Sixers – Cavaliers 100:107

Pierwsze zmiany w wyjściowym składzie, w którym pojawili się Nik Stauskas i Robert Covington, od razu zaoowocowały sporą niespodzianką. Nie, nie udało się pokonać Cavaliers, ale Sixers nie tylko byli blisko, ale także zagrali naprawdę dobre spotkanie, przyjemnie się ich ogladało i pokazali, jaki drzemie w nich potencjał.

Początek meczu zaczął się źle, wraz z 7 kolejnymi pudłami. Ale Sixers dzielili się piłką, ładnie rozciagali boisko i jak tylko zaczęli trafiać, bez trudu wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Pod koniec kwarty przewaga sięgnęła ponad 15 punktów i chociaż przed przerwą zmalała do 5 oczek, to Sixers wyraźnie dominowali.

Niestety po zmianie połów cuda się skończyły, a Cavaliers doświadczeniem i wyrachowaniem pokazali, że czas Sixers jeszcze nie nastał. Pod koniec trzeciej kwarty to prowadzenie gości wynosiło już ponad 15 punktów i tylko dzięki odrodzeniu rezerwowych zawodników w finałowej kwarcie, wynik ostatecznie wygląda dużo lepiej.

Świetnie zagrał duet podkoszowców. Noel i Okafor byli aktywni w ataku, potrafili mieć serie punktowe w ważnych momentach i dominować nad rywalami. Pierwszy zdobył 14 punktów, 8 zbiórek i 3 bloki, a drugi 24 punkty i 3 zbiórki. Okafor chętnie wchodził w pojedynki z Kevinem Love, trafiał także z dala od kosza i udowodnił, że jest najlepszym ofensywnym zawodnikiem gospodarzy. Szkoda tylko, że zapomina często o obronie, a nawet o zbiórkach.

Być może na największe brawa zasługuje jednak debiutant T.J. McConnell (6 punktów, 7 zbiórek, 12 asyst i żadnej straty w 23 minuty!) który był wszędzie na parkiecie, włożył w grę mnóstwo energii i swietnie dogrywał, zwłaszcza do centrów. Sixers prowadzili, gdy on był na parkiecie, a stracili przewagę w trzeciej kwarcie, gdy McConnell odpoczywał.

Kolejny mecz już jutro w Milwaukee.

4 myśli na temat “Sixers – Cavaliers 100:107

  • 3 listopada 2015 o 17:51
    Permalink

    Moje odczucia po meczu tym i dwóch pierwszych Okafor… Dawno nie widziałem centra tak ładnie poruszającego się na nogach… On jest na tym boisku jak baletnica, tylko że ważąca 120 kilogramów… Oglądanie go w ataku to prawdziwa uczta dla oczu, jak tylko podczas wejść nie jest podwajany albo potrajany… W obronie dużo gorzej, często spóźniony, brakuje agresji i dynamiki. Dla równowagi mamy jednak Noela. Ten energii ma aż zbyt wiele czasami. Wszystko chce zablokować, wszystko zebrać, wszystko przejąć. W obronie bestia. Ale jak przyjdzie atakować to od kanciastości jego ruchów, takiej sztywności i braku gracji aż boli głowa. Szczególnie teraz to widać kiedy obok stoi Okafor. Nie mniej jednak panowie wykonują póki co fajną robotę. Obwód. Pojawił się Cov, wyzdrowiał Nick i wygląda to o niebo lepiej. Dla mnie Rob mimo 1-9 z gry był dużo bardziej wartościowy niż Sampson i Thomson w dwóch pierwszych meczach. Jak na boisku był on z Nickiem i McConnellem a nawet Cannanem to po raz pierwszy od tych trzech meczy widziałem jak piłka krąży pomiędzy naszymi zawodnikami, ruch w ofensywie, ładne akcje i momentami łatwe punkty. Jak za parę meczów dołożył do tego trochę skuteczności będzie jeszcze lepiej. Strauskas już w ogóle ma więcej boiskowego IQ niż Sampson, Thomson i Grant razem wzięci. Apropos ostatniego. Jest póki co dla mnie największym rozczarowaniem. Nie chodzi mi o rozwój fizyczny, poprawę rzutu czy obrony ale o selekcje rzutową. W tych 3 meczach ile było takich sytuacji kiedy jak już uparł się, że będzie wchodził pod kosz to chociażby stała tam cała drużyna przeciwna razem wzięta a wszyscy pozostali byli nie kryci to i tak się wbije ( albo raczej odbije ) od tej ściany tracąc piłkę. To jest tak maksymalnie irytujące… Tak samo jeżeli chodzi o rzut. Często jeśli się już decyduje na rzut są to pozycje nie przygotowane i efekt jest oczywisty. Jako, że w sezonie debiutanckim można było mu to wybaczyć to teraz już zaczyna to męczyć bo póki co nie zauważyłem jakiejkolwiek poprawy a nie ukrywam, że pewne nadzieje z nim wiązałem. T.J – byłem w szoku. Naprawdę bardzo podobało mi się co ten chłopak wyczyniał. Jak w dwóch pierwszych meczach niczym się nie wyróżniał to teraz pozostawił po sobie świetne wrażenie. Jakby jeszcze potrafił od czasu do czasu rzucić… Podsumowując – dla Thomsona (31% z gry w trzech pierwszych meczach przy połowie rzutów z bardzo czystej pozycji… strzelec?), Sampsona i ( miejmy nadzieję, że nie ) Granta nie powinno być miejsca w żadnym zespole NBA, nawet te 10 minut na mecz to kara dla oczu każdego fana. Miejmy nadzieję, że z Marshalem i Wrotenem nie będzie koniecznym ich tak częste oglądanie.

    Odpowiedz
  • 3 listopada 2015 o 18:05
    Permalink

    @Mess dobre podsumowanie. Tez zwróciłem uwagę, ze Grant gra zupełnie bez glowy. W tych swoich furiackich wjazdach, przebił nawet Sampsona, który juz wiecej myśli. T.J. z taka gra jak przeciw Cavs do S5.

    Odpowiedz
  • 3 listopada 2015 o 18:57
    Permalink

    Panowie zgadzam się z Wami w 100%. T.J. moim zdaniem powinien być w S5 do czasu powrotu naszych podstawowych PG. Oczywiste jest, że to debiutant i będzie grał częściej jak w dwóch pierwszych meczach, a nie tak jak w tym ostatnim, ale na Canaana już nie mogę nawet patrzeć. On zabija wszelki ruch piłki, rozciąganie gry, nie umie nawet dograć do wysokich, co rok temu o niebo lepiej robił mniej doświadczony Smith, a we wczorajszym meczu debiutant McConnell.

    Odpowiedz
  • 3 listopada 2015 o 19:28
    Permalink

    I pomyśleć ,że przeklinałem McConnella jak zwolnili Pierra Jacksona ;)

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *