Sixers – Suns 123-110
Pierwsza kwarta sylwestrowego pojedynku pomiędzy Sixers i Suns zaczęła się od mocnego uderzenia drużyny z Philadelphii, która łatwo objęła prowadzenie i kontrolę. Zawodnicy nie popełniali strat, trafiali rzuty, grali zespołowo dzięki czemu przewaga oscylowała wokół 10 pkt.
Po wprowadzeniu zmian przez coacha Breta Browna w drużynie coś się zacięło, Do ataku wkradł się chaos, zawodnicy oddawać zaczęli przypadkowe wymuszone rzuty, natomiast Suns złapali wiatr w żagle i gonili wynik. W połowie kwarty przewaga stopniała już do 3 punktów i Sixers poprosili i czas. Do gry wrócił Embiid, a razem z nim na boisku pojawił się Trevor Booker. Od tego momentu goście ponownie narzucili swoje warunki gry i objęli kontrolę nad spotkaniem. Końcówka kwarty to popis eks-filadelfijczyka, którego chyba dobrze pamiętamy – Isah Cannana, który wjeżdżał pod kosz i trafiał za trzy niwelując tym samym przewagę do 3 pkt. Ostatnie słowo należało jednak do JJ Reddicka, który popisał się niesamowitym rzutem niemal z połowy boiska i ustanowił wynik pierwszej kwarty na 38-32 dla 76ers.
Druga kwarta rozpoczęła się od jeszcze mocniejszego uderzenia Phili. Bardzo aktywny był Dario Saric, który trafił dwie trójki i był faulowany po dobrym minięciu, ponadto trafiali Embiid i TJ, a efektem skutecznej gry w ataku i dobrej obrony był run Sixers 18-4 w 6 minut drugiej kwarty. Pozostałe 6 minut to głównie chaotyczna wymiana ciosów z obu stron, sporo chaosu i wymuszonych rzutów. Ostatecznie na tablicy po 24 minutach widniał wynik 63-49. Watro nadmienić, iż w tym czasie Devin Booker absolutnie w niczym nie przypominał zawodnika, który ostatnim razem rzucił Sixers 46 punktów!!
Trzecia kwarta rozpoczęła się od trójek Covingtona i niewidocznego do tej pory Devina Bookera. Swoją obecność w tej części gry zaznaczył Joel Embiid, który dwukrotnie łatwo ograł Chandlera i zdobył 4 pkt. Następnie jednak nie popisał się pod bronionym koszem i złapał swoje 4 przewinienie i został od razu zastąpiony Amirem Johnsonem. W tym momencie można powiedzieć, że scenariusz z pierwszej kwarty się powtórzył. Z boiska zszedł Joel, a Suns natychmiast zaczęli punktować. Za trzy punkty trafił Booker i dwukrotnie Chriss. Celną trójką odpowiedział Saric, ale Bret Brown zmuszony był wziąć czas, widząc że gra jego drużyny się sypie. Na niewiele jednak to się zdało, nakręceni Suns szli jak lokomotywa, natomiast Sixers grali jak dzieci we mgle. Efektem takiej postawy była seria 20-5 dla Suns i ustanowienie wyniku na 81-77 dla Sixers na 5 minut przed końcem 3 kwarty. Rozpędzona lokomotywa Suns jechała dalej i nikt nie był w stanie jej zatrzymać, a bezkonkurencyjna gwiazda tej części gry był Marquese Chriss, który był wszędzie, robił wszystko i wyprowadził Słońca na prowadzenie. W Sixers natomiast panował chaos, straty i niecelne rzuty, czyli można powiedzieć, że już standardowa gra Sixers w 3 kwarcie. Sytuację ratował Joel, który po powrocie na boisko zdobył 7 punktów ( głownie z rzutów wolnych, jednak chybił dwa z nich) i utrzymał ostatecznie prowadzenie Philadelphi po 3 kwartach i na tablicy widniał wynik 92-89, jednak tęż część gry wygrali Suns 40 do 29!!!!!
W czwartej kwarcie Suns kontynuowali swoją szarże, a przewodził im Devin Booker, który już w 3q „poczuł krew”. Wydawało się, że Sixers już nie dadzą rady ich zatrzymać, jednak Joel Embiid swoimi akcjami trzymał swój zespól na powierzchni. Niespodziewanie ciężar gry wziął na siebie ktoś inny, ktoś do tej pory niewidoczny – Ben Simmons – pierwszy wybór w drafcie 2016 roku. Simmons wreszcie zaczął grać tak jak się togo od niego wymaga! Zdecydowanie wjeżdżał pod kosz, nie unikał kontaktu, wymuszał faule i bronił. To on był „iskrą”, która rozpaliła zawodników Sixers do zrywu, zaraz za nim zaczęli trafiać Reddick i bardzo dobrze grający w tym meczy Saric. Phila odskoczyła na 8 punktów na 1.30 sec do końca spotkania i prowadzenia już nie oddała. W drużynie z Philadephi na wyróżnienie zasługuje cała pierwsza piątka, która rozegrała wspaniałe zawody. Saric zdobył 27 punktów, RoCo „tylko” 10pkt, ale jak zwykle bezkompromisowo bronił, JoJo 22pkt, 9zb i 5 as, JJ Reddick 22 pkt i Ben Simmons 21 pkt, 9zb., 6as., i 3 blk. Warto odnotować też, że trafił 7 z 11 rzutów wolnych. Dobrą zmianę natomiast dał jak zwykle TJ McConnell (8pkt, 5as) oraz niewidoczny „statystycznie”, ale odwalający kawał dobrej roboty Trevor Booker. W drużynie przeciwnej natomiast prym wiedli Devin Booker który rzucił 32 pkt ( 28 w drygiej połowie) i TJ Warren zdobywca 28 punktów. Było to drugie z rzędu wyjazdowe zwycięstwo Sixers. Miejmy nadzieje, że dobry koniec 2017 roku będzie zapowiedzią dobrej gry w 2018 roku. Przy okazji chciałem złożyć najlepsze życzenia noworoczne całej redakcji i wszystkim kibicom Sixers i całej NBA.
Nie rozumiem tego, że Brown nie gra Holmes’em gdy Embiid gra? Myślę, że mógłby grać lepiej niż Johnson. Po tym meczu cieszy mnie najbardziej, że Ben zagrał lepszy mecz bo ostatnio nie zawsze tak było. Jak przyszedł słabszy moment w tym sezonie to zastanawiałem się troszkę kogo można by było sprowadzić do nas żeby poprawić grę obwodową i pomyślałem o Caana’ie :) Pamiętam, że jak grał u nas to zawodnicy go lubili :) jak myślicie gdybyśmy po niego sięgnęli przed Sunsami to miało by to sens?
I tak dodam jeszcze, że śmiałem się ostatnio z Dudleya, że gdzie on jeszcze w NBA lata i, że trochę mu się przytyło jak na NBA playera ale wydaje mi się, że dużo tłumaczy młodszym graczom i mentorem jest lepszym niż wszyscy nasi weterani razem wzięci. Oczywiście Chandler był by lepszy w tym względzie ale Dudley też jest super.
Tez mnie to dziwi że Holmes tyle pauzuje zwlaszcza że najgorzej wypadamy gdy pod koszem jest sam Amir. Embiid gra duzo razem z Bookerem
Nie sądzę żeby Cannan to była jakas wartoścć dodatnia dla tej druzyny z tego co pamietam to był egoistą na parkiecie.
Racja słabych mamy weteranów popatrzcie na takiego Cartera czy Gasola, klasa na parkiecie i poza
Zgoda, Ben zagrał niezły game, jak mało kiedy w crunch time było go widać i to cieszy, ale nie mogę się przekonać do jego rozgrywania. Tylko jak nas przycisną obroną, od razu widać że król Ben jest nagi, gra zaczyna przypominać chaos i udziela się on wszystkim po trochu. Jak mniemam stąd zazwyczaj mamy problemy w ostatnich częściach gry. Jest to na pewno nieoszlifowany allstar, ale jeszcze daleka droga prze nim. O wiele lepiej wygląda gra gdy dowodzi McConnell lub reddick. Jak wróci Fultz i się sprawdzi to zastanawiam się gdzie postawią Bena , bo jak dla mnie wypada na ławkę jako obwodowy bez rzutu. Co Wy na to? Widzicie dla Simmonsa jakąś alternatywną pozycje ?
W drugim unicie spacing jest jeszcze gorszy niż w pierwszym, więc jak przesunięcie tam Simmonsa miałoby mu pomóc?
Prędzej to Fultz będzie musiał się dostosować do gry bez piłki. Może i Simmons nie zawsze błyszczy, ale to jest jego pierwszy sezon w NBA, na dodatek po rocznej przerwie od gry, a statystykami nie ustępuje LeBronowi z debiutanckiego sezonu. Przecież nie można mieć od razu wszystkiego, ma czas na poprawę swoich umiejętności i za 2-3 sezony rzutem też postraszy
Slaby crunch time to nie tylko wina Simmonsa. Trzeba pamietac, ze prawie kazdy zawodnik naszej druzyny popelnia glupie bledy a dwoch starszych graczy chyba nawet lubia to tobic w IV kwartach (swoja droga pewnie jestem przewrazliwiony ale jak Bayless znow stanal na lini przy rzucie to mocno sie rozsloscilem :) Jak dla mnie rozgrywa dobrze ale rozumiem to, ze kibice mieli wieksze wyobrazenia po tym co robil w sm poprzedniego roku. Jak gralismy szybsza gre to lepiej mu szlo i gralismy z werwa. Moze lepiej by bylo znow sprubowac szybszej gry?
Najgorsze ustawienie mamy wtedy gdy razem na parkiecie przebywają Amir Bayless i Redick. To własnie wtedy tracimy przewage +15, rywale się rozpędzają i pozniej jest cieżko wrocic do rytmu nawet juz z Embiidem na parkiecie.
Dziwne że Simmons nawet nie probuje rzucac a ma przeciez sporo okazji do tego. Musi cos dać więcej od siebie bo mu ROTY ucieka na rzecz Mitchela.
Jednak jestem zdania zeby po sezonie odpuscic sobie Redicka mozna znajezc lepszego strzelca za taką kase
Obym się mylił, ale na chwile obecną z Simmonsem przy piłce zapominamy o play off. Wiem, i zgadam się że ciężko oczekiwać od rookie czegoś więcej, wiem że potrzebuje ogrania, ale zastanawiam się czy to jest dla niego optymalna pozycja na przyszłość. Bo ja nie widzę faceta z 208 cm jako PG no chyba że mam ograniczoną wyobrażnie.
Czy nie lepiej ogrywać go na PF czy SF – naturalną jak na jego fizyke, ktróra wymusi by częściej szlifował rzut?