Sixers – Lakers 111:113 (D)
W obecnej sytuacji Sixers nie muszą już „tankować” i każda ich wygrana jest cenniejsza niż złoto dla mentalności i rozwoju młodych zawodników. Wyjątkiem są jednak mecze z Lakers, którzy w interesie Sixers muszą jak najwięcej wygrywać, aby utrzymały się (jak na razie małe) szanse na zdobycie ich numeru w pierwszej rundzie tegorocznego draftu.
Wczoraj Lakers już po raz drugi w ciągu ośmiu dni okazali się górą w starciu z Sixers, chociaż nie zanosiło się na to w czwartej kwarcie, kiedy dzięki świetnej grze m.in. Isaiaha Canaana (10 punktów w 5 minut gry) gospodarze dogonili rywali i wyszli na 8-punktowe prowadzenie. Ale przez resztę kwarty dominował Jordan Clarkson (8 punktów w ciągu finałowych 2.5 minut) i Lakers doprowadzili do dogrywki. W niej do wygranej gości doprowadził rzut (znowu!) Clarksona na 0.9 sekundy przed syreną.
Ponownie najlepszym zawodnikiem Philadelphii był Nelrens Noel (19 punktów, 14 zbiórek, 4 asysty), który po przeniesieniu na pozycję silnego skrzydłowego dalej dobrze sobie radzi, chociaż już tyle nie blokuje i nie przechwytuje. Spisali się także Canaan (18 punktów), Smith (17 punktów) czy Robinson (13 punktów). Następny mecz jutro w Waszyngtonie.
Wiemy komu Hinkie kibicował w tym meczu…
0-3 w sezonie dla Lakers jednak boli biorąc pod uwagę skład LA,jak Kobe przyjeżdżał do rodzinnego miasta i chciał się popisać to rozumiem,że można było wtopić ale z obecnymi Lakers to jednak boli…