Sixers – Pacers 109:105 (D)
Sixers czekali dziewiętnaście spotkań w poprzednim sezonie, a osiemnaście spotkań dwa lata temu na pierwsze zwycięstwo w sezonie. Tym razem wystarczyło „tylko” osiem gier, żeby poczuli smak wygranej, chociaż dokonali tego jako ostatni zespół w lidze. Rewanż przeciwko Pacers udał się, chociaż mało brakowało, aby tak się nie stało – do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była drugi raz z rzędu dogrywka, co się zdarzyło graczom Philadelphii pierwszy raz od stycznia 2011 roku.
Pierwsza połowa meczu należała do Pacers, którzy prowadzili nawet 14 punktami. W końcówce drugiej kwarty Sixers jednak dogonili gości, wykorzystując serię 14-4. Cała druga połowa stała pod znakiem wyrównanej gry i ciągłych remisów oraz zmian prowadzenia. Po dwóch wolnych T.J.McConnella na 25 sekund przed syreną Sixers prowadzili 100-95, a fani zacierali już ręce. Wtedy jednak nastąpiło to, co już dobrze znamy z poprzednich spotkań: straty, błędy, nieudolne akcje. Kiedy po punktach Ellisa i George’a ich zespół zremisował po 100, wydawało się, że gospodarze przegrają wygrany mecz. O tym jednak ostatecznie zadecydować musiała dogrywka.
Dodatkowy czas gry obie strony zaczęły skutecznie, ale w połowie dogrywki zaczęły się gubić. Wtedy na boisko wrócił Embiid (mimo przekroczenia swojego limitu minut), który zrobił różnicę. Kameruńczyk dwa razy z rzędu ustawił się tyłem pod kosza, wykorzystał przewagę nad pilnującym go Lavoy’em Allenem i ostatecznie zdobył 5 punktów w ciągu ostatnich 55 sekundach. Publiczność rozgrzana jak na ostatnim meczu finałów NBA mogła się po raz pierwszy cieszyć z wygranej, bo trójki Pacers w końcówce były już niecelne.
Bohaterem meczu był Embiid (25 punktów, 7 zbiórek), który grał na marnej skuteczności (6/18 z gry, ale też 12/14 z wolnych i 5 strat) i przez większość cześć meczu był w słabej formie, ale w najważniejszych akcjach czwartej kwarty (kluczowa trójka!) i w dogrywce zapewnił nam wygraną. Warto dodać, że Embiid wyeliminował faulami Milesa, co ułatwiło mu zadanie w końcówce dogrywki. Świetne wejście z ławki zanotowali Stauskas i Ilyasova (po 14 punktów). Rodriguez rozdał 9 asyst, a Holmes zebrał rekordowe w karierze 12 zbiórek.
Następny mecz w sobotę przeciwko Hawks, niestety już bez bohatera tego spotkania.
RoCo znowu sie cos wyregulowal
Mistrzowie w pieprzeniu końcówek!! Co ten Brown wymyślił??Dlaczego nasz zawodnik stał pod naszym koszem jak pika wprowadzana była z połowy??
Brak slow na ta koncowke. Paranoja. Za czasow tankowania tak nie pieprzyli finalowych akcji.
Nie chcę się wymądrzać, ale moim zdaniem duża w tym zasługa Browna, który wymyśla dziwne zagrywki zamiast stosować to co najprostsze.
Meczu nie oglądałem, ale… Stauskas na highlights jak jakiś superstar wyglada. Wjazdy, trójeczki, wszystko na miejscu. Widać, że chłopak jakiś tam skill posiada, ale czasami kompletnie nie może się odnaleźć. No i obrona… ;)
Ale w tym sezonie ma coraz więcej takich przebłysków. Oby tak dalej