Sixers – Celtics 112:114

Koniec. Philadelphia 76ers przegrywa mecz numer 5 półfinałów Konferencji Wschodniej z Boston Celtics i kończy tym samym swoją przygodę z tegorocznymi Play-Offami.

Szóstki wyszły na dzisiejsze starcie w następującym zestawieniu: [PG] Simmons, [SG] McConnell, [SF] JJ Redick, [PF] Saric, [C] Embiid.

Kluczowa w tym meczu miała być obecność T.J.’a McConnella, który w poprzedniej rywalizacji obu ekip jako starter zrobił różnicę i pomógł w odniesieniu zwycięstwa. To właśnie od zdobył również pierwsze punkty tego wieczoru. Z  początku obie ekipy regularnie wymieniały się ciosami, lecz w szeregi Sixers (ponownie) bardzo szybko wkradła się nieskuteczność, która mogła pozwolić Celtom na odskoczenie z wynikiem. Ci jednak nie byli konsekwentni i nie wykorzystali tej okazji. W obronie Philly dopuszczało rywala do łatwych pozycji rzutowych, w ataku z kolei gracze płynnie wymieniali się piłką, co było przyjemne dla oka. Do czasu. Gdy na boisku pojawił się drugi unit (w tym Covington i Belinelli) coś zaczęło szwankować. Pojawiły się straty i niepotrzebne rzuty, co poskutkowało doskoczeniem Bostonu. Prowadzenie co chwile wymykało się obu zespołom z rąk (na przełomie całego spotkania zmieniało się ono ponad 20 razy!). Po pierwszych 12 minutach to Celtics prowadzili 25:24.

Drugą kwartę solidnie rozpoczął JoJo, który w pierwszej części gry trafił jedynie raz z dystansu. Na tym etapie spotkania popisał się jednak czteroma trafieniami, a pod nieobecność Simmonsa ofensywa skupiona była na jego osobie. Celtowie nie składali broni i odpowiadali m.in. trafieniami z dystansu w wykonaniu Roziera czy Tatuma. Gdy Embiid usiadł w końcu na ławkę rezerwowych, atak ponownie zaczął szwankować. RoCo ponownie oddawał mało sensowne rzuty, a w obronie mało kto był w stanie zatrzymać graczy rywala w pomalowanym. Joel szybko powrócił więc na parkiet, lecz jego ponowna obecność wiele nie zmieniła. Nie był on w stanie w pojedynkę zatrzymać rozpędzonych wówczas gospodarzy. Fenomenalna końcówka drugiej ćwiartki w ich wykonaniu sprawiła, że do szatni schodzili prowadząc 61:52.

Początek drugiej połowy starcia nie zwiastował niczego dobrego. Celtics wciąż utrzymywali się na prowadzeniu, momentami gwałtownie je zwiększali, by po chwili dać rzucić sobie trzy kosze z rzędu. Patrząc z perspektywy całego meczu Boston nie grał fenomenalnie, lecz w pewnym momencie zaczął konsekwentnie wykorzystywać błędy i nieporadność Szóstek. Szczególnie w oczy raziły straty (ogółem 16), które były główną przyczyną takiego deficytu punktowego 76ers. W końcu jednak goście znaleźli drogę, by dojść do głosu i diametralnie zmniejszyć stratę. Najpierw do 4, potem 3, by ostatecznie trzecią kwartę zakończyć przegrywając różnicą zaledwie jednego oczka (82:83). Zapowiadało to niezwykle pasjonujące, a zarazem ostatnie 12 minut tej rywalizacji.

Podopieczni Bretta Browna grali momentami świetnie. W mgnieniu oka objęli czteropunktowe prowadzenie (94:90) i stanęli przed szansą ucieczki, lecz ponownie błędy w postaci strat i głupich zagrywek pokrzyżowały im plany. Swoje robili z kolei Celtics, którzy serią punktową doprowadzili do stanu 100:94. Szóstki znów odżyły (105:102), by po chwili, jak w kalejdoskopie, raz jeszcze musieć gonić wynik. Ostatecznie na 20 sekund przed końcową syreną gospodarze prowadzili 111:109, lecz piłka była w posiadaniu Sixers. Po przerwie na żądanie przed szansą stanął Embiid, lecz tym razem nie wykorzystał jej i Philly straciło posiadanie. Goście byli zmuszeni do faulu. Dwa rzuty osobiste trafił Rozier, lecz po chwili trafieniem z dystansu na 4 sekundy przed końcem odpowiedział Redick. Na linii po chwili stanął Smart, który dodał nieco dreszczyku końcówce meczu i trafił tylko raz (114:112), lecz 76ers bez możliwości wzięcia przerwy nie byli w stanie trafić ponownie.

W ten sposób kończy się przygoda młodego zespołu 76ers z tegorocznymi Play-Offami. W porównaniu z poprzednią kampanią (bilans 28-54, 14. miejsce na wschodzie) nie mamy na co narzekać, choć z pewnością czuć pewien niedosyt. Na podsumowanie przyjdzie jednak czas.

