Mecz 4: Hawks – Sixers 103:100
Niestety nie udało się w Atlancie doprowadzić do stanu 3-1 i zamiast tego Sixers wracają do Philadelphii z remisem 2-2. Po świetnej pierwszej połowie, nasz zespół rozegrał być może najgorszą drugą połówkę w tym sezonie. Stracił przewagę 18 punktów, zdobył w 3 i 4 kwarcie zaledwie 38 oczek i po beznadziejnej końcówce dał się łatwo pokonać gospodarzom.
Początek spotkania to niemoc ofensywna obu stron, które postawiły na szybką wymianę ciosów, a skończyło się na pudłach i gubieniu piłki. Najpierw takie tempo bardziej sprzyjało gospodarzom, ale Sixers ochłonęli i w drugiej części kwarty szybkim zrywem 16-2 wyszli na 12-punktowe prowadzenie. Całą kwartę wygrali 28-20.
W drugiej rezerwy gości dawały radę utrzymać przewagę, ale Hawks nie odpuszczali i wreszcie odrobili straty do 3 punktów. Sixers ponownie zaatakowali i seria 17-3 podcięła „Jastrzębiom” skrzydła. Filadelfijczycy w pewnym momencie prowadzili już nawet 18 oczkami, by do szatni udać się z przewagą 62-49.
W pierwszej połowie świetnie wypadli Embiid, który miał już na koncie double-double (13/10) oraz Harris (14 punktów w 18 minut) i Curry (13 punktów – 3/5 za trzy). Hawks w grze trzymał tylko Bogdanovic (12 punktów), podczas gdy świetnie pilnowany Young zdołał trafić zaledwie 3 z 12 rzutów, za to nadrobił aż 9 asystami.
Po zmianie połów zaczęło się dziać coś złego. Embiid dwukrotnie podnosił się z parkietu po groźnych upadkach, a Simmons zarobił niesportowy faul zatrzymując kontrę w wykonaniu Collinsa. Ten z kolei włączył się do gry i w samej tylko trzeciej kwarcie zaaplikował Sixers trzy wsady. Z kolei Bogdanovic bez wysiłku rzucał kolejne punkty przypominając powiedzenie, że przewagę łatwiej zdobyć, niż utrzymać. Zwłaszcza, kiedy każdy gracz Philadelphii jest cieniem samego siebie, z Embiidem (0/8 z gry w tej kwarcie) na czele. Hawks wygrali tą ćwiartkę 31-20 doprowadzając do bardzo zaciętej finałowej odsłony, w której gra toczyła się kosz za kosz.
A więc co przesadziło o porażce w finałowych akcjach? Przede wszystkim niemoc Sixers, którym w dalszym ciągu nic nie wychodziło. Po trójce Korkmaza na 2.44 minuty przed końcem Sixers prowadzili 98-94. Wtedy Collins odpowiedział ważną trójką, a Young floaterem i dwoma rzutami wolnymi. Dwa wolne Embiida na 40 sekund przed syreną zmniejszyły straty do punktu, 100-101. Pojawiła się nadzieja, zwłaszcza, że nie było czego bronić, bo Collins podarował nam posiadanie niewymuszonym podaniem piłki w trybuny.
Ale zamiast ma przykład do zapomnianego gdzieś Harrisa, piłka trafiła do Embiida, który w drugiej połowie nie trafił jeszcze rzutu. Dawno go nie widzieliśmy tak sfrustrowanego. Center dostał się pod kosz, ale w gąszczu obrońców fatalnie przestrzelił. Faulowany z przymusu Young trafił oba wolne i zostało niespełna 7 sekund na zegarze. Milton nie zdecydował się na trójkę mogącą dać remis i podał do Curry’ego, ale ten rzucił (i nie trafił) już wyraźnie po syrenie.
Tak jak chwaliłem zawodników Sixers po pierwszej połowie, tak po całym meczu przychodzą tylko słowa krytyki. Niestety największe się należą Joelowi Embiidowi, który zaliczył najgorszy mecz w play-offs w karierze i co gorsza wyglądał, jakby nie radził sobie z chorym kolanem albo połknął zbyt wiele środków przeciwbólowych. Jego 21 zbiórek robi wrażenie, ale 17 punktów i 4/20 z gry to ponury żart. Podobnie zawiódł Ben Simmons, który niby otarł się o triple – double (11/12/9) ale jego zdobycz z drugiej połowy to bodajże 4 punkty, 1 zbiórka i 2 asysty.
Kolejny mecz w środę o tej samej porze.
Thybule jest potrzebny zamiennie z Simonsem jako obrońca na Yanga, stawiam na pierwszy raz Mxxeya w PlayOffs
Korkmaz świetnie sobie poradził w roli zmiennika, dalbym mu szanse w s5 ale Doc wystawi pewnie Thybullea
Daliśmy im drugie życie w trzeciej kwarcie. Mam nadzieję że na koniec wrócimy do dobrej obrony
To mi się Brown przypomniał :/
No i niestety, Embiid żadnego trafienia z gry w drugiej połowie…
Wszyscy jadą po Embiidzie a czy tylko ja dostrzegłem jeden rzut Simmonsa w drugiej połowie
PO to nie czas na to żeby Ben eksperymentował z braniem punktowania na siebie . Smutne to niestety ale prawdziwe, że miał czas na to cały sezon a tego nie robił, za kilkoma wyjątkami. Z drugiej strony jednak nasz team tak funkcjonuje, że to inni są od zdobywania punktów. Można powiedzieć, że wszyscy wokół Bena stali się lepsi tylko nie on sam.
Natomiast powróciły demony przeszłości w G4. Czyli ten jeba*y upór przy graniu Embiidem, gdzie juz w Q3 było wiadomo że jest spuchnięty i nic mu nie siedzi. Częściej leżał niż stał i jeszcze na kibicach odreagowywał bo widziałem, że krzyczał do nich „shut the fuck up”. A mogliśmy go usadzić, dać odpocząć na G5 i spróbować wyrwać zwycięstwo bez niego. Takie scenariusze były przecież grane w sezonie. To nie ku*wa, uparli się na granie zmęczonym Joelem z rozwaloną łękotką. Mamy w uj farta, że się nie rozwalił całkiem. Z nim na ławie może by się udało, a może nie. Rezultat mamy jaki mamy czyli 2-2 i zmęczony Embiid. Duży minus dla coaching stuffu za brak strategicznego podejścia(o ile sam Embiid nie naciskał na granie).
Ja osobiście nie mam pretensji, że Joel wyszedł w tym meczu. Perspektywa powroty do Philadelphia z prowadzeniem 3 – 1 była bardzo kusząca, jednak o co mogę mieć pretensje to fakt grania nim niemal całą 3q w sytuacji gdzie widać było że ma poważne problemy z trafianiem. Widać było po nim ogromne zmęczenie i ten dyskomfort spowodowany urazem kolana. Brak sił, kontuzja i frustracja zaowocowała, że w końcówce grał bardzo na siłę licząc że sędzia gwizdanie faul i podaruję mu rzuty wolne, jednak gra była puszczana albo sam popełniał faul ofensywny, a wisienka na torcie był nietrafiony layup który mógł dać prowadzenie na kilka sekund do końca. Niestety w kolejnych meczach nie ma już miejsca na oszczędzanie się bo nie mam zemy sobie pozwolić aby jechać do Atlanty i grać u nich z nożem na gardle.
Patrząc na to jak gra Zachód, czy Mil z Nets i porównując to do gry naszej drużyny to nie mam zbyt dobrych wieści ani prognoz. Musielibyśmy mieć 100% zdrowy skład, dobrą miarę za 3, dobry defense, żeby chociaż nawiązać walkę… Tymczasem męczymy się z osłabioną ATL.
Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Grać czy nie grać Embiidem. Bez niego może być trudno ograć Hakws
Simmonns 34%ft….
I proszę Was jeśli uważacie, że Korkmaz dobrze gra… Owszem trafił kilka trudnych rzutow ale to nawet czasami ślepej kurze ziarno się trafi. Poza tym w obronie jak widzę, że chce ” przycisnąć” to od razu wiem że będą punkty dla przeciwnika bo jeden zostanie- ten którego zostawił Turek. Poza tym to nic się nie stało, jeden mecz więcej. Spokojnie, wygramy!!!