Sixers – Bucks 110:130
Gwiazdka w lutym? Na pewno tak, ale dla zatwardziałych zwolenników tankowania. To oczywiście w związku z przegraną Sixers z najgorszą drużyną NBA, z którą filadelfijczycy „biją się” o ostatnie miejsce w lidze, czyli 25% szans na numer pierwszy draftu. Bucks wygrali dopiero jedenasty raz w sezonie, dla Sixers była to z kolei jedenasta z rzędu porażka.
Transferu Evana Turnera i Spencera Hawesa było trzeba, byśmy wreszcie zobaczyli długo zapowiadaną zmianę, czyli grę Tony’ego Wrotena w wyjściowym składzie u boku Michaela Cartera-Williamsa. Oboje wypadli dobrze statystycznie (razem 39 punktów i 8 asyst), chociaż Wroten popełnił kilka głupich strat, a 130 straconych punktów też nie napawa optymizmem (choiciaż w ostatnich meczach Sixers już nas przyzwyczaili do takich wyników).
Zadebiutowali też nowi zawodnicy – najlepiej wypadł Mullens (9 punktów, 1 zbiórka, 1 blok, 1 przechwyt w 13 minut gry), nie najgorzej też Sims (4 punkty i 5 zbiórek w 19 minut gry), nie popisał się za to Maynor (0/5 z gry i 3 straty w 15 minut na parkiecie).
Ten mecz pokazał, że naprawdę gramy bez centra, pod tablicami zostaliśmy zniszczeni i nawet jeśli Granger by miał grać, to dużo to nie zmieni.
No cóż, pozostaje mieć nadzieję na to, że Mullens jak pogra więcej to złapie formę i coś będzie zbierał, w końcu ma do tego warunki. I zasięg też ma, może będzie chociaż w jakichś kilkudziesięciu procentach w stanie zastąpić #00. Teraz 2x Orlando, a w środku ważna data 1.03, wypadałoby pokazać się z dobrej strony z Wizards dla AI :)
Ano i jeśli popatrzeć na samą grę pod tablicami, szkoda wypuszczonego Dedmona… No ale cóż
Mullens miał w zeszłym sezonie wolną drogę do pokazania umiejętności w Bobcats i tylko łupał z dystansu na marnych 30%.
Granger wykupiony. Ciekawe, gdzie trafi.