejny raz nie spełnili się w play-offs, a nie widząc dalszych perspektyw w Philadelphii, z klubu odszedł trener Larry Brown.
Kryzys i lata przeciętności po odejściu Browna
Sixers po odejściu Larry’ego Browna chcieli powtórzyć największe sukcesy, niestety sezon 2003/04 był jednym z najgorszych od lat i z bilansem 33-49 zakończył się pierwszym od rozgrywek 1997/98 opuszczeniem play-offs. Skład wyglądał świetnie na papierze: Iverson wspomagany przez Glenna Robinsona, doświadczonego rozgrywającego Erica Snowa, centrów Derricka Colemana i Marca Jacksona oraz będącego w życiowej formie skrzydłowego Kenny’ego Thomasa. Tymczasem największą niespodzianką, oprócz Thomasa, był Samuel Dalembert, a pozostałych w większości wykluczyły kontuzje (12 zawodników opuściło łącznie 350 gier, w tym Iverson 34, Robinson 42, Coleman 48, Jackson 60). Pomyłką okazał się też nowy trener Randy Ayers, a zastępujący go w drugiej części rozgrywek Chris Ford robił wprawdzie co mógł, ale na niewiele to pomogło.
Nową nadzieją mieli być zupełnie odmienieni filadelfijczycy kierowani w sezonie 2004/05 przez Jima O’Briena. Niestety przez większą część sezonu byli na minusie. Iverson rozegrał najlepszy sezon w karierze i dzięki temu oraz sprowadzeniu w trakcie rozgrywek Chrisa Webbera, w ostatnich tygodniach Sixers grali lepiej i z bilansem 43-39 powrócili do play-offs. Tam jednak odpadli już w pierwszej rundzie, pokonani przez nowy zespół Larry’ego Browna, obrońców mistrzowskiego tytułu, Detroit Pistons. Cieszyła za to dobra gra młodych talentów takich jak Andre Iguodala, Kyle Korver, Willie Green czy Samuel Dalembert. Po sezonie zwolniono O’Briena, by od rozgrywek 2005/06 Sixers miał prowadzić ich były legendarny zawodnik, Maurice Cheeks.
Cheeks, czwarty po Brownie szkoleniowiec w przeciągu dwóch lat, w debiutanckim sezonie zawiódł. Z bilansem 38-44 Sixers nie zdołali awansować do play-offs. Indywidualnie Iverson spisywał się rewelacyjnie, jednak być może błędem było umieszczenie go na pozycji rozgrywającego, zamiast rzucającego obrońcy. Webber grał całkiem nieźle, chociaż udane występy przeplatał z tymi, w których miał fatalną skuteczność. Młodzi gracze z Iguodalą czy Korverem na czele zanotowali postępy, jednak wciąż byli niedoświadczeni. Sixers nie potrafili wygrywać jako zespół, grali jedną z najsłabszych defensyw w NBA i ponownie byli rozczarowaniem dla kibiców.
Pożegnanie Allena Iversona. Próby odbicia się od dna…
Sezon 2006/07, ponownie bez wzmocnień, ale rozpoczęty od trzech kolejnych wygranych, miał przywrócić nadzieję na sukcesy w Philadelphii. Ale Sixers szybko zaczęli grać, jak przyzwyczaili do tego swoich kibiców przez poprzednie lata. Coraz bardziej sfrustrowany Allen Iverson zaczął narzekać na trenera i próbował wymusić transfery. Jednak to jego sprzedano do Denver Nuggets, za bardziej klasycznego rozgrywającego, Andre Millera. W międzyczasie Sixers przegrali aż dwanaście spotkań z rzędu, co było ich najgorszą tego typu serią od 14 lat. W styczniu wykupiono kontrakt Chrisa Webbera i w końcówce sezonu Sixers grali już wiele lepiej, notujac nawet dodatni bilans po przerwie na Weekend Gwiazd (w całym sezonie 35-47).
W kolejnych rozgrywkach 2007/08 z klubem pożegnał się znienawidzony przez kibiców generalny menedżer Billy King (zastąpił go Ed Stefanski). Ponownie dzięki dużo lepszej końcówce sezonu Sixers zanotowali bilans 40-42 i po raz pierwszy od dwóch lat awansowali do play-offs, gdzie ulegli w sześciu meczach faworyzowanym Pistons 2-4, nie posiadając w składzie żadnej gwiazdy. Dlatego uznano ich za jedną z największych niespodzianek, a Maurice Cheeks zajął trzecie miejsce w głosowaniu na Najlepszego Trenera. Latem Stefanski sprowadził Eltona Branda, przedłużył umowy z Andre Iguodalą i Lou Williamsem, sprowadził graczy zadaniowych do pomocy, pozbywając się jednocześnie tych mniej znaczących.
W sezonie 2008/09 Sixers osiągnęli bilans 41-41, jednak bez kontuzjowanego Branda oraz Cheeksa, zastąpionego w połowie rozgrywek przez tymczasowego trenera Tony’ego DiLeo. Z play-offs odpadli ponownie w pierwszej rundzie (2-4), tym razem pokonani przez Orlando Magic. Latem nie udało się dokonać znaczących wzmocnień, ale ze zdrowym Brandem i następnym szkoleniowcem – Eddie Jordanem – Sixers mieli grać wreszcie lepiej.
Trener Jordan na siłę promujący „ofensywę Princeton” okazał się gwoździem do trumny Sixers. Brak odpowiedniej kadry, problemy z kontuzjami, nieporozumienia ze szkoleniowcem i ogólnie zła atmosfera w drużynie sprawiła, że Sixers zakończyli ten rok z bilansem 27-55, najgorszym od sezonu 1996/97. Jordan stracił pracę zaraz po zakończeniu rozgrywek i został zastąpiony przez bardziej doświadczonego Douga Collinsa.
Wydawało się, że preferujący staromodną koszykówkę Collins odniesie sukces. Po słabym starcie sezonu 2010/11 (3-13 w pierwszych spotkaniach), jego zespół ostatecznie awansował do play-offs z miejsca siódmego, wygrywając 14 meczów więcej, niż w poprzednich rozgrywkach. W pierwszej rundzie Sixers nie sprostali późniejszym mistrzom, Miami Heat. Zdecydowanie poprawili jednak obronę, a Collins był drugi w głosowaniu na Trenera Roku. W rozgrywkach 2011/12 Sixers prowadzeni przez Lou Williamsa, Andre Iguodalę, Thaddeusa Younga i Jrue Holiday’a (żaden nie przekroczył 15 ppg) odniesli największy sukces od lat: awansowali do play-offs z miejsca ósmego i w pierwszej rundzie pokonali rozstawionych z jedynką Chicago Bulls (po raz piąty w historii doszło do takiej sytuacji). W drugiej rundzie po ciężkiej, siedmiomeczowej serii lepsi okazali się jednak starzy rywale, Boston Celtics.
Sixers w międzyczasie zmienili właściciela. Grupa inwestorów na czele z Joshuą Harrisem stwierdziła, że to maksimum na co stać tą drużynę. Dokonano sporych zmian, z czego największą było sprzedanie Iguodali w zamian za utalentowanego centra Andrew Bynuma, mającego być nową w Philadelphii. Bynum przesiedział cały kolejny sezon na ławce z powodu odnawiających się kontuzji kolan i ostatecznie udało się wygrać tylko 34 spotkania. Wobec braku awansu do play-offs i nieporozumień w zespole, Doug Collins zrezygnował ze swojego stanowiska.
„Trust The Process”
Nieudane transfery, wyblakłe lub kontuzjogenne gwiazdy, karuzela trenerska… Po sprzedaniu Allena Iversona, mimo odważnych prób, nie udało się odbić od dna. Po sezonie 2012/13 nowe kierownictwo postawiło na świeży start i zupełnie inny rodzaj przebudowy. Nowym generalnym menedżerem został Sam Hinkie, uznany analityk, miłośnik zaawansowanych statystyk. Skoro Sixers nie mogli kupić największych gwiazd z powodu mało atrakcyjnego rynku i braku środków finansowych, to Hinkie chciał budować zespół od zera, opierając skład na draftach i wychowaniu własnych gwiazd, wyłowionych z uczelni. Pozbył się Jrue Holiday’a i Andrew Bynuma, powierzył zespół młodym i niedoświadczonym graczom, często dając im ostatnią szansę zaistnienia na parkietach NBA.
W drafcie 2013 roku z numerem 11 wybrano rozgrywającego Michaela Cartera-Williamsa oraz kontuzjowanego centra Nerlensa Noela, a nowym trenerem (ósmym od czasów Larry’ego Browna!) został Brett Brown, zasłużony asystent Gregga Poppovicha z San Antonio Spurs. Carter-Williams okazał się sporym talentem, zdobywając tytuł Debiutanta Roku. Sixers wygrali tylko 19 spotkań, co było zgodne z planem, by mieć jak największe szanse na wybranie najlepszych zawodników z draftu 2014 roku, przewidywanego jako najlepszy od dekady. Z numerem trzecim do Sixers trafił kontuzjowany center Joel Embiid, kreowany na drugiego Hakeema Olajuwana, oraz europejski talent Dario Saric, który dwa kolejne sezony miał spędzić w Europie. Embiid opuścił całe rozgrywki, za to świetnie grał wybrany rok wcześniej Noel, który zasłynął wspaniałą defensywą. W trakcie sezonu Cartera-Williamsa sprzedano do Bucks, m.in. za przyszły wysoki wybór w pierwszej rundzie draftu. Sixers wypełnieni w większości debiutantami, graczami spoza draftu i z ligi NBDL osiągnęli bilans 18-64, stając się pośmiewiskiem ligi z powodu 26 przegranych z rzędu (wyrównanie rekordu ligi należącego do Cavaliers).
W drafcie 2015 roku znowu wybierali z numerem trzecim. Padło na kolejnego centra, Jahlila Okafora. Brak weteranów, liczne kontuzje, nadmiar wysokich graczy przy brakach na obwodzie sprawiły, że Sixers zaczęli grać jeszcze gorzej i w sezonie 2015/16 wygrali zaledwie dziesięć spotkań, co było drugim najgorszym wynikiem w historii klubu. W drafcie 2016 roku wybierali jednak z numerem pierwszym, wiążąc swoją przyszłość z Benem Simmonsem. Ostatecznie frustracja wśród kibiców i właścicieli sprawiła, że Sam Hinkie stracił pracę. Na dwa lata (do zwolnienia w 2018 roku z powodu tzw. „afery twitterowej”) zastąpił go Bryan Colangelo, po czym pałeczkę przejął Elton Brand.
Sixers oficjalnie skończyli proces przebudowy i z nowymi gwiazdami (Embiid oraz Simmons) błyskawicznie wyskoczyli z wynikami w górę. W sezonie 2017/18 osiągnęli bilans 52-30, trzecią pozycję na Wschodzie i odpadli dopiero w drugiej rundzie play-offs przeciwko Boston Celtics. Zbliżonym rezultatem zakończyły się rozgrywki 2018/19, w których Sixers po kolejnych wzmocnieniach w postaci Jimmy’ego Butlera i Tobiasa Harrisa (już bez Dario Sarica i Roberta Covingtona) z bilansem 51-31 również odpadli w drugiej rundzie. Tym razem po cięższej walce w siedmiomeczowej serii zakończonej buzzer-beaterem, przeciwko późniejszym mistrzom NBA, Toronto Raptors. Rok później zespół (już bez Butlera) rozczarował wszystkich kibiców w skróconym przez pandemię i kończonym w „bańce” w Orlando sezonie, odpadając w pierwszej rundzie po zaledwie czterech meczach z Boston Celtics. To niepowodzenie kosztowało trenera Bretta Browna jego stanowisko. Do rozgrywek 2020/21 klub z Philadelphii podszedł z Darylem Morey’em na stanowisku prezydenta, Doc’kiem Riversem na krzesełku szkoleniowca i ze wzmocnieniami w postaci Setha Curry’ego, Danny’ego Greena i Dwighta Howarda. Jednak to w dużej mierze wspaniały sezon Joela Embiida zapewnił Sixers miejsce lidera konferencji wschodniej, pierwszy raz od 20 lat. Play-offs zakończyły się ponownie w drugiej rundzie, po siedmiomeczowym starciu z Atlantą Hawks. Czy w kolejnych sezonach uda się wreszczie awansować dalej i skuteczniej walczyć o czwarty tytuł mistrzowski w historii organizacji?