McAdoo i Blackmon, czyli na wszelki wypadek?

NBA jest instytucją starającą się na bieżąco dopasowywać do potrzeb zarówno kibiców, jak i klubów. Gdy w ostatnim czasie coraz częściej zaczęto zwracać uwagę na nadmierne ekploatowanie zawodników liga również nie pozostała obojętna. Wydłużono kalendarz, zredukowano mecze back-to-back oraz wprowadzono „two-way contracts”, by pozwolić drużynom na korzystanie w trakcie sezonu z większej ilości zawodników. Dzięki temu ostatniemu usprawnieniu drużyny mogą podpisać umowę z dwoma zawodnikami (wydłużając kadrę maksymalnie do 15 zawodników) pod warunkiem, iż spędzą oni z pierwszą drużyną maksymalnie 45 dni sezonu, a przez resztę czasu będą grać w G-League. Oprócz oczywistego rozszerzenia kadry jest to też możliwość dla klubów, by kontrolować rozwój młodych zawodników i móc włączyć ich do kadry meczowej bez obciążania salary cap, gdy pokażą się z dobrej strony w lidze Gatorade.

Graczem Delaware 87ers, który będzie mógł w trakcie sezonu dołączyć do drużyny Sixers został James Michael McAdoo. Oprócz tego rookie contract podpisał James Blackmon Jr. Czy mogą być oni realnym wsparciem w trakcie sezonu? Przyjrzyjmy się im!

James Blackmon Jr. to 22-letni rzucający obrońca z Uniwersytetu Indiana. Do draftu (niewybrany w 2017 roku) zgłosił się po trzech latach gry na uczelni, w trakcie których notował średnio 15.7 PPG, 4.7 RPG oraz 1.5 APG przy skuteczności 45% FG oraz 42.5% 3PT. Gdy patrzę na jego statystyki, od razu rzucają mi się w oczy trzy pozytywy: skuteczność zza łuku, praca pod tablicami oraz względna stałość z sezonu na sezon.

Rzuty za trzy stały się w ostatnich latach zdecydowanym faworytem, jeśli chodzi o wymagane od graczy umiejętności. Jest to też największy atut Blackmona, który jednak nie zachwycał w tym aspekcie gry w trakcie Ligi Letniej, rzucając z zaledwie 26% skutecznością. Jest to alarmujące, jednak moją uwagę zwrócił na siebie przede wszystkim styl rzutu wychowanka Indiany, a nie jego skuteczność. Młody obrońca ma niski punkt wypuszczenia piłki, co może być dla niego bardzo problematyczne w warunkach NBA, gdzie obnaża się najmniejsze słabości przeciwnika. Taki styl rzutu może być mianowicie łatwy do zablokowania i w dużej mierze ograniczyć największy atut Blackmona, biorąc pod uwagę fakt, iż ma on jedynie 193 centymetry wzrostu.

Dwudziestodwulatka trzeba jednak na pewno pochwalić za pracę pod tablicami. 4.7 zbiórki na mecz to z pewnością liczba warta uwagi przy jego wzroście oraz przeciętnej rozpiętości ramion (203 cm). Nie boi się też wchodzić pod kosz z piłką, kończąc akcje layupami i wsadami. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, iż jego zdolności wypracowania pozycji sobie lub partnerowi są niezbyt duże. Nie zachwyca dryblingiem, opanowaniem piłki ani przeglądem pola (jedynie 1.5 asysty na mecz). Jest typem strzelca i zdecydowanie woli wykańczać akcje wykreowane przez kolegów z drużyny, niż samemu tworzyć okazje rzutowe – zarówno dla siebie, jak i dla kolegów z drużyny.

Wspomniana wcześniej stałość w trakcie gry na Uniwersytecie Indiany jest kolejnym aspektem działającym w mojej opinii na jego niekorzyść. Blackmon notował bardzo podobne statystyki w każdym sezonie gry w NCAA, co według mnie może świadczyć o tym, iż zawodnik nie będzie rozwijał się w dynamicznym tempie, lecz raczej utrzymywał swój poziom pomimo młodego wieku. Są to jednak tylko spekulacje.

Chciałbym napisać coś dobrego o grze defensywnej Blackmona. Naprawdę, chciałbym. Jednak nie chcę was oszukiwać. James Blackmon jest graczem, w którego grze defensywnej widać niewiele więcej starań niż w przypadku Jamesa Hardena. Jedynym pozytywem w grze po bronionej stronie parkietu są zbiórki, o których wspominałem już wcześniej. W trakcie kontuzji Blackmona na drugim roku studiów gołym okiem można było dostrzec poprawę w grze defensywnej Uniwersytetu Indiana.

Ale koniec o Blackmonie, czas na drugi, ciekawszy nabytek Sixers. Przed państwem dwukrotny mistrz NBA: James Michael McAdoo!

Jak zapewne się domyślacie, wkład młodego skrzydłowego w zdobycie mistrzostw przez GSW był marginalny. Jego średnie z trzech spędzonych w NBA sezonów regularnych to 3 PPG i 1.7 RPG w niecałe 8 minut spędzane na boisku. W rozgrywkach posezonowych liczby te były jeszcze niższe.

Jedno jest pewne – dwudziestoczterolatek nie zostanie stretch-four w rotacji Sixers. Umiejętności rzutowe McAdoo pozostawiają wiele do życzenia. By oszczędzić trochę waszego czasu nie będę rozbierał gry ofensywnej Jamesa na czynniki pierwsze. Po atakowanej stronie parkietu jest on po prostu mało przydatny.

To nie przekreśla jednak kariery McAdoo w NBA. Wychowanka Północnej Karoliny wyróżnia bowiem defensywna wszechstronność i nieustępliwość. James nie ma problemu z przejęciem krycia szybkiego zawodnika w obronie mimo swych gabarytów typowych dla gracza podkoszowego. McAdoo nie odpuszcza w defensywie, potrafi blokować, przechwytywać i przeszkadzać rywalom w kreowaniu sytuacji rzutowych lub w wejściach pod kosz. Nie bez powodu przecież był trzymany trzy lata w kadrze najlepszej drużyny NBA, prawda?

Po analizie tego, co mogą zaoferować drużynie Sixers nowi gracze dochodzę do wniosku, iż zatrudnienie ich jest głęboko przemyślanym posunięciem, wbrew temu, co sądziłem wcześniej. Wszechstronny obrońca oraz strzelec to rodzaj zadaniowców, którzy są w tej chwili najbardziej potrzebni Sixers. Biorąc pod uwagę niepewne zdrowie Simmonsa i Embiida, starzejącego się Johnsona oraz przeciętnego (delikatnie mówiąc) w obronie Okafora posiadanie podkoszowego defensora na kontrakcie two-way jest świetnym pomysłem. Choć miejmy nadzieję, że korzystanie z McAdoo nie będzie konieczne. Blackmon natomiast, pomimo wielu niedoskonałości, może przydać się jako wsparcie zza łuku. 82 mecze to bardzo dużo i wszystko może się wydarzyć.

Jak myślicie, czy w Philadelphii skorzystają z ich wsparcia w trakcie sezonu? Zapraszam do dyskusji!

Jedna myśl na temat “McAdoo i Blackmon, czyli na wszelki wypadek?

  • 7 września 2017 o 14:24
    Permalink

    Ja jestem zawiedziony wyborem graczy na 2-way kontraktach. Liczyłem, że będą szukać perełki typu Covington korzystając z faktu, że na tej umowie można zarobić więcej niż w G-League. Blackmon wygląda na ogórka. Skoro nie chce mu się bronić, to słabo świadczy o jego ambicjach. Harden może olewać obronę, bo po drugiej stronie parkietu jest MVP. Ale gość który walczy o angaż w NBA powinien mieć pianę na pysku. McAdoo przy obecny rosterze jest zbędny. Embiid, Simmons, Sarić, Holmes, Amir, Okafor. Nawet tych 8 minut, które dostawał w Warriors raczej w Philly nie zobaczy. A można było wybrać sobie jakiegoś rookiego w drugiej rundzie i podpisać na 2-way contract, jak choćby Denver zrobiło z Monte Morrisem, zamiast sprzedawać picki za gotówkę i później brać takie ochłapy.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *