Sixers odrzucają oferty za Fultza
Wygląda na to, że jak na razie Markelle Fultz nigdzie się nie wybiera – Sixers trzymają zawodnika w klubie, a rzekomo jego mama również go trzyma – na krótkiej smyczy…
Saga Markelle’a Fultza trwa. Zawodnik przebywa obecnie w Los Angeles, gdzie rehabilituje swój bark u niezależnych specjalistów ortopedów – oczywiście za przyzwoleniem klubu. Sixers natomiast, którzy jakiś czas temu wspominali o tym, że nie wiążą z Fultzem żadnych planów na przyszłość, dostają za niego propozycje wymiany. Wygląda jednak na to, że Philly nie jest skłonna oddać Fultza za pierwszy lepszy pakiet byleby tylko się go pozbyć. Jak donosi Candace Buckner z „The Washington Post”, Sixers odrzucili już kilka propozycji wymiany za swojego 20-letniego rozgrywającego.
Mówiło się, że dużą chęć pozyskania Markelle przejawia Phoenix Suns, które rozpaczliwie wręcz szuka sobie kogoś, kto mógłby grać dla nich jako rozgrywający. Generalny Manager Sixers, Elton Brand, zaprzecza jednak doniesieniom i nazywa plotki na temat zainteresowania Fultzem „zwykłym szumem”. Mogła pojawić się tez oferta od Pistons, którzy według doniesień tez byli poważnie zainteresowani. Kto wie, być może rehabilitacja Fultza przebiega tak pomyślnie, że Sixers wycofali się z pomysłu wymiany i hurtowo odrzucają teraz propozycje.
Niezawodna Candace Buckner przy okazji dowiedziała się tez czegoś więcej na temat samego Markelle. Jak się okazuje, Fultz jest pod bardzo dużym wpływem swojej nadopiekuńczej mamy. Doniesienia są… niepokojące. Wygląda na to, że po tym, jak Markelle został wybrany z pierwszym numerem draftu, jego mama – Ebony Fultz – zainstalowała system kamer w jego domu w New Jersey. Bez kontekstu można by pomyśleć, że to mama Fultza zajęła się bezpieczeństwem. Kamery z resztą zostały już podobno zdjęte, ale zgodnie z doniesieniami osób będących blisko rodziny Fultz, relacja Markelle’a z mamą jest bardzo nietypowa i niepokojąca. Jedna z osób bliskiego otoczenia postanowiła anonimowo wyrazić swoją opinię:
Sytuacja z jego mamą jest zdecydowanie szalona – to jak jest zaangażowana w jego życie, jak nadopiekuńcza jest względem niego. Najlepszą możliwą sytuacją byłoby, gdyby odsunęła się trochę w cień i dała mu złapać oddech.
Mama Markelle’a Fultza nie zważa jednak na słowa krytyki:
Nie skupiam się na tym, co mówią ludzie w okół. W tej chwili skupiam się na moim synu i na jego zdrowiu. To mój priorytet. (…) Dowiedzieliśmy się, co się dzieje z moim synem i dołożę wszelkich starań, żeby zapewnić mu wsparcie i wszystko to, czego potrzebuje, żeby dojść do zdrowia.
Nie piszę o relacji Fultza z mamą bez powodu, żeby trochę poplotkować. Tego rodzaju informacja może mieć znaczenie w kontekście kariery Fultza w NBA. Pamiętacie jak to było z Kawhi Leonardem w Spurs? Wszystkie nieporozumienia wiązały się w bezpośredni lub pośredni sposób z jego wujkiem, który był jego najważniejszym doradcą. O LaVarze Ballu chyba nawet nie muszę wspominać. Rodzina nie zawsze jest najlepszym doradcą w sprawach zawodowych, co w świecie sportu także ma swoje przełożenie.
Kiedy dowiadywaliśmy się o tym, że w końcu udało się zdiagnozować problem z ramieniem Markelle’a, pojawiły się drobne tarcia pomiędzy klubem, a agentem Fultza, Raymondem Brothersem, który nie kwapił się z poinformowaniem o wszystkim przedstawicieli Sixers. Koniec końców może się okazać, że silny wpływ mamy i agenta może wpłynąć na relacje zawodnika z klubem, co nigdy nie kończy się dobrze. Zaangażowana nadmiernie mama to dodatkowy element całej tej układanki, jaką jest saga Markelle’a Fultza w Sixers. Dodatkowy element, który może w pewnym momencie jeszcze bardziej skomplikować sprawę.
Są informacje kto i co oferował?
Albo chociaż plotki?
Nie bardzo, bez szczegółów.