15 myśli na temat “Sixers – Celtics 112:114

  • 10 maja 2018 o 01:45
    Permalink

    Ja moze juz jestem przewrazliwiony, ale gralismy dobry, spokojny, mądry basket, az sie pojawił Covington i juz są 3 straty i 2 rzuty bez sensu przez ręce obrońców… Serio to juz lepiej Fultza puścić

    Odpowiedz
    • 10 maja 2018 o 01:58
      Permalink

      Zgafzam sie. Niech ochlonie na lawce. Ja sie zastanawiem kiedy sedziowie zagwizdaja faul pfensywny Tatumowi za notoryczne odpychanie reka obroncy i robienie sobie tym samym miejsca do rzutu

      Odpowiedz
  • 10 maja 2018 o 02:24
    Permalink

    obawiam sie ze koncowka drugiej kwarty zamyka serie…boston gra praktycznie bezblednie

    Odpowiedz
    • 10 maja 2018 o 02:30
      Permalink

      Mieli bezbłędny moment ale generalnie grają dość kiepski mecz. Daliśmy im to prowadzenie za darmo głupimi stratami i obecnością belinellego i ilyasovy na boisku. Gramy sariciem i ilyasovą w jednym lineupie a Holmes który mógłby ich pomęczyć energia grzeje ławę…

      Odpowiedz
      • 10 maja 2018 o 02:41
        Permalink

        ale walcza bardziej, embiid talentem przebija baynesa 100 razy tylko co z tego jak skacze mu po glowie i zbija bezcenne pilki…mam wrazenie ze wiecej jaj maja w tym meczu od nas :(

        Odpowiedz
  • 10 maja 2018 o 03:08
    Permalink

    swietny moment teraz gdy doszli na 4 pkt i dwie wybronione akcje i dwie straty…mogli ich dojsc

    Odpowiedz
  • 10 maja 2018 o 03:34
    Permalink

    tyle penetracji Bena i ani jednego gwizdka, horford pokazuje jak sie bierze mecz w swoje rece, mam nadzieje ze jeszcze odpowiedza!

    Odpowiedz
  • 10 maja 2018 o 03:58
    Permalink

    Ech zabrakło bardzo niewiele, zagrali dobry mecz…

    Odpowiedz
  • 10 maja 2018 o 04:00
    Permalink

    piekna walka…bardzo bardzo szkoda bo mieli juz mecz w garsci, trojka redicka z wolnej pozycji na minute do konca dalaby +5 pkt, nie rozumiem tez jakim cudem brown nie zostawil zadnego timeout na koniec skoro inicjatywa w wiekszosci koncowki byla po naszej stronie

    Odpowiedz
  • 10 maja 2018 o 04:02
    Permalink

    No cóż, może gdyby Brown wczesniej zmienił lineup to seria ułożyłby się inaczej. Szkoda tego meczu bo zabrakło bardzo niewiele. Myślę, ze ta seria dala zawodnikom i trenerowi znacznie więcej niz cały sezon. Jestem spokojny o kolejny sezon.

    Odpowiedz
  • 10 maja 2018 o 06:18
    Permalink

    No właśnie szkoda całej serii, bo prócz game one, to w każdej byliśmy w grze i brakło na prawdę niewiele, nie podać w ręce, skończyć open wide dunk, po prostu zachować zimną krew. Oby zebrane doświadczenie zaowocowało. Chociaż jak JoJo po przegranym game 3 od razu z panienkami leci na miasto, zamiast popracować nad swoją formą/ skutecznością, to nie do końca jestem pewien czy zmierza w dobrą stronę.. Wszyscy wielcy po takich meczach/ seriach wracali na salę, lub od samego rana trenowali.. Trochę mnie to martwi. Druga runda, 3 seed, wszystko ok, ale i tak jest mi smutno jak skończył się ten sezon.
    Jest dużo materiału i potencjału przed kolejnymi rozgrywkami. Ben powinien popracować nad rzutem, JoJo powinien popracować nad kondycją, Fultz musi wrócić do gry i zacząć grać jak nr. 1 draftu, a Coangelo musi się dobrze zastanowić co zrobić z JJ, Amirem, Ersanem i Bellim? Do tego fajnie byłoby jakoś przesunąć 8 baniek Baylessa.. Jest capspace, są picki, możliwości ma wiele. A do wyjęcia/ przytulenia jest LBJ, PG czy Kawhi.
    Już w tym roku mieliśmy szansę, której nie wykorzystaliśmy przez brak doświadczenia na jeszcze lepszy wynik. Oby tylko zdrowie dopisywało, a będzie dobrze.

    Odpowiedz
  • 10 maja 2018 o 06:59
    Permalink

    odpadlismy zasluzenie, tylko nie powinnismy przy wyniku 1-4, mysle ze stac nas bylo na wiecej, tak jak piszesz od g2 kazdy mecz mogli wygrac

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *