Spurs – Sixers 123:96

Brett Brown miał wczorajszej nocy najlepszą w karierze szansę pokonania swojego mistrza, Gregga Poppovicha, ponieważ prowadzeni przez niego Spurs są najsłabsi od lat.

Tyle na papierze, a w rzeczywistości to Spurs łatwo przejechali się po rywalach, dzięki czemu wrócili do dodatniego bilansu (16-15), podczas gdy Sixers (20-12) przegrali po raz 3 w ostatnich 4 spotkaniach i już bardzo niewiele im brakuje do spadku na piąte miejsce w tabeli konferencji. Bez niespodzianki – przewidywalna i ograniczona gra ofensywna, słaba obrona zespołowa i brak widocznego wsparcia z ławki to główne przyczyny porażki.

Pierwsza kwarta należała do Sixers, którzy po świetnym początku prowadzili nawet 9 punktami i ostatecznie okazali się lepsi 32-29. Duża w tym zasługa Embiida i Redicka, którzy rzucili w tej części gry po 9 punktów.

Niestety tylko 12 minut zajęło Gregowi Poppovichowi rozpracowanie przeciwnika. Nieobecność Embiida i bezsilność filadelfijskiej ławki sprawiły, że Spurs już na początku drugiej ćwiartki wyszli na prowadzenie. Indywidualne akcje, pudła za trzy punkty i niewykorzystywanie w akcjach ofensywnych Butlera tylko pogorszyły sytuację. Po kilku minutach drugiej kwarty Sixers na dobre stracili kontrolę nad meczem, tymczasem przewaga Spurs rosła systematycznie już do końca i ani razu nie byla zagrożona.

Wśród zwycięzców wyróżnili się Gay (21 punktów) oraz Aldridge i DeRozan (po 20 punktów). Dla Sixers po 16 punktów rzucili Simmons i Redick, a 13 punktów i 11 zbiórek dodał Embiid.

7 myśli na temat “Spurs – Sixers 123:96

  • 18 grudnia 2018 o 06:38
    Permalink

    Korver, Ariza przeszli koło nosa. Ruchów żadnych nie widac. Przegrywamy z każdym kto ma trenera, który ogarnia więcej niż 3 zagrywki na krzyż, a Pop nas dziś zmiażdżył…

    Nie wygląda to dobrze, a te 20-12 nie oddaje obrazu gry..

    Odpowiedz
  • 18 grudnia 2018 o 08:22
    Permalink

    Przynajmniej wiadome jest dla mnie żeby do PO podchodzić bez szaleństwa jaka to mamy super drużynę.. 2 runda Max na dzień dzisiejszy i koniec procesu.

    Odpowiedz
  • 19 grudnia 2018 o 16:07
    Permalink

    patrzac na ostatni run nets, wcale nie sa takimi ogorkami ;) cavs pokonali pacers, liga naprawde jest nieobliczalna i kazde zwyciestwo nawet z teoretycznie slabszym rywalem jest wazne.

    Odpowiedz
    • 19 grudnia 2018 o 18:08
      Permalink

      Prawda, że liga nieobliczalna i każde zwycięstwo ważne, ale w sezonie zasadniczym jedyne o co walczymy to HCA, więc takie bezpośrednie mecze z pacers, bucks celtics liczą się jak bramki na wyjeździe :D problem to nie wyniki ale gra. Brak pomysłu, nadal uważam że ze strony trenera najbardziej + słaba ławka + dziurawienie przez guardów z obwodu, to nie jest przypadek że dinwidie, średni średniak gra z nami co najmniej jak Lou Williams. Na finały z taką ławką nie mamy co liczyć.

      Odpowiedz
  • 19 grudnia 2018 o 20:52
    Permalink

    Ciekawe czy da się to jakoś sprawdzić. Nieraz było już pisane że zawodnicy obwodu naszych rywali notują mecz sezonu przeciwko nam.
    Kto u nas na obwodzie broni? Butler, Simmons i TJ ale to bardziej ambicjami niż umiejętnościami. Korkmaz, Shamet i Reddick bez odpowiedniego otoczenia to dramat w obronie. Nie jest przypadkiem że często tracimy ponad 120 punktów

    Odpowiedz
  • 20 grudnia 2018 o 01:05
    Permalink

    Czy ktoś kiedyś słyszał że Brown coś poukładał w meczu? Nie. Jedyne co słyszę to negatywy. Nie wiem ile jeszcze cierpliwości można mieć. Ławka to odrębna kwestia ale B. nie nadąża za postępem ekipy koniec kropka

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *