Suns – Sixers 95:89
J.Holiday (16 punktów, 10 zbiórek, 10 asyst), T.Young (14 punktów, 10 zbiórek, 2 przechwyty), D.Wright (14 punktów, 3 zbiórki), E.Turner (13 punktów), N.Young (12 punktów), L.Allen (10 punktów, 9 zbiórek).
Sixers zaczęli mecz w dobrym stylu, ale już po zakończeniu pierwszej kwarty przegrywali 24-31. Ci, którzy obejrzeli spotkanie dla Marcina Gortata mieli powody do zadowolenia, bo Polak błyszczał w tej odsłonie, zdobywając 9 punktów oraz 6 zbiórek i bedąc kluczowym zawodnikeim Suns podczas zrywu 11-0. Wykorzystywał podania pod pusty kosz, ogrywał graczy podkoszowych Sixers, w obronie zablokował Hawesa.
W drugiej kwarcie Gortat dziwnie długo grzał ławę, co wykorzystali Sixers wychodząc na prowadzenie po trójkach Wrighta i Younga. Gdzieś tam po cichu Jrue Holiday, chociaż nieskuteczny, był na drodze do triple-double (5/8/8).
Trzecia kwarta mogła uśpić nawet najbardziej wytrwałych kibiców cierpiących na bezsenność. Straty, kroki, faule, podania w przestrzeń, gubienie piłki. Tak mniej więcej wyglądała gra obu zespołów, Suns byli na topie wyłącznie dzięki dobrej grze Scoli (14 punktów!). W obozie Sixers widać było zmęczenie trudną serią wyjazdową, a Holiday decydował się na zbyt wiele indywidualnych akcji, co nie zawsze kończyło się sukcesem.
W czwartej kwarcie mecz nie był wcale lepszy do oglądania, ale chociaż dzięki Turnerowi i Wrightowi ich zespół mozolnie odrabiał straty (85-87 na 2.17 przed końcem, kiedy Wright akrobatycznym layupem dał asystującemu Holiday’owi triple-double). Ale to była noc błędów i to one zadecydowały o ostatecznej porażce filadelfijczyków. Po wolnych faulowango Dragica, piłkę stracił Holiday podajac ją do rąk przeciwnika. Trafił Tucker, w kolejnej akcji Turner zaliczył błąd 5 sekund przy próbie wyprowadzenia piłki na parkiet i chociaż Suns nie zamienili tego na punkty, to Sixers stracili blisko 30 sekund gry.