Kyle O’Quinn, czyli król bar micwy
Tegoroczny off-season był dla kibiców 76ers bardzo emocjonalny – w końcu pożegnać musieliśmy się z nieustępliwym i kochanym w całej Pennsylwani McConnelem, żądnym zwycięstw i krwi Butlerem oraz niezawodnym i niezastąpionym Redickiem. Z drugiej strony jednak nie można powiedzieć, że nastąpiła zmiana na gorsze (przynajmniej pod względem sportowym): podpisanie Harrisa, Horforda, Scotta, Ennisa czy Thybulle oraz pozyskanie Richardsona dają ekipie Sixers pozycję kandydata do mistrzostwa NBA.
W trakcie tej całej off-seasonowej gorączki dodaliśmy jednak do składu zawodnika, który często bywa pomijany, gdy mówi się o nabytkach Szóstek. Gracza, którego w temacie zmiennika dla Joela Embiida zawsze wymieniałem jednym tchem tuż obok Dewayne’a Dedmona (podpisany przez Kings) jako najlepszego kandydata. Kyle O’Quinn, bo o nim mowa, wkracza właśnie w swój ósmy sezon w NBA gotów do pełnienia ważnej roli jako weteran w ekipie bijącej się o mistrzostwo. Jednak zanim trafił do NBA Kyle… Nie był nawet zainteresowany graniem w koszykówkę!
Bohater tego artykułu urodził się 26. marca 1990 roku w nowojorskiej dzielnicy Jamaica w Queens. Od dziecka zakochany był zarówno w bejsbolu i futbolu, jednak skupiał się na trenowaniu tego drugiego. Młody Kyle nigdy jednak nie wyobrażał sobie siebie grającego w NFL, a jego ciało nagle zaczęło mu dawać znaki, że to koszykówka powinna być jego priorytetem. Na poważniej pomarańczową zaczął traktować w liceum, gdy mierząc ponad dwa metry, jak mówi, musiałby być ślepcem, by nie zauważyć, że jego miejsce jest na boisku koszykarskim.
Ślepcem nie był również Anthony Evans, trener Norfolk State University, który zaoferował mu, jako jedyny, pełne stypendium. To był wybór bez zastanowienia – nie będąc kuszonym przez inne uczelnie Kyle szybko zdecydował się na ten uniwerek. W pierwszym sezonie wchodził z ławki, jednak przez kolejne trzy lata stał się jednym z najlepszych centrów w NCAA grając w okolicach 30 minut na mecz i zdobywając średnio ponad 14 punktów, 10 zbiórek i dwa bloki (16.4/11.1/3.4 w trzecim, najlepszym sezonie na uczelni).
Przystępując do draftu wciąż był jednak mocno surowym zawodnikiem, który choć pokazywał obiecujące przebłyski rzutu zza łuku czy przeglądu pola, to jednak wtedy nikt poważnie nie myślał o skupianiu się na tych aspektach gry centra. Wytykano mu popełnianie fauli w złych momentach i bycie relatywnie wolnym. Nie odstraszyło to Orlando Magic, którzy sięgnęli po O’Quinna z 49. numerem draftu 2012.
Zawodnicy wybrani poniżej 45. numeru draftu rzadko zagrzewają miejsce w NBA na dłużej. Ba, czasem nawet nie debiutują w lidze! To nie dotyczyło jednak K.O., który w pierwszym sezonie rozegrał 638 minut będąc całkiem solidnym wsparciem dla młodego Nikoli Vucevicia. Trzy sezony na Florydzie złożyły się na średnio 5.4 punktu i 4.4 zbiórki w trakcie 15 minut średnio spędzanych na parkiecie.
Wraz z końcem kontraktu O’Quinn zdecydował się na powrót do domu i dołączył do NY Knicks, rozpoczynając swój najbardziej barwny okres w dotychczasowej karierze. Notował tam podobne linijki statystyczne do tych z Orlando, jednak w tym czasie wyrobił sobie w NBA opinię wszechstronnego zawodnika, który świetnie zabezpiecza pozycję centra. Niestety nie występy na boisku, ale zdarzenie pozaboiskowe sprawiło, że o Kyle’u zrobiło się naprawdę głośno…
22. maja 2016 roku Kyle O’Quinn wraz z dziewczyną był w barze na Manhattanie, gdy nawiązał kontakt wzrokowy z kobietą o nazwisku Shakaira Elaine Elie. I to jest jedyny moment tego wieczoru, co do którego obie strony się zgadzają. 22-letnia kobieta twierdziła, że „jakiś wielkolud się na nią gapił”, co zupełnie inaczej już relacjonuje sam O’Quinn. Niezależnie od powodów wiemy jednak, iż po wyjściu Kyle’a i jego dziewczyny z lokalu doszło do szarpaniny, a ówczesny zawodnik Knicks został pozwany za duszenie młodej Shakairy…
Zawodnik próbował się bronić publicznie przed tym atakiem twierdząc, że kobieta podeszła do niego i „złapała za intymne części ciała”, pytając jednocześnie kobietę obok niego, czy jest jego dziewczyną. O’Quinn rzekomo kazał swej dziewczynie zignorować natrętną kobietę, jednak po chwili zaczęła ona pluć i kląć na parę. Zawodnik twierdzi, że użył tylko trochę siły, by unieszkodliwić rzekomą agresorkę. Jednak kobieta, gdy zgłosiła się na policję miała siniaki na twarzy, głowie, żebrach i łokciu, a także ślady duszenia na szyi… To nie wróżyło dobrze Kyle’owi.
Prokurator jednak wycofał zarzuty, a cała sprawa odeszła częściowo w zapomnienie. Dlaczego częściowo? Otóż takie zarzuty za osobami publicznymi ciągną się całe życie. Nie jest to może słynna sprawa o gwałt Kobe’go Bryanta, jednak po tym nieprzyjemnym incydencie z O’Quinn niektórym wciąż kojarzy się z problemami. Mimo tego, iż ulubiona rozrywka sympatycznego i uwielbianego przez kolegów nowojorczyka to… Uczestniczenie w bar i bat micwach!
Cała historia zaczęła się od zaproszenia na bat micwę córki agenta zawodnika, Andy’ego Millera. O’Quinn nie wiedział, czego oczekiwać po tego rodzaju „imprezie”. Jednak po wszystkim był bardzo pozytywnie zaskoczony, twierdząc, że była to jedna z najlepszych imprez w jego życiu! Tak zaczęła się przygoda rosłego koszykarza z żydowskim rytuałem przejścia dla trzynastoletnich chłopców i dziewczynek, na których stał się stałym bywalcem i prawdziwą atrakcją!
Te imprezy są szalone! Poszedłem na jedną, drugą i po chwili byłem już człowiekiem-bar micwa! Wiele razy zostaję dłużej niż powinienem, ponieważ jest to tak świetna zabawa. Jedzenie jest zawsze dobre. Jedyną przytłaczającą częścią są dzieciaki, gdy czasem nie podążają za strukturą imprezy i robią co chcą.
Bar i bat micwy a także świetna chemia między nim a wieloma zawodnikami Knicks (Porzingis, Vonleh) sprawiały, że trudno było mu opuścić Nowy Jork. Przyszedł jednak czas, kiedy O’Quinn chciał w końcu spróbować jak to jest grać w drużynie liczącej się w wyścigu o wyższe cele. Gdy otrzymał ofertę od Indiany Pacers długo się zastanawiał, jednak zdecydował się podpisać roczny kontrakt, w trakcie którego był zabezpieczeniem na wypadek absencji młodych Mylesa Turnera i Domantasa Sabonisa.
I tak dochodzimy do teraźniejszości, gdy Kyle O’Quinn, jako dojrzały i wciąż zmotywowany gracz dołączył do Philadelphi 76ers by pomóc w walce o mistrzostwo NBA. Dlaczego jest wartościowym dodatkiem? Oprócz atrybutów z których jest znany, takich jak solidna zbiórka (17.7% zebranych piłek gdy znajduje się na parkiecie) czy obrona w polu trzech sekund Kyle wnosi również bardzo niedoceniany w jego przypadku aspekt w postaci przeglądu pola i podawania na wysokim poziomie. Próbkę jego zdolności otrzymaliśmy już w preseason, gdzie w trakcie 5 meczów notował na swoim koncie 1.8 punktu, 6.6 zbiórki, 4.2 asysty oraz blok w ciągu niecałych 12 minut spędzanych na parkiecie!
Choć Kyle O’Quinn jest w tej chwili w rotacji zarówno za Joelem Embiidem, jak i Alem Horfordem, nie mam wątpliwości, iż odegra bardzo ważną rolę w rozgrywkach 2019-20. Brak zastępstwa dla JoJo był głównym problemem poprzedniego sezonu. Bardzo dobrze jest w końcu spać spokojnie mając w swojej ekipie Horforda i O’Quinna, prawda?