Sixers – Cavs 141:94
Philadelphia grając bez Joela Embiida, który odpoczywał przed dzisiejszym meczem z Toronto Raptors, odniosła dzisiejszej nocy swoje 16. zwycięstwo w sezonie pokonując Cleveland Cavaliers aż 141:94. Mecz tak naprawdę zakończył się na długo przed końcowym gwizdkiem, bowiem Phila już po pierwszych 24 minutach prowadziła różnicą 41 punktów (77-36).
Był to mecz z kategorii tych, gdzie jednej drużynie wychodzi dosłownie wszystko, a drugiej wszystko przychodzi z wielkim trudem. Cavs zdobyli swoje pierwsze punkty przy prowadzeniu gospodarzy 14-0. Od pierwszych minut spotkania motorem napędowym Szóstek był Ben Simmons, który grał niezwykle agresywnie, z dużą łatwością dostając się w strefę podkoszową przeciwnika. Efektem było 14 punktów Bena w pierwszej kwarcie. W kolejnej części meczu obraz gry nic się nie zmienił. Gospodarze z wielką łatwością zdobywali punkty, w każdy możliwy sposób regularnie powiększając swoją przewagę. Ta kwarta to również dalsze popisy Bena Simmona, który grał jak nakręcony, a do swoich statystyk dopisał kolejny celny w tym sezonie… rzut za 3 punkty!! Po asyście Trey’a Burke’a Ben widząc, że Tristian Thompson ani myśli podejść i uniemożliwić mu oddanie rzutu, nie zastanawiał się dwa razy!!! W całym meczu Ben trafił jeszcze dwa ładne faydeway’e, a przy kolejnym był faulowany.
Po zmianie połów gra nieco się wyrównała, ale to gospodarze kontrolowali jej przebieg nie pozwalając przeciwnikom za zniwelowanie wypracowanej przewagi. Po 3 kwartach spotkania Ben Simmons miał już na swoim koncie 34 punkty (rekord kariery), a na tablicy widniał wynik 108:62. Apetyty na 40 punktowy występ Simmonsa były duże, jednak w ostatniej części gry Brett Brown nie zdecydował się skorzystać z jego usług, a na parkiet wypuścił już samych rezerwowych, którzy również nie odpuszczali i dowieźli ponad 40-punktową przewagę do ostatniego gwizdka.
Sixers ponownie we własnej hali pokazali zupełnie inną, lepszą koszykówkę, niż ta, którą obserwować możemy w meczach wyjazdowych. Biorąc pod uwagę, że przeciwnik wymagający nie był, to mecz przebiegał pod znakiem dominacji gospodarzy.
Oprócz chwalonego Bena wyróżnić należy cały zespół, gdyż dzisiaj wszystkim się wszystko udawało, jednak największy udział w wygranej mieli Mike Scott i Trey Burke autorzy 21 punktów. Tobias Harris zaliczył 15 punktów.
Kolejny mecz już dzisiaj przeciwko aktualnym mistrzom Toronto Raptors. Czy Sixers obronią bilans bez porażki na własnym parkiecie odnosząc 17. wygraną w sezonie a 12. we własnej hali???
Oglądam i nie mogę uwierzyć. Po pierwszej połowie prowadzenie 77-36, siedzi niemal wszystko, bardzo ładna obrona strefowa, Scott się odblokował a Simmons gra mecz życia. Mam nadzieję że pójdzie na rekord ponieważ po pierwszej połowie 26 punktów na skuteczności 11-12 w tym druga trójka w karierze. Tak się powinno odprawiać drużyny z dołu tabeli.