Rockets – Sixers 116:114
W przedostatnim meczu wyjazdowej serii, drużynie Philadelphii 76ers przyszło zmierzyć się z będącymi w drobnym kryzysie Rockets (bilans 5-10, trener McHale zwolniony 4 mecze temu, na chwilę obecną z trenerem tymczasowym). Dawało to oczywiście ostatnią nadzieję na to, że Sixers nie pobiją jednak niechlubnego rekordu NBA i wywiozą zwycięstwo z Houston. Drobna kontuzja Nerlensa Noela (prawe kolano) wykluczyła go z gry w dzisiejszym spotkaniu, wyjściowa piątka wyglądała więc następująco: Canaan, Sampson, Covington, Grant, Okafor. Po swoich kontuzjach do gry mieli powrócić Nik Stauskas i Richaun Holmes.
Na początku oba zespoły miały problemy ze skutecznością, jednak w końcu nadeszło przełamanie. Przełamanie jednak bardziej dla Rockets, gdyż goście już po 7 minutach mieli dwucyfrową stratę. Pierwsza kwarta to brak współpracy zarówno w ofensywie (szybkie nieprzemyślane rzuty, słaba skuteczność) jak i defensywie (zawodnicy gospodarzy trafiali z zupełnie czystych pozycji). Na koniec pierwszej części gry dało to 11 punktów straty. Druga kwarta zaczęła się podobnie a Houston rozrzucali się za trzy (Ariza, Harden, Jones). Gdy Sixers osiągnęli już 14 pkt straty, nagle się obudzili i dogonili rywali na 6 punktów. Główne przebudzenie należało przede wszystkim do defensywy, która w trzech ostatnich meczach dawała przecież Sixers szanse na zwycięstwo. W statystyce odbiorów Sixers miażdżyli przeciwników 9-1 a 5 z nich należało do aktywnego Roberta Covingtona, który miał również 13 punktów na koncie. Okafor prawie w ogóle nie grał, nie radził sobie kompletnie z Howardem. Holmes wchodzący z ławki po kontuzji nieźle prezentował się pod koszem. Po drugiej stronie Harden miał już punktów 18. Po pierwszej połowie wynik na tablicy przedstawiał się następująco: 49-56 na korzyść Rockets.
Na początku trzeciej kwarty drużyna z Teksasu znów uciekła na dwucyfrowe prowadzenie. Obydwa zespoły świetnie rzucały za trzy (powyżej 50% skuteczności). Phil Pressey, który pojawił się na początku drugiej połowie zamiast Sampsona zdobył ważne punkty, które pobudziły Szóstki do walki. Goście rzucali za trzy jak w transie – Covington miał już tych rzutów 5/6 a Canaan 4/9. Gosporadze jednak nie dawali się powstrzymać. Canaan prezentował wejścia pod kosz w stylu Tony’ego Wrotena. Po drugiej stronie Harden grał koszykówkę nie z tej ziemi, na 3 minuty przed końcem trzeciej kwarty miał już 36 punktów. Wracający po kontuzji Stauskas nie mógł się wstrzelić do kosza. Ostatnie dwie minuty trzeciej to same desperackie próby trójek ze strony Sixers. Po trzeciej kwarcie było 80-91 dla gospodarzy.
Na początku ostatniej części gry Sixers wrzucili wyższy bieg a Rockets wyglądali na zupełnie zagubionych w obronie. W 2 minuty goście zdobyli 13 punktów w obliczu zaledwie dwóch oczek rywali i nagle mieliśmy na tablicy remis. W statystyce strat było 21-11 dla Houston! Cały czas bez Okafora Sixers grali wyśmienicie. McConnell dwoił się i troił zdobywając punkty nawet rzutem nad Howardem. Jerami Grant dał Sixers prowadzenie 102-97 na 7 minut do końca gry. 16 trafionych trójek Sixers to nowy rekord zespołu. Sęk w tym że goście znów złapali zadyszkę i przestali grać dobrze z przodu. Harden trafił za trzy i obydwa osobiste, dając remis po 104. 5 minut do końca. Po 3 osobistych Brewera (faul Thompsona) wchodzi na parkiet Okafor. Rockets uruchomili jednak wzorową defensywę, do tego Harden miał już 48 punktów i Sixers tracili ich 6 do gospodarzy. Na minutę do końca McConnell rzucił bardzo ważne dwa punkty, które zbliżały Sixers na zaledwie 2 oczka. Faulowany Howard jak na złość trafił obydwa rzuty osobiste a do końca meczu pozostało pół minuty. Kolejne rzuty wolne uspokoiły trochę sytuację Rockets dając 4-punktową przewagę po czym… Brewer faulował Hollisa Thompsona rzucającego trójkę. Rzut celu nie osiągnął a Thompson trafił dwa z trzech rzutów – 113:115. Harden faulowany, rzucił jeden z dwóch rzutów, Covington po faulu też rzuca jeden z dwóch, po czym ostatnia syrena oznajmia koniec meczu. Sixers znowu przegrywają w końcówce, James Harden kończy mecz z 50 punktami. 76ers biją rekord największej ilości porażek z rzędu w historii NBA: 27.
Philadelphia 76ers 114-116 Houston Rockets
Covington 28 punktów (6/9 za trzy), 8 odbiorów
Canaan 23 punkty, 4/10 za trzy
Grant 18 punktów, 3/7 za trzy!
Coraz bardziej zaczynam się obawiać, że sezon skończymy jakimś 2-80 czy coś w tym stylu. Jak na 3 rok przebudowy niewytłumaczalne. Gdzie są weterani?!?!?!