Hollis Thompson na szczycie rankingu przegranych!
Ostatnio na twitterze natrafiłem na ciekawą listę zawodników. Lista przedstawiała 25 najgorszych graczy NBA pod względem uzyskanego bilansu spotkań. W połowie listy zacząłem oczekiwać Hollisa Thompsona, który przez 4 lata reprezentował barwy Sixers, a dla kibiców stał się symbolem tego bardzo nieudanego okresu w historii 76ers. Hollis pomimo nie najgorszej statystyki rzutowej w przeciągu całej kariery, odniósł tylko 20% zwycięstw i grę w NBA zakończył z bilansem 53-212. Jeśli chcecie zobaczyć całą listę, to możecie tutaj: https://twitter.com/hoopshype/status/1018159686678245376
Prawda jest taka, że byli od niego gorsi, ale łapali się do klubów grających o wygraną, zaliczając 5 minut w meczu nie nabijali sobie przegranych. Można powiedzieć, że brawo dla Thompsona, że wolał grać w pierwszej piątce, albo być mocnym rezerwowym, niż siedzieć gdzieś na końcu ławki w innym zespole. Może nawet przez to skreślił sobie drogę do bycia zadaniowcem na lata w NBA, bo wszyscy zaczęli go utożsamiać z ciągłymi przegranymi.
Jednak jak już jesteśmy przy dawnych zawodnikach, to z tamtego okresu najbardziej mi szkoda Wrotena. Coś widziałem w tym graczu. Ciekawe jakby się potoczyła jego kariera, gdyby nie ta kontuzja, po której już nie otrzymał szansy. Jako zawodnik zapowiadał się nieźle
Jak wartościowy był Thompson pokazują dalsze losy jego kariery. Po zwolnieniu z Sixers rozegrał 9 meczy w NOP, z czego 8 w pierwszej piątce. Za otrzymaną szansę odwdzięczył się trafiając 11 z 41 rzutów (26,8%).
Z listy HoopsHype’a szkoda co najwyżej Douga Westa – 9 lat gry w Minnesocie i to od pierwszego sezonu drużyny w lidze. Po pierwszym wygranym sezonie w historii klubu (drugi sezon Flipa Saundersa i Marbury’ego, trzeci Garnetta), został wysłany do przegrywającego mecz za meczem Vancouver.