Zaczynamy sezon 2013/14!

Mało kto chce dzisiaj kibicować Philadelphii, bo „wielki plan” zakłada tankowanie w tym sezonie, czyli zrobienie wszystkiego, by być jak najgorszą drużyną, wylosować jak najwyższy numer w przyszłorocznym dracie (okrślanym jako najlepszy od 2003 roku) i w ten sposób odbudować się w przyszłości (również za pomocą atrakcyjnych wolnych agentów, na których będzie worek pieniędzy). Chociaż analitycy twierdzą, że filadelfijczycy nie pobiją rekordu w najmniejszej ilości zwycięstw, a większość typuje Phoenix Suns jako jeszcze gorszy zespół, to nie ma wątpliwości, że kilkanaście zwycięstw to maksimim, na co ich stać. Nic ciekawego do oglądania? Nieprawda.

KONIEC TANKOWANIA

Sixers wcale nie będa tankować w rozgrywkach 2013-14, bo… już to zrobili:

  • z zatrudnieniem trenera czekali do połowy sierpnia, nie dając mu nawet szansy głosu co do wyborów w drafcie.
  • z poprzedniego składu pozbyli się… może łatwiej będzie wyliczyć, kto został: Thaddeus Young, Evan Turner, Spencer Hawes, Jason Richardson, Lavoy Allen, Arnett Moultrie i Kwame Brown.
  • podpisali zawodników bardzo młodych, outsiderów, często dając im ostatnią szansę pokazania się w NBA.
  • posadzili wybranego w drafcie Nerlensa Noela na cały sezon, by spokojnie przeszedł rehabilitację po kontuzji kolana.
  • innego debiutanta, Michaela Carter-Williamsa, uczynili głównym rozgywającym, czyli mózgiem zespołu.

 

Innymi słowy Sixers latem osiągnęli mistrzostwo w tankowaniu i nie muszą w trakcie sezonu poddawać meczów czy celowo psuć końcówek. Mogą grać najlepiej jak potrafią, starać się do upadłego, ale z takim skladem, małym doświadczeniem oraz krótką ławką i tak wygrają nie więcej niż kilkanaście spotkań.

MCW

 

TERAZ ALBO NIGDY

Sixers to bardzo młoda drużyna, ze średnią wieku zaledwie 24 lata. Wielu zawodników ma ogromne szczęście, bo trudno sobie wyobrazić, żeby w jakimkolwiek innym zespole dostali więcej minut, niż dostaną tutaj. Dla niektórych to ostatnia szansa zaistnienia w lidze. I oni własnie będą wyprówać sobie flaki, by pokazać się i udowodnić, że w NBA jest ich miejsce. Jak się nie uda, to mogą już tylko pomyśleć o… sprzedawaniu używanych samochodów? Dlatego tankowanie im nie w głowie:

  • Tony Wroten – wybrany z numerem 25 w 2012 roku, ma zaledwie 20 lat. W ostatnim sezonie nie zaimponował Grizzlies, którzy dali mu tylko 7.7 minuty gry (2.6 ppg, 1.2 apg). Teraz ma być zmiennikiem Cartera-Williamsa w Sixers, ale bardzo udane indywidualnie mecze przedsezonowe pokazały, że może być kimś więcej.
  • James Andreson – wybrany z numerem 20 w 2010 roku. Zagrał tylko 116 gier w trzy lata, głównie z powodu kontuzji prawej stopy, jaka dopadła go na początku kariery i potem spowodowała, że Anderson podróżował głównie pomiędzy NBA, a NBDL. Teraz jest zdrowy, w przedsezonie pokazał, że może być jednym z lepszych strzelców Sixers w sezonie, może młodszą wersją Jasona Richardsona…
  • Darius Morris – 22-letni rozgrywający, w zeszłym sezonie w Lakers dostał nawet szansę gry w wyjściowej piątce (4.0 ppg, 1.6 apg). Lakers łatwo z niego zrezygnowali, w Sixers ma być back-up’em dla MCW.
  • Daniel Orton – zeszły sezon w barwach Thunder, ale grał tylko w NBDL. Pięć dni po zwolnieniu z Oklahomy podpisał kontrakt z Philadelphią. Zagrał tylko w trzech ostatnich meczach przedsezonowych, w których z miejsca stał się najlepszym blokującym i trzecim najlepszym zbierającym.
  • Hollis Thompson – w drafcie 2012 roku nie znalazł na siebie chętnych, spędzając poprzednie rozgrywki w NBDL.
  • Brandon Davies – 22-letni skrzydłowy, zawieszony na przedostatni rok przez lokalny uniwersytet. Nie znalazł na siebie chętnych w drafcie 2013 roku, chociaż przedsezon spędził w Clippers.

 

Sixers będą chcieli wypróbować wszystkich, licząc, że maja jakiegoś steala. Może wśród nich znajdzie się nowy Jeremy Lin? Z tyloma niedocenionymi zawodnikami jest to możliwe. Pamiętajmy, że Ben Wallece, Chauncey Billups czy Eric Snow też nagle wypłyneli, po kilku latach gry w lidze, bo dostali odpowiedni dla nich zespół i szansę. Ile świetnych graczy zadaniowych przewinęło się w Sixers? Korver, Green, Williams czy ostatnio nawet Vucevic albo Harkless nie znaleźli u nas uznania, a gdzie indziej dostają regularne minuty wykonując brudną robotę na parkiecie. Stąd też taka, a nie inna ławka trenerska: Chad Iske, Lloyd Pierce, Billy Lange i Greg Foster znani są w NBA z powodu dobrych umiejętności rozwijania zawodników, a sam Brett Brown to specjalista w polepszaniu umiejętności strzeleckich swoich podopiecznych (najlepszy przykład jego pracy to Tony Parker w Spurs). A nawet jeśli nie uda znaleźć się wartościowych graczy wśród wymienionych wyżej outsiderów – cóż, Sixers są dalej kilka milionów poniżej poziomu, który muszą wydać na wynagrodzenia, podpisali większość jednorocznych kontraktów, także nic nie tracą.

 

PRAWIE GWIAZDY PHILADELPHII

Dwie gwiazdy Sixers w tym sezonie, w innych zespołach byłyby raczej zawodnikami grającymi u boku innych gwiazd.


Evan Turner
jest po najlepszym roku w karierze, ale wielu wciąż widzi w nim busta. Dlaczego? Bo jednak liczono na więcej od zawodnika wybranego z drugim numerem draftu. Ale przede wszystkim – bo Evan nie umie pokazać charakteru, gra strasznie nierówno, łatwo łamie się psychicznie. Nie wiadomo, kiedy można na nim polegać, a kiedy lepiej posadzić na ławce. Turner zawsze uchodził za zawodnika, który lepiej czuje się z piłką. Brak Jrue Holiday’a sprawi, że piłki tej będzie miał o wiele więcej. Mecze przedsezonowe pokazały, że jest bardziej asertywny, nie będzie bał się dużo rzucać. Poza tym Turner jest na ostatnim roku kontraktu i będzie walczył o nowy – swoją grą. Można więc powiedzieć, że dla niego to także ostatnia szansa, by wypracowac sobie nazwisko w lidze. I to jego typuję na lidera Sixers, przynajmniej jeśli chodzi o średnią punktową.


Thad Young
w tym sezonie będzie grał dla piątego trenera podczas swojej 7-letniej kariery. To najbardziej doświadczony gracz Sixers, w sezonie i play-offs. Z każdym szkoleniowcem dostawał inne zadania, z których się wywiązywał. Grał już jako starter i rezerwowy. Znany z etyki pracy i równej gry. Poprzedni sezon był indywidualnie jego najlepszym w karierze, ten będzie jeszcze lepszy, jeśli Young wykorzysta szansę jaką otrzymał – bycie gwiazdą zespołu. Wielu widziałoby go chętniej w innej drużynie – w contenderze gdzie byłby świetnym rezerwowym i walczył o tytuł. W Sixers będzie jedak jeszcze bardziej przydatny.

 

RYWALIZACJA O MINUTY

Jedna z ciekawszych rzeczy, jaka czeka nas w tym sezonie, to walka o pozycję w drużynie. Darius Morris i Tony Wroten będą rywalizować o minuty na pozycji rozgrywającego. Jeśli MCW będzie zawodził, Wroten ma szanse wygryźć go na jakiś czas z pierwszej piątki. Pod koszem wielka dziura i kilku średnich zawodników, którzy będą chcieli się pokazać. Hawes grający jako starter ze względu na swoje braki może czuć na plecach oddech Ortona lub Allena, jeśli ten ostatni odetnie się od swojego wizerunku leniucha. Hawes wie, że to może być jego najlepszy sezon w karierze, bo za rok gdy wróci Nerlens Noel, to czeka go zesłanie do innej drużyny (teraz zaczyna mu się ostatni rok kontraktu) lub dalsza pozycja na ławce rezerwowej.

 

DA SIĘ TO OGLĄDAĆ?

Jeśli pogodzić się z faktem, że raz na kilka spotkań Sixers coś wygrają, a przez resztę czasu będą „dostawać baty”, to odpowiedź brzmi TAK! Sixers wygrają prawdopodobnie 14-18 gier, czyli o połowę mniej niż rok temu, ale ich gra może bardziej niż wtedy cieszyć oko przeciętnego kibica.

Młoda drużyna, debiutanci i brak dobrych podkoszowców oznacza jedno: bardzo szybka i zespołowa koszykówka, wiele kontr, krótkich akcji, radość z gry. Trener Brown wymaga twardej i agresywnej gry, walki o każdą piłkę, nie odpuszczania. Musi, bo inaczej w takim z góry straconym sezonie weterani odpuszczaliby sobie, nie przemęczając się, a reszta grałaby egoistycznie i pod siebie, dbając jedynie o własne statystyki i przyszłość.

Kibice obawiali się, że Sixers nie będą istnieć w ataku, spodziewali się po 70-80 punktów w spotkaniu. Mecze przedsezonowe pokazały, że jest inaczej i należy się spodziewać normalnych zdobyczy punktowych. Ale pokazały jednocześnie, że Sixers nie umieją i nie mają kim bronić, więc trzeba się przygotować na wiele gier ze straconymi 110-120 punktami, może nawet więcej…

Zostańcie z nami kolejny rok, przebrnijmy przez okres przebudowy i cieszmy się z ewentualnych niespodzianek, jakie mogą nas czekać, a za rok przy odrobinie szczęścia będziemy mogli oglądać Philadelphię odbijającą się od dna i powoli rosnącą w siłę.

4 myśli na temat “Zaczynamy sezon 2013/14!

  • 29 października 2013 o 09:50
    Permalink

    Sixers w tym sezonie będzie strasznie trudno oglądać. Trzeba się przyjrzeć MCW i Turnerowi bo możliwe, że w tym roku zagra najlepiej w swojej karierze, ale również trzeba też cieszyć oko lepszymi ekipami by sezon nie kojarzył nam się tylko z Tank Mode ;)

    Odpowiedz
  • 29 października 2013 o 15:17
    Permalink

    Nastawiam się już na to że przegrane należy traktować jak zwycięstwa ale i tak będzie ciężko na sercu. Oglądać i tak będę a na jutrzejszy mecz z Heat piwko już się chłodzi. Zawsze byłem fanem Philly i mało oglądałem w poprzednich sezonach pozostałe zespoły ale w tym mam zamiar posiedzieć przy Warriors z Iguodalą i Pelicans z Jrue, obydwie drużyny wykonały dobre ruchy w offseason i mają ogromny potencjał by zaistnieć w tegorocznych rozgrywkach

    Odpowiedz
    • 29 października 2013 o 23:45
      Permalink

      Mam tak samo, nie licząc play-offs to poza Sixers oglądałem jedynie czasami Spurs. Ale w tym sezonie chcę trochę pooglądać Pacers, bo mi się bardzo podoba ich gra. Sixers oczywiście też, przynajmniej będą przegrywać „szczerze”, a nie jak co roku wielkie nadzieje, a potem wielkie rozczarowania. Prowiant na jutrzejszy mecz już jest ;)

      Odpowiedz
  • 29 października 2013 o 17:09
    Permalink

    Ktoś wie co się stało z Damienem Wilkinsem? Szkoda, że go nie zostawiono, przydałby sie młodym…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *