Bulls – Sixers 101:115

Gracze Sixers udanie zrewanżowali się za grudniową porażkę z Bulls i wysoko zwyciężyli we własnej hali. Mimo braków kadrowych, zwycięstwo nie podlegało dyskusji od początku do końca meczu. Bohaterem spotkania okazał się Ben Simmons, który swoje piąte triple-double w sezonie zanotował minutę po przerwie, należy jednak pochwalić cały zespół, za przyzwoitą obronę i zespołową grę w ataku.

Od pierwszego gwizdka, mieliśmy okazję oglądać Bena Simmonsa, jakiego wszyscy chcemy. Był agresywny, dominujący na tablicach, a do tego płynnie uruchamiał kolegów. Wpływ na jego dobrą postawę, mogła mieć Australijska noc NBA, z pewnością miał motywację, żeby pokazać się przed rodakami. Spotkanie zakończył z linijką 19 punktów, 17 zbiórek oraz 14 asyst, na minus 6 strat, z drugiej strony jeśli w każdym meczu będzie tak angażował się w grę, to błędy mogą się zdarzać.

Jako kibice Sixers często narzekamy na ilość oddawanych rzutów za 3, jednak gdy skuteczność wynosi 50%, nie można mieć do nich pretensji. Na 16 trafionych trójek największy wpływ mieli Covington, Saric oraz TLC, każdy z nich trafił po 4 rzuty. Gdy strzelcy trafiają swoje rzuty, otwierają się pozycję do penetracji i gry spod kosza. Po cichej pierwszej połowie w której szalał Simmons, w 3 i 4 kwarcie do pracy wziął się Embiid i zbudował przewagę wynoszącą +20 pkt, którą tym razem bez jakichkolwiek przeszkód gracze Philadelphi dowieźli do końca. Joel zapisał na swoje konto 22 punkty oraz 2 bloki.

Chciałbym jeszcze pochwalić i wyróżnić Dario Sarica, który w 27 minut spędzonych na parkiecie zanotował 21 punktów oraz 10 zbiórek, a także miał najwyższy wskaźnik +/- wynoszący 33. Nie zawsze Dario gra na takiej skuteczności jak dzisiaj, mam jednak wrażenie, że jego dobra gra ciągnie za sobą kolegów, widać że po słabszym początku sezonu, teraz jest X-factorem tej ekipy. Kolejne spotkanie gracze Sixers zagrają w piątek w San Antonio.

 

9 myśli na temat “Bulls – Sixers 101:115

  • 25 stycznia 2018 o 02:00
    Permalink

    Ben jak na razie kozak. Uciera nosa wybierającym do All Star Game

    Odpowiedz
    • 25 stycznia 2018 o 08:52
      Permalink

      Jak dla mnie dostanie się do tego cyrku, to żaden wielki zaszczyt. Chłopak przynajmniej odpocznie. Oby tylko Joel się nie połamał, jak chłopaki zaczną się popisywać.

      Odpowiedz
      • 25 stycznia 2018 o 10:54
        Permalink

        Deprecjonowanie znaczenia ASG jest teraz modne (bo same mecze stały w ostatnich latach na śmiesznym wręcz poziomie, fakt), ale nie można przecież nie doceniać powołania do ASG w kontekście nagrody indywidualnej dla zawodnika! To wciąż jest wielki zaszczyt.

        Odpowiedz
  • 25 stycznia 2018 o 11:03
    Permalink

    Mecz świetny, miło było patrzeć, jak dobra gra rozgrywającego przekłada się na grę całego zespołu. Sarić, RoCo i Luwawu pięknie wykorzystywali miejsce robione im, gdy Embiid bywał podwajany, lub Simmons wjeżdżał w okolice pomalowanego. Ta dwójka jest tak groźna w trumnie, że Bulls po prostu musieli czasem odpuszczać krycie na obwodzie. Bardzo podobała mi się też obrona indywidualna w wykonaniu Simmonsa i Covingtona, bo wiadomo – Embiid zawsze trzyma poziom w tym aspekcie. Pomogła też oczywiście rażąca nieskuteczność Bulls, bo nie można przypisywać wszystkiego naszej defensywie ;)
    Ciekawym rozwiązaniem byłoby pozostawienie Luwawu w pierwszej piątce po powrocie Redicka, nie uważacie? Młody odwala kawał dobrej roboty po obu stronach parkietu odkąd jest starterem, a wchodząc z ławki jest trochę zbyt chimeryczny. Czasem zagra na poziomie, czasem jest klapa. JJ jest na tyle doświadczonym graczem, że mógłby nie mieć takich problemów z regularnością grając z ławki. Oczywiście mamy jeszcze przynajmniej tydzień na to, żeby się przekonać, czy Luwawu rzeczywiście gra cały czas na poziomie rozpoczynając jako starter ;)

    Odpowiedz
    • 25 stycznia 2018 o 11:38
      Permalink

      Według mnie powinien przede wszystkim przejąć wszystkie minuty jakie Useless u nas dostaje. TLC może grać SG i SF więc nie widzę problemu aby w momentach gry Cov siada na ławę razem grali koło siebie, tym bardziej, że TLC dziury w obronie nie stanowi. , tak więc spokojnie obaj mogą dostać po te 25-30 minut niezależnie który z nich wyjdzie w S5. Chociaż jeżeli bardziej się nad tym zastanowić to takie zagranie mogłoby wyjść na plus. Reddick skuteczniejszy jest gdy biega po zasłonach, szuka sobie pozycji a zagrywki są przygotowane pod niego. TLC jest raczej typem, który czeka na piłkę na obwodzie – rzadziej się na nią doczeka gdy wejdzie z ławki a na boisku nie będzie Embiida i Simmonsa, którzy podwajani odrzucają mu piłkę. Tymczasem Reddick mógłby być naszą pierwszą opcją z ławki, osobą na której opierałby się nasz atak gdy naszej najlepszej dwójki nie ma aktualnie na boisku.

      Odpowiedz
  • 25 stycznia 2018 o 11:16
    Permalink

    Doceniłbym też Andersona. Trafia te trójki nawet i zadunkuje. Przydaje sie wtakich sytuacjach gdzie kilku mamy kontuzjowanych lub niedysponowanych.

    Odpowiedz
    • 25 stycznia 2018 o 12:31
      Permalink

      też o tym wczoraj pomyślałem że jako zapchajdziura warto mieć go w składzie, taki fizol trochę ale pracowity…

      Odpowiedz
  • 25 stycznia 2018 o 12:34
    Permalink

    Tak 3-ki dziś wychodziły wszystkim i tylko Drew i Young (matko jak mnie ten gość irytował!) popsuli statystykę. Jak wychodzi, trzeba grać, popieram…ale…Czy to nie tak właśnie tracimy te przewagi? Tym razem weszło i ktoś powie gdyby babcia miała wąsy, gdybania nie mają sensu ale ja się upieram że nie weszły by te 2 trójki z rzędu komuś i by było 6 punktów przewagi nie 12 i nerwówka. Zawsze na siłę ktoś próbuje rzucić 3, zrobić jeszcze większą przewagę i zostać bohaterem zamiast potrzymać piłkę, wybić z rytmu przeciwnika i potracić czas.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *