Sixers wygrywają 24 mecze więcej, niż przed rokiem… ale do historii nie przejdą!
W obecnym sezonie Philadelphia 76ers jest jedną z największych rewelacji ligi. Bilans 52-30 jest najlepszy od sezonu 2000/01. Po 5 letniej nieobecności w play-offs, Sixers nie tylko wywalczyli awans na pozycję numer trzy, czyli od razu z przewagą własnego parkietu, ale poczynili ogromny postęp w porównaniu z poprzednim sezonem.
Wszyscy wiedzieliśmy, że Sixers będą grali dobrze, większość z nas dawała im bardzo realne szanse na grę w play-offs, ale chyba nie było jasnowidza, który przewidział, że po wygraniu 10 spotkań dwa lata temu oraz 28 spotkań przed rokiem, teraz Sixers zakończą sezon z 52 zwycięstwami na koncie, jak za najlepszych czasów Allena Iversona. To aż 24 wygrane, czyli prawie jeszcze raz tyle, co w poprzednim sezonie!
Z ciekawości sprawdziłem więc, jak to ma się do największych zespołowych postępów w historii NBA, sezon po sezonie. Wujek Google bezlitośnie wskazał, że Sixers nie poczynili największego postępu w historii ligi. Ba, nie byli nawet blisko:
- Boston Celtics w sezone 2006-07 byli górą w zaledwie 24 pojedynkach, rok później zdominowali ligę wygrywając aż 66 razy. Wszystko za sprawą geniuszu Danny’ego Ainge’a, który stworzył Wielką Trójkę: Paula Pierce’a, Kevina Garnetta i Raya Allena w jednej drużynie. Widziałem na żywo jedno ze spotkań przedsezonowych Celtics, wtedy jeszcze zupełnie nie wyglądali na zespół, który zdobędzie mistrzostwo. Różnica: 42 wygrane.
- San Antonio Spurs w sezonie 1996/97 wygrali jedynie 20 gier, rok później już 56. Różnicę zrobił wybrany w drafcie niejaki Tim Duncan, oraz powracający po poważnej kontuzji David Robinson. Reszta jest już historią. Różnica: 36 wygranych.
- Ponownie Spurs, ale wcześniej. SAS wygrali tylko 21 spotkań w sezonie 1988/89, rok później wzmocnieni debiutującym Davidem Robinsonem, zanotowali bilans 56-26. „Admirał” został jednogłośnym Debiutantem Roku. Różnica: 35 wygranych.
- Phoenix Suns w sezonie 2003/04 wygrali 29 spotkań, a rok później już 62. Powód był jeden i nazywał się Steve Nash. Kanadyjczyk otrzymał zresztą za ten sezon nagrodę MVP. Suns dotarli tylko do drugiej rundy, gdzie zostali pokonani przez Spurs. Różnica: 33 wygrane.
Jasnowidzem nie jestem ale przed sezonem obstawiałem 3-4 miejsce no ale z 48-50 zwycięstw. Rzeczywistość okazała się piękniejsza :)
Ja obstawiałem 45 zwycięstw oraz 5. miejsce i uważałem się za optymistę xd
Myślę, że tak by się skończyło, gdyby nie wzmocnienie kadry Belinellim i Ilyasovą.