Cavs – Sixers 94:114

Pierwsze spotkanie po utracie pozycji lidera konferencji wschodniej, ale też najprawdopodobniej ostatnie bez kontuzjowanego Joel’a Embiid’a. Fatalnie gra nam się w tym sezonie z Cavs i początek spotkania znowu zapowiadał ciężką przeprawę. Gospodarze trafiali wszystko zza łuku w pierwszych minutach, czym szybko odjechali na kilka punktów. Rivers wziął przerwę na żądanie, co poskutkowało znakomitą serią 2:13 i timeout’em dla gospodarzy. W następnych minutach udało nam się dobrze bronić własnej obręczy, ale po drugiej stronie parkietu mieliśmy problemy ze skutecznością czego efektem był remis na początku drugiej ćwiartki po 31.

Tą rozpoczęli na parkiecie zmiennicy, którym udało się wywalczyć 6-8 punktową przewagę, gdy jednak z ławki podnieśli się starterzy Cavs wrócili do gry. Na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy wyszli nawet na prowadzenie. U nas problemy ze zdobywaniem punktów mieli Simmons i Green, ale mimo tego udało się zejść do szatni z minimalnym prowadzeniem 56:58.

Pierwsze minuty drugiej połowy można uznać za idealne – dwa trafienia Harrisa i dwie trójki Greena dały nam dwucyfrowe prowadzenie. Pomimo starań Cavs nie byli wstanie na stałe odrobić deficytu. Drugim garniturem dobrze dyrygował „Milkshake”, który po trzech ćwiartkach był razem z Curry’m naszym najlepszym strzelcem (19 punktów).

Ostatnią odsłonę spotkania w Cleveland dalej ciągnęli zmiennicy, którzy wyglądali tego wieczora pewniej niż starterzy. Wciąż jednak miałem wrażenie, że w tym bezbarwnym, typowym dla środka sezonu NBA meczu, nie mogliśmy być niczego pewni. Gdy jednak piszę te słowa nasza ławka robi już wynik +20, więc może jednak to tylko moja podświadomość przypominająca każdego dnia, że gramy Howardem jako jedynym centrem ;) Koszmaru tak więc nie było, pierwszy unit nawet nie powąchał już parkietu, bo po na ostatnie minuty weszli gracze z końca ławki.

Wreszcie wygrywamy więc w tym sezonie z Cavs i tym samym nie dajemy Nets dobrze usadowić się na fotelu lidera. Kolejny mecz prawdopodobnie już z Joel’em, w sobotę przeciwko Minnesocie.
 

4 myśli na temat “Cavs – Sixers 94:114

  • 2 kwietnia 2021 o 01:10
    Permalink

    Jak na razie równo, jak uda się trochę odejść, to Cavs zaraz dochodzą. Jak na razie Simmons słabo, pcha się pod kosz i pudłuje (2/10 jak do tej pory), nie potrafi dostarczyć piłki na czystą pozycję… Wynik ciągnie Curry i Milton…

    Odpowiedz
  • 2 kwietnia 2021 o 02:22
    Permalink

    O wiele lepsza druga połowa, ale zwycięstwo zawdzięczamy rezerwowej piątce, prowadzonej przez Miltona i Howarda. Starterzy rzucili dziś tylko 49 punktów, przy 65 rezerwy. Kolejne zwycięstwo do koszyka, tak trzeba grać z słabszymi drużynami.

    Odpowiedz
  • 2 kwietnia 2021 o 10:08
    Permalink

    7:3 bez Embiida, a w tym był sześciomeczowy run wyjazdowy (4:2). WOW PANIE RIVERS, WOW PANIE HARRIS.
    Strasznie niepokoi to co wyrabia Simmons ostatnio w ataku. Prawie 4.5 straty na mecz w trakcie nieobecności Embiida, do tego 13 pkt, 5 asyst, niecałe 42% skuteczności z gry i niecałe 57% na linii w ciągu ostatnich dwóch tygodni… Coś się z chłopakiem dzieje. Bo w obronie był „tylko” bardzo dobry, a nie DPOY jak przez pierwszą połowę sezonu.

    Odpowiedz
  • 2 kwietnia 2021 o 14:05
    Permalink

    Dokładnie Simmons ostatnio bardzo drewniany jest w ataku wcale nie ma czucia w ręku i mu piłka skacze po obręczy. W poprzednim sezonie bez Embiida mielibyśmy 3-7 W plecy. Na szczęście reszta ekipy złapała swój rytm i nawet w takiej formie Simmonsa potrafią wygrywać.
    Jak dla mnie x factorem jest Harris. Gra praktycznie bezbłędnie w ataku.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *