Philly Cheesesteak of the Week
Cogito, ergo sum – Myślę, więc jestem. Ten słynny „bon mot” Kartezjusza wskoczył niespodziewanie do mojej głowy kiedy szedłem sobie spokojnie Benjamin Franklin Parkway w Filadelfii. Powodem była pewna siedząca na wysokim cokole zamyślona postać, której nieobecny wzrok poczułem na sobie… .
„Myśliciel” – najsłynniejsza rzeźba francuskiego artysty Augusta Rodina. Każdy z nas kojarzy tego nagiego mężczyznę w charakterystycznej zamyślonej pozie. Zawsze sądziłem, że znajduje się ona w Paryżu, więc jakim cudem stoję przed nią w Filadelfii?
Jest rok 1923. Znany magnat filmowy i filantrop Jules Mastbaum postanawia pozostawić coś po sobie ukochanemu miastu i zaczyna kolekcjonować wszystko co związane z twórczością Rodina. W ciągu trzech lat udaje mu się zebrać największy zbiór prac artysty zaraz za Paryżem. Zatrudnia francuskich architektów Paula Creta i Jaquesa Grebera, którzy tworzą wspaniałe muzeum z malowniczym ogrodem. Zostaje ono otwarte w 1929 roku z majestatycznym odlewem „Myśliciela” witającym wszystkich zwiedzających. Sam Mastbaum nie dożył otwarcia, ale pozostawił po sobie wspaniały dar miastu Filadelfia.
Wtedy stojąc przed tą majestatyczną rzeźbą zatrzymałem się na chwilę, usiadłem i podumałem sobie o życiu. Teraz, patrząc na grę naszej drużyny przez ostatnie dwa tygodnie, postanowiłem ponownie usiąść i podumać, niczym „Myśliciel” Rodina.
A mianowicie podumać nad naszym Benem Simmonsem. Mija miesiąc od rozpoczęcia sezonu i wielu ekspertów i „ekspertów” twierdzi, że nasz rozgrywający jest „done”. Że jego atak ssie, że stoi obok drużyny, że się nie rozwija, że generalnie „mu się nie chcę”(cokolwiek to znaczy). Sam na początku zamartwiałem się nad jego grą, więc nie jestem bez winy.
Ale postanowiłem spojrzeć trochę szerzej, od boku, poza statystyki. I moim skromnym zdaniem, proszę państwa, Ben Simmons nie tylko nie regresuje, ale na naszych oczach robi ogromny krok wprzód! W systemie Doca Riversa jego wszechstronne umiejętności są wyciskane jak cytryna i wcale nie musi dziabać tych nieszczęsnych trójek. Poza tym widzę, że każdym muskułem swojego ciała mówi nam:
Ale ja przede wszystkim staram się wygrywać mecze, i dla tego celu wszyscy tu jesteśmy, aby wygrywać
I ten głód wygrywania, wiara w nowy system i kolegów, to jest to co wyróżnia postawę Bena w tym sezonie. To są ważne elementy gry naszej drużyny w tym sezonie, czego efektem jest bilans 12-6 i pewne pierwsze miejsce w Konferencji Wschodniej.
Konia z rzędem temu, kto obstawiał taki obrót sprawy przed sezonem. Embiid dominuje, idzie po gracza miesiąca i ustawia się w kolejce do nagrody MVP. Tobias Harris nie spuszcza z tonu, Seth Curry wrócił po przerwie na wysokim poziomie. Sixers są 9-0 kiedy zaczynają swoją żelazną pierwszą piątką. Rezerwowi wnoszą dużo energii i pewnej gry, często nawet powiększając przewagę. Ale przede wszystkim cały zespół walczy razem do końca, nawet jak momentami gra nie idzie. Co pokazały 2 x bęcki sprzedane Bostonowi.
Oczywiście idealnie nie jest, co pokazał mecz z Pistons. Doc Rivers powinien przyjąć pozę „Myśliciela” i wydumać usprawnienia gry, gdy nie ma Embiida. Przydałoby się, aby Howard pokazywał wtedy większy wachlarz umiejętności, a nie wachlowanie rękami po gwizdkach. No i zagrywki „simmonsowe” powinny być inaczej rozłożone, niż z Joelem na parkiecie.
Mimo wszystko nasza ekipa zalicza świetny start i jej gra bardzo mi się podoba. A na to wszystko niezaprzeczalny wpływ ma gra Bena Simmonsa. Nie oczekuję od niego bycia turbo gwiazdą aka Lebron, Lillard, czy inne Duranty. Niech dalej rozwija swoją wszechstronną grę, a nasi Sixers mogą tylko na tym zyskać w tym sezonie i w przyszłości. I jak po niedoszłym transferze Hardena Simmons mówi, że autentycznie cieszy się, że został w Philly, to ja mu wierzę.
I na koniec jeszcze dwie wypowiedzi po meczu z Celtics, w którym Ben przejął mecz w IV kwarcie.
Doc Rivers:
I to jest właśnie rzecz, którą staram się przekazać wszystkim dookoła. On robi dla drużyny niesamowicie wiele rzeczy. Jego przepis na wygrywanie jest niesamowity w wielu aspektach
Joel Embiid:
Kocham z nim grać. Czwarta kwarta rozpoczęła się po bronionej stronie parkietu, a on był tam potworem. (…) Był dzisiaj wielki! Był dzisiaj wielki!
Źródło cytatów: Tim Bontemps, ESPN –„’His winning formula is amazing’ Ben Simmons steps up to seal Philadelphia 76ers win”
Fajny tekst, jak zwykle! Jak to się mówi „wszystko ładnie pięknie” i dla mnie też Simmons może rzucać 10 ppg i nie próbować w ogóle z dystansu, bo robi mnóstwo innych świetnych rzeczy. Ale to kwestia tego, żeby przestał się wbijać w okolice pomalowanego i odgrywać na obwód przy co drugiej akcji. To jest przewidywalne, nieskuteczne i w PO będzie łatwe do zatrzymania przez byle rozgarniętego trenera przeciwnika. Już widzieliśmy zbyt wiele razy jak źle to się kończy. Druga sprawa, że Simmons swoją postawą i sposobem bycia wydaje się aroganckim narcyzem i to mu fanów również nie przysparza.
Żeby gra z Simmonsem była efektywna to przede wszystkim trzeba go nie wystawiać razem na parkiecie z tymi którzy nie rzucają czyli Howard i Trybulle. Howard jest dobry ale na 15 minut później już wychodzą jego mankamenty.
No i Simmons ma taką wadę że po prostu z nim na parkiecie nie idzie. Gołym okiem widać że bez Embiida nie potrafi ciągnąć tego wózka.
Odnoszę wrażenie że na słabsze drużyny zwłaszcza na wyjazdach brakuje nam motywacji. Prędzej dostaniemy na wyjeździe od np Kings niż Pacers czy Dallas
Po pierwsze bardzo przyjemnie się czyta twoje teksty.
Co do Bena to oczywiście ze nie musi klepać po 30 punktów i ma wiele atutów których nie widać w oficjalnych statystykach. Czy to jednak takie straszne żeby wymagać od rozgrywającego jakiegokolwiek rzutu. Takie wysokie IQ koszykarskie a ile razy musi się odbić od obrony oddając na obwód żeby zrozumieć ze już nikogo na to nie nabierze. Czy cała drużyna nie skorzysta na tym jeśli obrońca Simmonsa poza trumną będzie musiał zrobić krok do przodu a nie 3 do tyłu.
Może się mylę ale wydaje mi się ze jesteśmy jedyną drużyna w lidze w której rozgrywający jest zupełnie niegroźny poza trumną.
Psioczenie na Simmonsa to nie jest moje hobby i wciąż uważam ze ma ogromny sufit ale kompletny brak umiejętności rzutowych przez rozgrywającego jest mało profesjonalny i wykorzysta to każdy ogarnięty trener
W tym roku zamierzam wybrać się do Stanów na wat, jesli wyjazd dojdzie do skutku i uda mi się odwiedzić Filadelfie to w tym miejscu obiecuję dodać takie samo zdjęcie z myślicielem Godina!:)) bardzo fajne, luzne dygresje w tekście. Co do Simmonsa to ja liczę na to, że jego siła w playoffach będzie w neutrelizoaaniu najważniejszych zawodników drużyny przeciwnej. Problem pojawi się w starciu np z Brooklynem, który ma 3 topowych scoorerow, z czego najgroźniejszy Durant jest praktycznie nie do pokrycia. Jak dla mnie to jest kosmita :) Ale to już głowa Doca żeby to poukladac tak, żeby wszystko się zgrywalo w całość.
Co do Bena to nie do końca się zgadzam. Uwielbiam jak ten zawodnik gra w obronie, gdzie pokazuje wielką dojrzałość. Jednak w ofensywie jest on bardziej piątym kołem u wozu niż realnym wsparciem. Doc chyba cały czas szuka optymalnego miejsca dla tego chłopaka, a od kiedy Ben dosyć regularnie zaczął wpadać na ścianę to sam ma problem ze zdefiniowaniem swojej roli w ofensywie.
Powtórzę to co już pisałem. Simmons nie musi regularnie trafiać 2-3 trójki w meczu, on musi zmusić swoich obrońców do podejścia bliżej linki za 3 punkty. To otworzy jemu drogę do kosza, a i reszta zespołu będzie miała więcej miejsca w ataku. Wszyscy skorzystają. Simmons nie straszący rzutem powinien grać bliżej kosza tak jak to było w np. w meczu z Celtics.