McConnell zdobywa serca i parkiety

T.J. McConnell powoli staje się ulubieńcem kibiców. Wystarczyły trzy spotkania, by  przez nikogo niechciany w tegorocznym dracie debiutant, wygryzł z pierwszej piątki bardziej doświadczonego Isaiaha Canaana.

Kiedy McConnellowi udało się w ogóle załapać do składu Sixers na ten sezon, wielu nie kryło zdziwienia. Po czterech spotkaniach sezonu zdziwienie zostało zastąpione przez radość z pozyskania prawdopodobnego steala, którego nikt wcześniej nie doceniał.

Jest za co chwalić McConnella, który już zyskał sympatię wysokich graczy za dogrywanie do nich i świetne widzenie parkietu. T.J. gra z pasją, energią, jest wszędzie na boisku. Klasyczny rozgrywający “najpierw podaję, potem rzucam”, który czyni innych lepszymi. Sixers grają z nim dużo lepiej, chociaż nie wygrali jeszcze meczu.

I chociaż McConnell nie jest doskonały i nie słynie z umiejętności strzeleckich (chociaż jeśli już trzeba, to wkręci się pod kosz albo trafi trójkę, ale robi to w ostateczności – stąd wysoki procent skuteczności), to zdobycie 24 asyst przy zaledwie jednej stracie w dwóch ostatnich spotkaniach budzi szacunek. Ze średnią 8.0 apg jest obecnie pod tym względem piąty w lidze.

Sam zawodnik… też wygląda na zaskoczonego: “Ja tylko staram się robić wszystko, co pomoże mojemu zespołowi odnieść zwycięstwo. Myślę, że wiele ludzi, w tym moja rodzina i znajomi nawet się nie łudzili, że wystąpię jako starter w NBA. Być może nawet mała część mnie w to nie wierzyła. Teraz jestem ogólnie podekscytowany i będę grał tak twardo, jak tylko umiem. Chcę szybko dostarczać piłki Nerlensowi i Jah, żeby jak najszybciej angażować ich w grę, a naszym strzelcom umożliwiać rzuty z czystych pozycji”.

Teraz już chyba o wiele łatwiej pogodzić się z utratą Isha Smitha, prawda?

4 myśli na temat “McConnell zdobywa serca i parkiety

  • 5 listopada 2015 o 17:35
    Permalink

    Niby łatwiej, ale i tak lepiej by było mieć Smitha i McConnella niż tego drugiego i Canaana, nie byłoby przynajmniej przestojów w grze

    Odpowiedz
    • 5 listopada 2015 o 17:53
      Permalink

      Lepiej byłoby mieć każdego, niż Canaana ;-)

      Odpowiedz
      • 5 listopada 2015 o 18:37
        Permalink

        Nie przesadzałbym, bo już chyba jednak wolę oglądać Canaana na rozegraniu, niż Sampsona ;)

        Odpowiedz
        • 6 listopada 2015 o 09:49
          Permalink

          Tak naprawdę jest to wybór między kiłą a mogiłą ;/
          Co do McConnella,jak napisał kolega wyżej,na tle Konana Barbarzyńcy który bezlitośnie zabija grę szóstek Łukasz Koszarek był by lepszy…
          Nie podoba mi się,że nie praktycznie w ogóle nie gramy pick and rolla…od Konana nie wymagam już nic,ale McConnell nastawiony na podanie powinien grać z Noelem takie zagrywki,który jest stworzony do takiego grania.

          Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *