Co sprawia, że Markelle Fultz nie odpuszcza

W niektóre poranki Markelle Fultz leżał w swoim łóżku i po prostu myślał. Myślał, myślał i myślał. Nie mógł nic na to poradzić. Myśli oplatały jego umysł, mimo tego, że próbował je codziennie uciszać.

Czy kiedykolwiek zagram jeszcze w koszykówkę?

Nie chciałem wstawać z łóżka, iść na trening. Chciałem po prostu leżeć i spać.

Sen dawał mu czasową ucieczkę od przytłaczającej rzeczywistości, w której nie mógł unieść ramion ponad głowę, nie mógł oddawać rzutów, nie mógł powstrzymać całego miasta Philadelphia przed nienawidzeniem go i za nic w świecie nie mógł rozwikłać zagadki – co jest nie tak z jego ramieniem?

Również lekarze nie byli w stanie tego dokonać. Tydzień po tygodniu motywował się, by myśleć pozytywnie, gdy kierował się na kolejną wizytę. Lekarze powiedzą mi, co jest nie tak. Ale nie robili tego. Przynajmniej nie wtedy. Jego tajemnicza kontuzja barku, której nabawił się po byciu wydraftowanym z 1. numerem draftu 2017, spowodowała zmianę w jego mechanice rzutu, czyli szczególe, który był wnikliwie analizowany i wyszydzany w każdym zakamarku środowiska NBA. Od Twittera po telewizję, ludzie wyśmiewali jego nową rutynę przed rzutem, mówiąc, że wygląda jak dziecko uczące się rzucać.

Nikt nie rozumiał co się dzieje ani jak do tego doszło. Fani kwestionowali jego motywację, jego dojrzałość. Pseudo-eksperci nazywali go bustem. Samolubem. Oskarżali go o symulowanie kontuzji. Przyjaciele przestali z nim rozmawiać. Zaczęli rozmawiać o nim. Unikali go jakby mógł w jakiś sposób zarażać.

Miał tylko 19 lat.

Czy tak będzie wyglądać moja kariera?

Wskakiwało mi to do głowy na chwilę i szybko to wymazywałem. A przynajmniej się starałem.

Kelle, nie będziemy tak o tym myśleć. Będziemy myśleć pozytywnie. Osiągniemy to, do czego dążymy. Dostaniemy się tam. Wiem to.

Wydawało się, że cała jego dotychczasowa praca odeszła w zapomnienie. To, jak stawał się gwiazdą, został jednym z najlepszych licealnych graczy swojego rocznika, który był gwiazdą szkoły DeMatha Catholic w Hyattsville po tym, jak na drugim roku nie dostał się nawet do reprezentacji szkoły. To, jak stawał się gwiazdą, jakzdobywał 23.2 punktu na mecz w swoim jedynym sezonie na Uniwersytecie Washington. To, że wielu ekspertów w NBA widziała go jako gracza nie do przeoczenia, wysokiego kreatora gry z nieprzewidywalną dozą atletyzmu pozwalającego mu na atakowanie obręczy i tak inteligentnego na boisku, że mógłby poznać zagrywkę pięć sekund przed wprowadzeniem jej w meczu i wciąż poprowadzić ją poprawnie.

Dostaniemy się tam. Wiem to.

Fultz siada w szatni Orlando Magic w trakcie wyjazdu do LA godzinę przed rozpoczęciem meczu z Lakers w styczniu. Z sentymentem, co zaskakuje, wspomina te poranki. Wspomina, jak wierzył w siebie, gdy niewielu wierzyło. Kiedy zmuszał się do wstawania z łóżka i do pójścia na sesję fizjoterapeutyczną nawet wtedy, gdy jego myśli spowijały czarne chmury.

Wielu by odpuściło – twierdzi 21-latek, który został wytransferowany rok temu do Magic.

Ale nie Fultz. Zachowywał się, jakby wszystko było w porządku, pojawiając się każdego dnia w placówkach Sixers z uśmiechem na twarzy. Przynosił nawet wszystkim słodycze – Snickersy albo Reese’s – gdy chciał poprawić humor kolegom z drużyny.

To z czym zmagał się na co dzień odcisnęło by piętno na każdym, ale nigdy nie byłeś w stanie stwierdzić, że zmaga się z tak trudną sytuacją. Zawsze rozświetlał swoim nastawieniem pomieszczenie gdy tylko się w nim znalazł – T.J. McConnell.

Gdy Fultz się wypowiada robi to ze spokojem, który sprawia, że wydaje się starszy, doświadczony przez życie. Miał przed sobą perspektywę zakończenia kariery zanim na dobre się ona zaczęła. Wie, kim jest, bo wie, co może znieść.

Jest stary w środku, ale w dobrym znaczeniu – mówi jego przyjaciółka Kelsey Plum, która obecnie gra w WNBA w ekipie Las Vegas Aces.

Świeży start w Magic pomógł mu się odbudować. Zdobywa średnio 11.8 punktu i 5.1 asysty na mecz grając na skuteczności 46.5% z gry i, co nie dziwi, są to jego najwyższe w karierze średnie, co daje mu nawet szanse w rozmowie o nagrodzie MIP. Po rozegraniu 33 meczów w trakcie dwóch sezonów w barwach Sixers rozegrał już 57 z 58 meczów Magic pomagając im w walce o Play-Offs.

Nigdy się nie poddam. Niezależnie od okoliczności. Mogę mieć jedno ramię. Znajdę sposób by grać w grę którą kocham i robić wszystko, co mogę, by rywalizować.

Uśmiecha się, tak jak po meczu z Lakers, w którym zanotował drugie w karierze triple-double, radząc sobie siłowo nawet z LeBronem Jamesem podczas wykańczania akcji pod koszem.

https://youtu.be/PCjzV8bh86w

 

Ma szansę by pokazać światu jak wyjątkowy może się stać. Ma szansę być naprawdę sobą – twierdzi znający Fultza od liceum Jayson Tatum.

Czuł się znów niczym dziecko grające z radością, bez zmartwień, tuż przed pierwszym treningiem z Magic we wrześniu. Wydawał się roztrzepany gdy wchodził na parkiet z koszulką treningową.

To było dla niego jak gwiazdka – wspomina D.J. Augustin.

Ale wtedy uśmiech zszedł z twarzy Fultza, który zaczął szczelnie kryć Augustina, tak jakby grał mecz w Play-Offs. Fultz wyglądał na gotowego, by zapomnieć o swoich przejściach, o wszystkim, co poszło nie tak.

Lloyd Pierce poznał Fultza podczs NBA Draft Combine w Chicago gdy przeprowadzał z nim wywiad. Pierce, który był wtedy asystentem trenera Sixers, a teraz jest trenerem Hawks, zwrócił uwagę na silny uścisk dłoni Fultza, a także na jego szeroki uśmiech oraz… Wysokie koszykarskie IQ.

Ostatnia akcja, przegrywamy dwoma punktami i piłka należy do nas. Jaką zagrywką powinniśmy skończyć mecz? – zapytał Pierce.

Zależy od tego, czy gramy u siebie, czy na wyjeździe. Jeśli na wyjeździe, to próbuję rzucić zwycięską trójkę. Jeśli u siebie, to gramy rozpisaną zagrywkę za dwa i doprowadzamy do dogrywki – odpowiedział Fultz.

Llloyd był pod wrażeniem:

Samo to, że tak błyskawicznie wziął pod uwagę wszystkie czynniki: czas, wynik, sytuacja, miejsce… U siebie możesz polegać na przewadze parkietu w dogrywce, a na wyjeździe chcesz po prostu skończyć ten mecz i wyjechać. To naprawdę bystry facet.

Fultz zawsze miał i wciąż ma obsesję na punkcie szczegółów. Tak zawsze trenował. Tak również zachowuje się poza parkietem, co potwierdza były współpracownik trenera Uniwerku Washington, Raphael Chillious, który wspomina, że Fultz myślał dokładnie o każdym szczególe swojego ubioru na studniówkę jeszcze w czasach licealnych.

Pierca i cała organizacja Sixers spodziewali się, że połączenie Fultza, pierwszego wyboru draftu 2017, z trzecim numerem draftu 2014 Joelem Embiidem i jedynką z roku 2016 Benem Simmonsem odwróci losy organizacji, a nawet może przemienić się w dynastię.

Niestety jednak pewien czas po drafcie Fultz poczuł ból w ramieniu. Sztab szkoleniowy zauważył, że pojawił się szkopuł, którego nie było przed Ligą Letnią.

Nie wiedzieliśmy o co chodzi. Wiedzieliśmy tylko, że coś się zmieniło – twierdzi Lloyd.

Pojawiły się plotki, że Fultz majstrował przy swojej mechanice rzutu, jednak gracz utrzymuje, że powodem był uraz. Mówi, że czuł się, jakby nosił bardzo ciasną marynarkę lub jakby ktoś go przytrzymywał, bo nie mógł ruszać się tak, jak wcześniej.

To bardzo bolało. To było dziwne, bo pojawiło się znikąd i powoli rozwijało się w coraz gorszym i gorszym kierunku – wspomina gracz.

Uświadomił sobie jak dużo utracił ze swojego zakresu ruchu, gdy spróbował zamarkować rzut, z czego często korzystał na uczelni. Dostał piłkę na linii rzutów za trzy i spróbował zamarkować rzut, jednak okazało się, że nie mógł zdobyć się, by unieść ręce tak wysoko.

Wciąż starał się poprawić zakres ruchu i dowiedzieć się, co jest nie tak:

Jako nieustępliwy gość jakim jestem po prostu starałem się przezwyciężać ból i ograniczenia. Doszedłem jednak do momentu, w którym nie mogłem nawet unieść ramion w górę. To było trudne, bo część mnie próbowała przezwyciężyć ograniczenia, a druga część zastanawiała się, czy nie przesadzam.

W międzyczasie wiele osób w prasie lokalnej i krajowej zastanawiało się, czy problem leży w sferze mentalnej, czy to jest problemem. Jego ówczesny kolega z drużyny, Wilson Chandler, wspomina to w ten sposób:

Pojawiały się plotki na temat jego zdrowia psychicznego. To nie było fair. Skąd mogli to wiedzieć? Nikt z nim o tym nie rozmawiał. Nie widzieli nawet co robi z przyjaciółmi i rodziną.

Lorenzo Romar, trener Fultza z Uniwersytetu Washington, jest pewny, że zmiana mechaniki rzutu była skutkiem kontuzji. Twierdzi on, że mechanika rzutowa Fultza z czasów liceum była piękna. Grając na uczelni Fultz wypuszczał piłkę w momencie najwyższego wzniesienia ramion i na szczycie wyskoku, prawdziwy jumpshot z dobrą rotacją piłki. Zmiana w czasach gry dla Sixers w stosunku do tego, co można było zaobserwować wcześniej, była według Romara zbyt drastyczna, by była wynikiem intencjonalnego działania:

To by tak nie wyglądało. Nie majstrujesz przy mechanice rzutu by osiągnąć taki rezultat. Zdecydowanie dolegało mu coś fizycznie.

Romar pamięta, gdy Fultz wysłał mu nagranie swojej mechaniki rzutowej. Był świeżo po leczeniu, a jego rzut wyglądał tak, jak kiedyś. Fultz stwierdził wtedy, że nie czuje już takiego bólu. Jednak to, co udało się zyskać leczeniem, bardzo szybko się cofnęło, gdy Fultz wrócił do gry. Znów powrócił do dziwnej mechaniki rzutu.

Pokazało mi to, że to naprawdę przez kontuzję. Dla mnie nie było dyskusji – przyczyna była fizyczna – wspomina Romar.

Romar wiedział również, że ból musi być nie do zniesienia, bo jego była gwiazda grała pomimo każdego bólu. Kolana, kostki. Trener wspomina, że miał bardzo wysoką tolerancję na ból.

To było frustrujące dla Fultza: umysł przekazywał ciału polecenia, ale ciało nie było w stanie podążać za instrukcjami. Jego wola, determinacja – nie miały znaczenia. Musiał więc zaakceptować, mimo tego, że wciąż szukał rozwiązań. Unosił ramiona na najróżniejsze sposoby. Chodził na masaże. Gracz wspomina to jako długi proces prób i błędów.

W międzyczasie słuchał tego, co mówili o nim ludzie, którzy nigdy go nawet nie poznali i nigdy nie mieli okazji uścisnąć mu dłoni.

Nie można komuś wmawiać co ta osoba czuje i co z nią jest nie tak – mówi Markelle.

Pewnego razu oglądał telewizję z ówczesnym kolegą z drużyny, Justinem Andersonem, kiedy ekspert zaczął mówić coś na temat Fultza. Nie zrobiło to na nim wrażenia, nie chciał zmieniać kanału. Anderson spytał więc:

Dlaczego to oglądasz?

Po prostu mnie to bawi. Nie dbam o to. Ci ludzie mnie nie znają – odparł Fultz.

Fultz, którego nie było dane im zobaczyć, być ulubieńcem w szatni Sixers. Chandler twierdzi, że każdy uwielbiał Kelle. Zawsze robił innym dowcipy i inicjował różne gry (Eksplodujące Kotki były jego ulubioną) w autobusie, głównie z Andersonem i Embiidem. Raz kupił wszystkim zawodnikom Xboxy z nazwiskiem i numerem każdego na obudowie. Zaprzyjaźnił się mocno z McConnellem, który był przecież jego rywalem o miejsce w składzie i w momentach dopuszczenia Markelle do gry T.J. tracił swój czas gry. Fultz często zapraszał go na kolację i zostali dobrymi przyjaciółmi. T.J. twierdzi, że bardzo brakuje mu młodszego kolegi.

Fultz zajmował się nawet psem Andersona, gdy zachodziła taka potrzeba, a nawet wyprawił mu imprezę z okazji dwudziestych czwartych urodzin.

Zawsze upewnia się, że wszystko jest u ciebie w porządku zanim zacznie myśleć o sobie. Zawsze stara się mocno uszczęśliwić wszystkich wokół – twierdzi Simba.

Fultz zawsze taki był. W college’u, nawet będąc przyszłym numerem jeden draftu, napełniał kolegom kubki z wodą, gdy nie był akurat na parkiecie. W trakcie kolacji z drużyną czasem nie można było go znaleźć, bo… Pomagał w kuchni i w zastawianiu stołu!

Raz gdy po zajęciach dowiedział się, że Kelsey Plum ma zły dzień, usiadł z nią na środku parkietu i rozmawiał kilka godzin, po prostu rozmawiał. By pokazać jej, że ma jego wsparcie.

Jest przesłodki – mówi zawodniczka WNBA.

Więc gdy został oskarżony o bycie złym kolegą z drużyny, bo nie siedział na ławce rezerwowych w trakcie meczu, nie dał po sobie nic poznać.

Nigdy o tym nie mówił. Wiedział po prostu, że pewnego dnia ludzie pożałują tego, co mówili – twierdzi Trevor Booker.

Fultz zawierzył swoją sytuację bogu, a kilku najbliższych przyjaciół wraz z jego matką dawali mu wsparcie, by nie przestawał w siebie wierzyć.

Ebony Fultz nigdy nie zamierzała odpuścić synowi, więc on wiedział, że również nie może odpuścić.

Był twardy, bo jego matka zawsze taka była. Wiedział, co to znaczy walczyć, bo ona walczyła, jako samotna matka w trudnej dzielnicy Maryland. Nigdy nie dawał z siebie mniej niż wszystko, bo ona zawsze dawała z siebie wszystko.

Mimo to w trakcie gry w Philadelphii matka zawodnika była określana jako nadopiekuńcza, zbyt obecna w życiu syna, przytłaczająca go i nawet montująca w jego domu kamery. Niektórzy obwiniali ją za to, że jej syn nie grał. Ale to, czego nie rozumieli, to że dzięki niej zachowywał swój uśmiech i pozostawał zdeterminowany i nastawiony pozytywnie.

Była jedną z niewielu osób, wraz z siostrą Markelle’a, Shauntese, dbającą o to, by się nie załamał, gdy zdawało się, że cały kraj chce mu dopiec. Nigdy nie wstydziła się go, nie traktowała go tak jak niektórzy przyjaciele w otoczeniu zawodnika, którzy odwrócili się od niego, gdy jego kariera zaczęła toczyć się w innym kierunku, niż było to przewidywane.

Dla Ebony był po prostu tym samym chłopakiem, którego szafka w college’u zawsze była nieuporządkowana, a koszulki i skarpetki walały się po całym jego pokoju. Nic nie było złożone, nic nie było na swoim miejscu. Odwiedziłą go raz i dała mu kazanie przed kolegami za to, w jakim nieporządku żyje. Według Chilliousa wyglądał, jakby miał się skurczyć.

Więc w sytuacji, gdy jego kariera zdawała się wisieć na włosku, polegał na naukach swojej matki podglądając jej nieustępliwość. Myślał, że nie ma wyboru – że musi to przezwyciężyć.

Mama wciąż mnie pouczała: Kontroluj to, na co masz wpływ, mawiała. Nie martw się tym, módl się za to. Pracuj tak ciężko jak tylko możesz by wrócić. Poczekaj na odpowiedni moment. A gdy trafi się szansa – wykorzystaj ją! – wspomina słowa matki Fultz.

W czasach Sixers Fultz bardzo rzadko mówić cokolwiek publicznie o tym, jak czuje się fizycznie, psychicznie czy emocjonalnie. Nie zwykł tego robić. Nigdy. Kiedyś, w college’u, Huskies grali przeciw Uniwersytetowi Gonzaga, których fani obrażali go już przed meczem:

Pierwszy pick? Nie ma szans! Nie jesteś tak dobry! Jesteś przereklamowany, Fultz!

Romar wspomina, że Fultz po prostu przeszedł obok wrogiego tłumu i nawet na nich nie spojrzał ani nie pisnął słowa. Zamiast tego wszedł na boisko i wziął piłkę w swoje ręce. Chłopiec do podawania piłek podawał mu pomarańczową raz za razem, a Fultz trafił 15 trójek z rzędu. Tyle miał do powiedzenia.

W grudniu 2018, w drugim sezonie gry dla Sixers, Fultz wreszcie doczekał się diagnozy – neurogenny zespół górnego otworu klatki piersiowej, ucisk nerwów lub naczyń krwionośnych, który powoduje ból w szyi i barku.

Robił wszystko, by móc wrócić do gry i ciągle uczestniczył w sesjach fizjoterapeutycznych. Może brzmi to jak nic, ale nie zdajecie sobie sprawy jak często kolesie próbują wykręcić się od codziennej terapii – mówi Jerryd Bayless.

Rehabilitacja była wyczerpująca. Fultz wspomina ją jako ciężką harówkę. Musiał od nowa uczyć się podstawowych ruchów, takich jak podnoszenie małych ciężarów, ruszanie ramieniem i ręką w pełnym zakresie, by odzyskać utraconą elastyczność. Na tym się skupiał, a nie na ponownej nauce rzucania do kosza:

Nie zmieniłem swojej mechaniki. Po prostu wcześniej nie byłem w stanie wykonać takiego ruchu. Najważniejszym było, że w końcu wiedziałem, co mi dolega, ale moje ciało nie pozwalało mi na pewne ruchy aż nie odzyskałem potrzebnej siły, więc musiałem trenować swoje ciało i umysł by poskładać wszystko do kupy – wspomina.

Samo przebywanie na parkiecie sprawiło, że poczuł się o wiele lepiej. Znów poczuł się sobą. Polegał na najbliższych, na rodzinie, przyjaciołach, takich jak Plum. Bardzo często z nią rozmawiał.

Mówiliśmy, że to się zbliża, zbliża się. Żeby się nie poddawał. Podążał w wyznaczonym kierunku. To, ile miał wiary w siebie, jest niesamowite. Nie da się go złamać – twierdzi Plum.

Pewnego dnia, w trakcie rehabilitacji w LA w lutym 2019, Fultz siedział na stole podczas pracy z fizjoterapeutą gdy nagle zadzwonił jego telefon. Agent powiadomił go, że został wytransferowany do Magic.

Fultz cieszył się na nowy początek:

Byłem gotowy, by wrócić do pracy, by coś udowodnić.

Ucieszyła go myśl, że w Magic będzie mógł trenować z weteranami takimi jak D.J. Augustin, który jest w tej chwili jego bliskim przyjacielem i to, że Magic nie chcieli się spieszyć w sprawie jego rehabilitacji.

Gdy poczuł się na tyle dobrze, by wrócić do treningów, nie odpuszczał żadnego posiadania w sparingach. Chciał trenować wtedy, gdy inni chcieli już się tylko zabawić i wyluzować. D.J. Augustin wspomina wspólne treningi ze śmiechem:

Z nim w ekipie muszę starać się dużo bardziej podczas treningów. Zmusza mnie do tego. Sposób w jaki gra w meczach i w jaki trenuje nie jest typowy nawet dla gracza NBA, szczególnie tak młodego.

Fultz ciągle stara się pracować nad słabościami. Mo Bamba twierdzi, że Markelle pojawia się na sali dwie godziny przed rozpoczęciem treningu. Dzięki temu zaskarbił sonie szacunek swoich kolegów z drużyny, jak i sztabu szkoleniowego.

Jest graczem starego stylu. Rozumie, że w NBA chodzi o występy, że dostaje się to, na co się zasługuje. O nic nie prosi i codziennie ciężko pracuje – chwali podopiecznego Steve Clifford.

Zanotował już w tym sezonie trzy mecze z 10+ asystami, więcej, niż w pierwszych dwóch razem wziętych. Jest rozgrywającym typu pass-first, któremu daleko jest do bycia samolubnym.

Zawsze cię odnajdzie na boisku. Gra z nim bardzo ułatwia robotę – Terrence Ross.

Potrafi być liderem również w szatni. Gdy Magic przegrywali do przerwy w trakcie jednej z gier na początku sezonu, Fultz zaczął motywować kolegów, mówić, że muszą się wziąć w garść i wygrać ten mecz. Wszyscy wpatrywali się w niego bez słowa przez moment, ale poczuli się lepiej. Bo wiedzieli, że zasłużył sobie, by mieć głos w szatni.

Podchodzi do weteranów i mówi im, gdzie powinni się ustawić – Amile Jefferson.

W styczniu obrońca Magic B.J. Johnson wszedł na boisko tylko na kilka minut, lecz Fultz był pierwszą osobą, która podeszła do niego mówiąc, że dostanie swoją szansę by się wykazać:

Gdy wejdziesz na boisko po prostu graj. Nie bój się robić błędów. Następna zagrywka, następna zagrywka.

Chillious niedawno napisał do Fultza:

Markelle, niedługo wiele osób zacznie wskakiwać do bandwagonu Markelle, choć nie byli przy tobie, gdy przechodziłeś przez trudne chwile. Pamiętaj o tym, kto wtedy był przy tobie.

Fultz odpowiedział, że zdaje sobie z tego sprawę.

Pochwały w stronę gracza sięgnęły ostatnio zenitu, gdy w meczu z Lakers raz po raz atakował kosz, znajdował sposób, nie stroniąc od kontaktu. Nawet się uśmiechnął, gdy po jednym ze spektakularnych wjazdów siedząca w sekcji 103 matka, Ebony, krzyknęła na całą halę YEAH KELLE!!! Była wniebowzięta, bo niezależnie od tego, jak wiele osób wątpiło w jej syna, ona wiedziała, że go na to stać.

To, co czuję Fultz, jest głębsze niż wzniebowzięcie. Czuje radość, która przychodzi wraz z wytrzymywaniem przeciwności. Ta radość przychodzi z cierpliwości. Ta radość przychodzi z nieprzejmowania się tym, co nie ma znaczenia.

Nigdy nie brał zwycięstwa za pewnik, ale wygląda teraz na parkiecie jeszcze inaczej.

Gram twardszą koszykówkę, bo nie wiem, czy nie zostanie mi ona kiedyś odebrana. Jestem niesamowicie szczęśliwy, gdy tylko jestem na parkiecie. Po prostu mam radochę. Pozwalam mojej współzawodniczącej naturze oraz zabawie przejąć nade mną kontrolę.

Myśli o tej radości każdego ranka, gdy się budzi. Otwiera oczy, patrzy na sufit i zostaje kilka minut w łóżku. Jego umysł jest czysty. Czuje się dobrze. Czuje, że może. Myśli:

Dziękuję, Boże. Dziękuję za przebudzenie. Dziękuję, za to, że będę mógł dziś grać w koszykówkę.

Autor: Mirin Fader, Bleacher Report

Tłumaczenie: Mateusz Filipiak

 

Od tłumacza: Zauważcie, że w ramach tego artykułu nie wypowiadał się żaden z obecnych graczy lub członków sztabu Sixers. Nie mogą, czy nie zostali o to poproszeni?

3 myśli na temat “Co sprawia, że Markelle Fultz nie odpuszcza

  • 5 marca 2020 o 23:50
    Permalink

    Dobry artykuł. Niestety Fultz zawsze będzie się
    źle kojarzył kibicom sixers. Dobrze mu życzę pomimo tego że popsuł trochę dokręcanie i ostatnie szlify procesu. Dzisiaj zastanawia mnie tylko jedno. Po co nam byl Fultz skoro Brett Brown dość mocno sugerował wtedy ze Simmons bedzie podstawowym rozgrywajacym. Teraz można tylko gdybać jak by druzyna wyglądała z Tatumem

    Odpowiedz
    • 6 marca 2020 o 07:42
      Permalink

      Moim zdaniem to Simmons sugerował, że jest podstawowym rozgrywającym, a Brown jak to Brown, podporządkowuje się temu, co Ben chce.

      Odpowiedz
  • 6 marca 2020 o 17:10
    Permalink

    Super artykuł, świetnie się to czytało. Szkoda że tak się potoczyły losy Młodego w Sixers. Życzę mu oczywiście wszelkiego powodzenia w Orlando, a czasem nawet obejrzę mecz, żeby zobaczyć jak sobie daje radę. A propos pytania pod koniec artykułu. Wydaje mi się że Markelle jest nieco obrażony na naszą Organizację ze względu na to jak został potraktowany. Nie mieliśmy do niego tyle cierpliwości co do Joela i Bena, a na dodatek oddaliśmy go za przysłowiową paczkę gwoździ.
    Dodam jeszcze, że nie wątpię w inteligencję Kelle, zwłaszcza po tym jak obejrzałem konferencję Orlando Magic zaraz po transferze z jego udziałem. Wypowiadał się na prawdę mądrze(i niezbyt przychylnie o Sixers i BB :) ).

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *