Heat – Sixers 106:94
Sixers przyjechali odwiedzić starego znajomego w Miami, by przypieczętować pierwsze miejsce w konferencji i prawdopodobnie ominąć spotkanie z Heat w playoffach. Od samego początku było widać, że czeka nas trudne i wyrównane spotkanie, mniej więcej w połowie pierwszej kwarty, gospodarze zaczęli zyskiwać lekką przewagę. Sixers mieli problemy w ataku, gdzie jedyną bronią był na razie Harris. Co chwilę oddawaliśmy trudne rzuty przez ręce lub pod presją zegara. Miami za to dosyć łatwo wyprowadzali się na czyste pozycje zza łuku i powiększali przewagę. Na 1,5 minuty do przerwy traciliśmy już 15, a chętniej od punktów zbieraliśmy straty.
Zaraz na początku drugiej kwarty z boiska do szatni wyleciał Haslem po spięciu z Howardem. Marne to jednak było pocieszenie, gdy w statystykach nie mieliśmy żadnej trafionej trójki przez 20 minut gry. Heat nie dość, że trafiali z dystansu to jeszcze ogólnie na świetnym procencie około 70%, Sixers wpadała natomiast ledwo co trzecia próba. Efektem tego była około 20-punktowa przewaga gospodarzy przez całą drugą ćwiartkę. Byliśmy po prostu beznadziejni w każdym aspekcie koszykarskiego rzemiosła i do przerwy zasłużenie Miami prowadziło 60:41.
Spotkanie po rozmowach w szatni nie zmieniło niestety swojego obrazu. Co prawda Heat już nam dalej specjalnie nie odjeżdżali, ale też gracze Rivers’a nie mieli żadnych argumentów, by wrócić z wynikiem. Bardzo słabe spotkanie rozgrywał Embiid, notując chyba najgorszą linijkę w tym sezonie 6/2/1. Wobec braku jakichkolwiek perspektyw w ostatniej odsłonie meczu na parkiecie grali już tylko zmiennicy i lekkie zmniejszenie rozmiarów porażki zawdzięczamy dosłownie ostatnim kilku akcjom.
Kolejne spotkanie już dzisiaj z Magic, zwycięstwo daje nam jedynkę. A może jednak wrzucić Nets na Miami?
Fun fact – Haslem dostał pierwsze minuty w sezonie, wrzucił nam 2 kosze po czym wyrzucili go z boiska za spięcie z Howardem :D
Miami w pierwszej połowie nas miażdży w obronie, na kilka 4 minuty przed koncem q2 jesteśmy -20, a jedyny pomysł na gre to izolacje Harrisem
Miami cholernie mocne, a grają bez Dipo. Nie chciałbym trafic na nich w playoff, wolę już Brooklyn czy Milwaukee
Dokładnie Miami wydaje się na tą chwilę bardzo mocne i niestety przez tą porażkę raczej ich nie unikniemy w następnej rundzie. Chociaż jest jeszcze mecz Bucks – Heat ale wtedy NYK muszą wygrać dwa swoje mecze.
Zapowiada się ciekawa końcówka sezonu chociaż na niektóre mecze nie da się już patrzeć niestety.
Martwi trochę brak zaangażowania i to że dostaliśmy baty bez walki ze swoim potencjalnym rywalem. Już lepiej byłoby posadzić na ławce naszych liderów.
Jeszcze jedna kontrowersyjna teza ten mecz i wcześniejszy z Indianą pokazał że MVP powinien dostać Jokic. Dlatego że gra wszystko i nie bawi się w jakieś odpoczywanie.
Oczy mnie bolą, największy piach sezonu. Wyglądało to momentami tak jak z Celtami w PO 2k20 – Fataldelfia Frajers!? Potworna porażka z punktu psychologicznego, jeśli w II rundzie z Heat.
Z jednej strony nas zmiazdzyli eliminując całkowicie Embiida skutecznie go podwajając, z drugiej strony się odslonili, pokazali na co ich stać i dali material do przepracowania dla trenerów. Oby duzo z tego wyciągnęli i znalezli remedium na tego kosmite Butlera:)