„BostonCeltics.pl” specjalnie dla nas o serii z Sixers

Podobnie jak przed pierwszą rundą play-offs z Miami Heat, tak i tym razem poprosiliśmy o opinię kolegów redaktorów z polskiej strony naszego rywala w drugiej rundzie. Oto co o serii Celtics – Sixers ma do powiedzenia Tomek Kordylewski z BostonCeltics.pl:

 

Celtics kontra Sixers, czyli pierwszy rozdział rywalizacji, która może się odrodzić i stworzyć nam wspaniałe pojedynki w kolejnych latach. Ogromna szkoda, że Celtowie nie są w pełni zdrowi, ale nawet mimo tego nie można stawiać ich na straconej pozycji. Brad Stevens może i wystawia w pierwszej piątce dwóch rookies, ale Celtics to mimo wszystko bardziej doświadczony zespół niż Sixers, który na dodatek będzie miał świeżo w pamięci bardzo cenną, pewną wygraną w meczu numer siedem z Bucks. Z drugiej strony, Sixers jawią się jako znacznie groźniejszy rywal dla Celtów, którzy mieli sporo problemów w pierwszej rundzie, nie potrafiąc wygrać ani jednego spotkania w Milwaukee.

Te wspomniane problemy Celtów wynikały przede wszystkim z braku odpowiedniej siły ofensywnej, co można tłumaczyć faktem, że często pierwsze skrzypce muszą grać pierwszoroczniak (Jayson Tatum) czy drugoroczniak (Jaylen Brown). Terry Rozier nie jest Irvingiem i tylko w meczach w TD Garden tryskał pewnością siebie. Celtom brakuje siły ognia, czego nie można powiedzieć o Sixers. Philadelphia ma jednak świadomość, że ich rywalem będzie defensywa numer jeden w całej lidze – Celtics wciąż bronią dobrze lub bardzo dobrze, a na dodatek Stevensowi udało się znaleźć całkiem solidną odpowiedź na Giannisa w osobie pierwszoroczniaka Semiego Ojeleye. Wiele wskazuje na to, że przed Ojeleye kolejne trudne wyzwanie, czyli wiele posiadań w obronie na Benie Simmonsie. Tak czy siak, to defensywa jest wciąż kartą przetargową Celtics. Horford jest jednym z najlepszych defensorów na Embiida, a na dodatek do zespołu powrócił Marcus Smart. To żadna niespodzianka, że Sixers mieli w sezonie regularnym sporo problemów w czterech starciach z Bostonem.

Defensywa to jedno, natomiast ta seria zadecyduje się najprawdopodobniej tym, czy Celtics będą w stanie przejść przez swoje problemy w ataku. Dopiero w ostatnim, decydującym meczu numer siedem z Bucks udało im się pożyć trochę w paint, z czym mieli ogromne problemy od czasu kontuzji Irvinga. Zdobyli wtedy aż 50 punktów w pomalowanym, a jak w drugiej połowie zaczęli także trafiać zza łuku to Bucks mogli pakować już wędki. Celtics będą potrzebować kilku takich meczów, bo nawet jeśli zatrzymają Sixers na 80-90 punktach (a są w stanie to zrobić; Bucks nie zdobyli w G7 ani jednego punktu z kontry!) to sami mogą nie być w stanie zdobyć tych punktów więcej, aby mecz wygrać – tym bardziej, że obrona Sixers też robi wrażenie. Problemem może okazać się również głębia składu zespołu z Filadelfii – Marcus Morris musi zagrać lepiej niż z Milwaukee, a będzie to dla niego seria wyjątkowa, bo przecież urodził się w Mieście Braterskiej Miłości. Marco Bellineli i Ersan Ilyasova zrobili w tych playoffs dużo więcej niż Greg Monroe.

Jestem homerem i choć rozum mówi Sixers to serce zawsze powie Celtics. Boston może po prostu zabraknąć talentu w ataku, ale tak to bywa, kiedy twoich dwóch najlepszych zawodników skończyło już sezon. Z drugiej strony, defensywa Celtów wciąż jest na wysokim poziomie, a na dodatek Celtics nie przegrali jeszcze w tych playoffs meczu u siebie. Jak każdy fan Celtics liczę więc, że przewaga parkietu znów zrobi tutaj różnicę i to Boston awansuje do kolejnej rundy po siedmiomeczowej batalii, która będzie wstępem do tego, co może nas czekać w kolejnych latach, kiedy te dwa zespoły będą tylko rosnąć w siłę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *