Timberwolves – Sixers 112:118 (OT)

Philadelphijczycy starający się zwyciężyć po czterech porażkach z rzędu rozpoczęli spotkanie w składzie: Ben Simmons, J.J Reddick, Dario Saric, Richaun Holmes oraz Joel Embiid. Szczególnie cieszy powrót po dwóch meczach nieobecności tego ostatniego, niestety Robert Covington wciąż odczuwa skutki starcia z Cavs i nie jest do dyspozycji trenera Browna.

Na początku spotkania lekką przewagę wypracowali sobie gospodarze, jednak gościom z Miasta Braterskiej Miłości udawało utrzymywać się różnice nie przekraczającą siedmiu oczek. Obydwie drużyny pudłowały na potęgę zza lini trzech punktów, ten marazm dopiero na dwie minuty przed końcem kwarty przełamał TLC. W ciągu 12 minut graczom „Szóstek” udało się uzbierać tez aż 8 strat, przez co na pierwszą przerwę schodzili przegrywając 20 do 27.

W drugą kwartę zawodnicy weszli już wyraźnie bardziej skupieni i ożywieni, dzięki czemu po trzech minutach gry straty stopniały do ledwie dwóch oczek. Od tego momentu zaczęło się przeciąganie liny. Najpierw gospodarze prowadzeni przez Jimmiego Butlera ( 18 punktów w pierwszej połowie) wychodzili na kilkupunktowe prowadzenie, ale tylko po to, aby zaraz goście mogli odpowiedzieć szybkimi kontrami odrabiając straty. Ostatecznie do szatni schodziliśmy z wynikiem 51:48 dla Wolves, cieszyć mogło wreszcie wsparcie pierwszej piątki przez ławkę. Kolejne dobre spotkanie w nowych barwach rozgrywał Trevor Booker, dobrze spisywał się też McConnell, brakowało jedynie punktów Simmonsa, który przez dwie kwarty ani razu nie znalazł drogi do kosza.

Trzecia odsłona zaczyna się od dwóch szybkich ciosów gości, dzięki czemu po raz pierwszy w tym spotkaniu wychodzą oni na prowadzenie 51:52. Niestety radość z przewagi nie trwa długo, bo po kilku minutach gry kosz za kosz znowu inicjatywa wraca do Wolves. Gracze z Minnesoty wciąż zawodzili zza łuku, przez co nie udawało im się wypracować większej zaliczki. Na dwie minuty do końca kwarty tym elementem błysnęli natomiast Bayless i Reddick wyprowadzając ponownie swój zespół na prowadzenie.
Końcówka kwarty to już kompletne szaleństwo i chaos. Bloki po obu stronach na Embiidzie oraz Townsie, nietrafiane trójki i niecelne podania, przez co ostatecznie na tablicy widniał wynik 76:74 dla gospodarzy.

Po przerwie popis swoich umiejętności dał ponownie Butler zdobywając pierwsze 6 punktów swojej drużyny i świetnie broniąc bo drugiej stronie parkietu. Gdy przewaga gospodarzy niebezpiecznie zaczyna wzrastać trener Brown prosi o czas. Niestety nie przynosi on zamierzonych efektów, po przerwie „szóstki” dalej kolekcjonują straty i niecelne rzuty. Przełamanie daje dopiero kolejna przerwa na żądanie wzięta gdy przewaga Wolves wyniosła 9 oczek. Trafiać zaczął Reddick, a po ładnym wejściu pod kosz Embiida i zmniejszeniu strat o ponad połowę chwili rozmowy z drużyną zażądał Tom Thibodeau.

Po niej jednak dalej to goście grali lepiej, dwie trojki trafił Saric, a po ładnej asyscie Embiida pierwsze punkty zdobył Simmons. Na minutę i trzynaście sekund do końca meczu kolejną przerwę brali gospodarze przegrywając 94:96. Szykowała się dramatyczna końcówka. W pierwszej akcji po przerwie Wolves dwukrotnie zbierali piłkę z naszej tablicy, aż wreszcie Butler trafił za trzy. Odpowiedział mu Simmons trafiając spod kosza, jednak kolejna akacja to znowu trzy punkty lidera wilków. 100:98 i Brown prosi o czas na niecałe 20 sekund do końca. Gramy na Embiida, ten faulowany doprowadza rzutami osobistymi do remisu po 100. Ostatnia akcja należy do gospodarzy, Butlerowi kończy się wreszcie szczęście i nie trafia z półdystansu. DOGRYWKA!

Zaczynamy od wyrzucenia z boiska Gibbsona za szósty faul oraz wyjścia na największe jak dotychczas trzy punktowe prowadzenie. Wolves dalej „ceglą” zza łuku, i na dwie minuty do końca prowadzimy sześcioma oczkami(102:108). Dwa punkty z linii rzutów wolnych zdobywa Towns, ale trojką odpowiada mu Embiid. W kolejnej akcji Towns zostaje zablokowany! Jeden celny rzut Simmonsa po faulu i trojka Wigginsa, mamy wiec 107:112 na 54 sekundy do końca dogrywki. Wolves faulują Embiida który jest bezbłędny na linii. FAUL W ATAKU TOWNSA! Nie możemy dać już sobie wyrwać tego zwycięstwa! Na 40 sekund do końca dogrywki kibice zgromadzeni w hali zaczynają już wychodzić, a J.J Reddick trafia kolejne dwa wolne(107:116). Ostatecznie wygrywamy 118 do 112.

Bardzo cenne zwycięstwo odnosimy dzięki zaciętości i niezłej grze zespołowej. Przez większą część meczu ciężko było wyróżnić w szeregach Sixers zawodnika wyraźnie wybijającego się na tle innych, dopiero w końcówce ciężar gry na swoje barki wziął duet Embiid- Reddick. Martwią jednak rekordowe 24 straty.

Joel Embiid-  28 punktów, 12 zbiórek, 8 asyst

J.J. Reddick- 26 punktów,  2 zbiórki, 3 asysty

Richaun Holmes- 15 punktów, 11 zbiórek, 2 asysty

Dario Saric- 14 punktów, 8 zbiórek, 3 asysty

Trevor Booker- 12 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst

 

Ben Simmons- 7 punktów, 3 zbiórki, 8 asyst, 7 strat

Kolejny mecz w piątek przeciwko OKC.

14 myśli na temat “Timberwolves – Sixers 112:118 (OT)

  • 13 grudnia 2017 o 07:45
    Permalink

    Nie wiem jak to możliwe, że z taką grą udało się wygrać mecz. Przez większość czasu gramy na 4 wysokich a dajemy przeciwnikom zebrać 17 piłek w ataku. Spacing nie istnieje dlatego Simmons nie może robić wjazdów pod kosz, nie ma do kogo odrzucać piłek po wejściach, stąd też rekordowa liczba strat w tym sezonie. Brak Covingtona a tylko 3 minuty dla TLC i 0 dla Korkmaza? Nie wiem jaki pomysł na ten mecz miał Brown ale gdyby nie 1/20 zza łuku i to często z otwartych pozycji do połowy 4tej kwarty w wykonaniu Wolves ( później kilka wpadło ale i tak 17% za 3) to ten mecz mógł być zamknięty dużo wcześniej. Mecz pokazał jaki ważny jest Covington w rotacji i jakie braki mamy na obwodzie jeśli chodzi o ławkę rezerwowych.

    Odpowiedz
  • 13 grudnia 2017 o 09:21
    Permalink

    Embiid z daggerem za trzy na 1:38 do końca dogrywki wygrał ten mecz: https://www.youtube.com/watch?v=Pe-xh6Ae4I0. Plus fantastyczna obrona na Townsie – 6/16 z gry (37%), przy 50% skuteczności Joela.

    Póki co ostatni trade z BRK na wielki plus. Średnia Bookera z trzech spotkań w barwach Sixers to 13,3 pts, gdzie Okafor wciąż nie wyszedł na parkiet.

    Odpowiedz
  • 13 grudnia 2017 o 11:46
    Permalink

    Dobrze że to wygrali bo zaraz by sie wkradła nerwowość. Cieszy duza liczba asyst tylko te straty… Wolves oddali 28 rzutów wiecej niz my.
    Booker bardzo na plus widać u niego energię nie to co zaspany Amir. No i w końcu gra Holmes więc jest do kogo posyłać alley oopy.

    Odpowiedz
  • 13 grudnia 2017 o 11:50
    Permalink

    Dla mnie cichym bohaterem meczu był Saric. Moze cyferki tego tak nie pokazują, ale w końcówce trafił dwie wazne trójki, do tego to on wybił z rytmu Butlera w ostatniej akcji 4 kwarty, i to on sprokurował faul Townsa, który ostatecznie zamknął mecz.

    Odpowiedz
  • 13 grudnia 2017 o 14:01
    Permalink

    jak dla mnie to jeszcze dlugo czkawka beda nam sie odbijaly porazki z suns i lakers, bilans 16-11 wygladalby duzo lepiej…no ale z topowymi druzynami tez trzeba walczyc i pokazuja chlopaki w tym sezonie ze z kazdym moga wygrac co z pewnoscia cieszy ;)

    Odpowiedz
  • 13 grudnia 2017 o 15:15
    Permalink

    Parę meczy temu widziałem takie zestawienie z którego wynikało że mieliśmy drugi najtrudniejszy kalendarz w całej lidze. Dwa mecze z GSW Houston Cavs Boston.
    Będzie ciężko się przebić do top5 konferencji a konkurencja jest spora

    Odpowiedz
  • 13 grudnia 2017 o 21:47
    Permalink

    Ten mecz był okropny w naszym wykonaniu (to, że wilki to żaden topowy team to swoją drogą. Ten Tibs to jakiś półgłów.., my nie mając kogo wystawić na rezerwę gramy tymi rezerwami więcej niż on z pełnym składem) . Gramy teraz koszykówkę inną niż reszta ligi bo bigball’ową. Ale czemu? bo mamy chu…y obwód. Brown w tym meczu zauważył chyba, że Bayless to ostatnio patałach i dał mu 15 minut. TLC w ostatnich meczach nie wykorzystał absencji podstawowych graczy żeby się pokazać i oczywiście też grał piach. Ja się zastanawiam jak oni mogą aż tyle tracić piłek? Tzn. tak, mogą ale, że aż tak głupie sposoby sobie znajdują? Tutaj pewnie będę niezbędne wymiany bo znając managment to Fultz nie zagra w tym sezonie, kur..!!! Bayless fajnie bo trafia trójki ale takich graczy jest wielu.

    Odpowiedz
  • 13 grudnia 2017 o 22:21
    Permalink

    Te straty wynikają chyba ze sposobu gry bo gdzies czytałem że jestesmy zdecydowanymi liderami w dzieleniu sie pilką. Nie chodzi o asysty tylko liczbę podań do partnera. Wiadomo że wtedy jest większe ryzyko przechwytu. Ale tez sporo strat wynika z nieporadnosci albo z dzurawych rączek i o dziwo komu jak komu ale Redickowi sie to nie powinno zdarzac.
    Teraz jednak widać że wzmocnienia są potrzebne. Jak dla mnie powinnismy polowac na typowego strzelca ale z dobra obroną ktory potrafi co mecz dac + 20pkt. Redick raz rzuci 25 a pozniej 8 nie wspominajac o obronie. Ktos taki jak DeRozan Beal McCollum czy Klay by nam bardzo ułatwili grę.
    Chociaz mam nadzieje że Fultz bedzie kims takim. Ciekawe jak sobie znajdzie miejsce obok Simmonsa chociaz to problem na dalszą czesc sezonu

    Odpowiedz
    • 14 grudnia 2017 o 21:46
      Permalink

      O rany! topowego strzelca z dobrą obroną :) Może jeszcze za darmo? Ja myślałem czy jakiś wspomniany wcześniej Belinelli byłby dobry a Ty wymieniasz potencjalnie najlepsze dwójki w lidze. Z chęcią poczytam jaki masz pomysł ich do nas ściągnąć…

      Odpowiedz
  • 15 grudnia 2017 o 00:22
    Permalink

    Tylko podałem przykłądy kogo powinnismy szukac.To jest brakujące ogniwo żebysmy przeskoczyli jeszcze poziom wyzej .Wiadomo że nikt tanio ich nie odda ale czasem sie zdarzają sytuacje typu zapchane salary (KLay Thompson) czy zła atmosfera w druzynie (George). Jednak mam nadzieje że to Fultz bedzie naszym strzelcem.
    Troche inna pozycja ale gdyby nie było Sarica to bym uderzał po Mirotica ktory dostał po gębie i sobie przypomniał jak sie gra.

    Odpowiedz
  • 16 grudnia 2017 o 01:54
    Permalink

    Zaraz mnie piorun trzasnie! Ogladalem ostatnio troche meczow Thunder i to wygladalo jak na budowie, cegla za ceglą. A tu przyjezdzaja do Philly i ładują wszystko! Frustrujace…

    Odpowiedz
  • 16 grudnia 2017 o 03:04
    Permalink

    Covington dramat w ataku, Simmons tez od kilku meczy wyraźny spadek formy. OKC jest spokojnie do ogrania, ale nie przy tak dysponowanej naszej drużynie.

    Odpowiedz
  • 16 grudnia 2017 o 03:09
    Permalink

    Forma to jedno, ale te straty to juz jest staly punkt programu. W kazdym meczu pierdyliard strat, na wszystkie mozliwe sposoby. Ehh bedzie porazka. Embiid chyba popauzuje po tym meczu, bo plecy wyraznie doskwieraja. Rusza sie jak stary dziadek.

    Odpowiedz
  • 16 grudnia 2017 o 03:17
    Permalink

    Mam wrazenie, ze oni tu popelnili ten sam blad, co z Houston rok temu. Mecz jest w espn, caly dzien stacja robila material o Sixers i dlatego Embiid gra. A wyglada na to, ze nie powinien. On nawet nie ma sily do ataku, te cegly z dystansu czy podania pod kosz konczone stratami bardzo zle w jego wykonaniu. To musi miec podloze zdrowotne.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *