Minimum 2 tygodnie przerwy Simmonsa
Ben Simmons zostanie ponownie przebadany przez specjalistów za dwa tygodnie, a do tego czasu będzie leczył uraz pleców i przechodził rehabilitację. Oznacza to, że rozgrywającego Sixers nie zobaczymy przynajmniej do połowy marca. Wątpliwe jest jednak, czy po wspomnianych testach zawodnik będzie już zdrowy, należy więc oczekiwać znacznie dłuższej przerwy, niż dwa tygodnie.
Lekarze zdiagnozowali u niego ściśnięty nerw w dolnej części pleców (tzw. radiculopatię lędźwiową), która nie tylko może być bolesna, ale też osłabiająca dla całego organizmu. Ten stan występuje, gdy coś wywiera nacisk na nerwy w pobliżu ostatnich pięciu kręgów pleców. Informacje z Google mówią o kilku tygodniach rehabilitacji, nie wykluczając operacji w skrajnych przypadkach.
Simmons (16.7 ppg, 7.8 rpg, 8.2 apg, 2.1 spg) nabawił się kontuzji prawdopodobnie tuż po przerwie na Weekend Gwiazd, zmusiła go ona do opuszczenia wygranego po dogrywce meczu z Brooklyn Nets i zejścia z parkietu już po kilku minutach przegranego spotkania z Milwaukee Bucks.
Wiadomość o dłuższej przerwie Simmonsa jest o tyle niefortunna, że od kilku tygodni grał on najlepszy basket w swojej karierze.
Po lekkomyślnym zwolnieniu Trey’a Burke’a, w składzie Sixers pozostał tylko nierówno grający Raul Neto na pozycję numer jeden. Można przypuszczać, że teraz więcej minut dostaną inni obrońcy – Alec Burks i już ostatnio częściej wykorzystywany Shake Milton. Spodziewajmy się również, że rolę rozgrywającego będzie częściej pełnił Josh Richardson, który jednak dużo lepiej wypada jako rzucający obrońca.
Do końca sezonu pozostały już tylko 24 spotkania, a biorąc pod uwagę ilość gier z rywalami na ujemnym bilansie, Sixers mają najłatwiejszy terminarz w NBA. Obecnie tylko jedna przegrana więcej dzieli ich od czwartego miejsca w tabeli, okupowanego przez Miami Heat.
Miejmy nadzieje, że w takiej sytuacji Joel Embiid będzie brał więcej odpowiedzialności za wyniki na siebie, jak to zrobił w spotkaniu z Hawks, a Tobias Harris zacznie ciężej pracować na swój tlusty kontrakt.
Po lekkomyślnym zwolnieniu Treya Burke’a wszystkie czołowe zespoły ligi rzuciły się by przedstawić mu tłuste kontrakty i by wykorzystać jego potencjał w zdobyciu misia… A nie wróć…
Przecież Burke dobrze się spisywał w Sixers, ale już nawet nie chodzi o jego wartość tylko o to, że przez większość czasu był lepszy niż Neto. Embiid wypada, mamy 3 solidnych zastępców. Simmons wypada, mamy tylko średniego Neto z takich prawdziwych rozgrywających. Dlatego moim zdaniem to było lekkomyślne.
Burke to nie do końca prawdziwy rozgrywający, pełni tę rolę bardziej z powodu wzrostu i uwielbienia do kontroli piłki niż zdolności kreatorskich. Akurat zastąpienie go Burksem nie wyjdzie nam raczej na złe.
A koledze „~” niezły hejt się na redakcję załączył. Warto polemizować konstruktywnie, a nie sarkazmem i przytykami.
Nic nie stało na przeszkodzie, żeby zachować obu i pożegnać kogoś innego.
Tylko kogo? Okazuje się, że akcje KOQ znów stoją wyżej niż Pelle, Bolden pożegnany, zamiast GRIII jak już można by zachować Ennisa… W świetle przyjścia Burksa Trey stał się zbędny. I patrząc na to, że nikt go jeszcze nie podpisał, wychodzi na to, że nikt nawet słabego picku nie chciał nam za niego dać :/
KOQ od samego początku grał bardzo fajnie, nie rozumiem, czemu minut nie dostaje. Nawet komentatorzy się dziwili ostatnio po kontuzji Embiida, mówiąc podczas meczu, że to jest 'really crazy’ jak KOQ się marnuje. Pelle grał super i zdołali go podpisać po tych 45 dniach tylko po to, żeby teraz grał ławę. Patologia jakaś. Nie wiem ocb z Burksem, coś tam musi być głębszego chyba…?