Sixers – Thunder 97:103

Nie udało się rozpocząć nowego sezonu od zwycięstwa, jednak mecz z Oklahomą City Thunder napawa optymizmem. Rywale musieli się bardzo namęczyć, a dogrywka wisiała w powietrzu. Joel Embiid zdobył 20 punktów, 7 zbiórek i 2 bloki w 22 minuty gry. „The Process” miał problemy ze skutecznością (6/16) oraz tracił piłkę cztery razy, dużo grał z dala od kosza i nie ustrzegł się typowych dla debiutanta błędów, zwłaszcza w końcówce. Biorąc jednak pod uwagę 970 dni przerwy od ostatniego meczu ligowego w Kansas, wypadł bardzo dobrze i robił dużą różnicę będąc w grze. Gorzej wypadł inny debiutant, Dario Saric – po niezłej pierwszej połowie, w drugiej był niewidoczny i ostatecznie uzbierał tylko 5 punktów (2/12 z gry!), 7 zbiórek i dwie asysty. Sergio Rodriguez zamknął usta nie doceniającym go krytykom – spisywał się bardzo dobrze na rozegraniu i zdobył 12 punktów (5/11 z gry) oraz 9 asyst, nie popełniając przy tym żadnej straty! Jedynie jego obrona pozostawiała wiele do życzenia. Zaskoczył Nik Stauskas, który trafiając 5 z 6 rzutów uzbierał 13 punktów w 23 minuty gry. Jahlil Okafor (8 punktów, 3 straty) był jeszcze wyraźnie spowolniony i osłabiony przez kontuzję. T.J. McConnell asystował 7 razy w 16 minut, a Richaun Holmes dodał 6 punktów oraz 3 bloki w 12 minut. Timothe Luwawu-Cabarrot musi jeszcze poczekać na swój debiut. A jak przebiegał sam mecz?

Embiid próbował rozpocząć spotkanie (oraz swoją karierę) od trójki, ta jednak okazała się niecelna. Chwilę potem zarobił za to swój pierwszy faul. Pierwsze punkty w sezonie zdobył dla filadelfijczyków Henderson po podaniu nad obręcz od Rodrigueza. W kolejnej akcji ten sam zawodnik trafił pierwszą trójkę. Saric kazał na swoje pierwsze punkty z gry czekać 3.5 minuty (asystował Rodriguez), po czym przełamał się Embiid, który trafiając z dystansu zakończył dał Sixers prowadzenie 10-2. W kolejnej akcji ładnie blokował, ale moment później zszedł z boiska na rzecz Okafora. Tymczasem rywale zaczęli grać lepiej, podczas gdy gospodarze robili rażące błędy w obronie. Dzięki serii 14-1 goście wyszli na prowadzenie, podczas gdy rezerwy Sixers nie spisywały się najlepiej. Pierwszą kwartę zakończył Holmes dwoma ładnymi blokami w zamieszaniu pod koszem, ale rywale ostatecznie trafili, kończąc kwartę.

Drugą ćwiartkę ładnie zaczął agresywny w ataku Stauskas, popisując się sześcioma „oczkami” z rzędu. Rzutem za trzy Covingtona gospodarze zakończyli serię 10-2. Natomiast na 7.05 minuty przed końcem połowy swoją pierwszą trojkę w karierze trafił Embiid. Niestety niedługo potem gra Sixers znowu się popsuła – każdy zawodnik grał indywidualnie i egoistycznie, a obrona nie istniała. Rywale wykorzystali to wzorowo i mieliśmy czwartą serię punktową w spotkaniu: tym razem 13-2 na korzyść Thunder. Sixers jednak otrząśli się i na przewie mieliśmy remis po 51.

Po zmianie połów Sixers przejęli inicjatywę, grali równo i prowadzili przez całą kwartę. Embiid zaczął od pudła z pół dystansu, ale w następnej akcji ładnie wkręcił się pod kosz zdobywając punkty. Na 2.22 minuty przed końcem podczas kontry zaliczył brzydko wyglądający upadek na parkiet, na szczęście obyło się bez urazu. Podczas wykonywania rzutów wolnych publiczność zaczęła skandować „M-V-P!”. Kameruńczyk miał jeszcze okazje zakończyć kwartę buzzer-beaterem za trzy, niestety znowu nie trafił.

Finałową kwartę Embiid rozpoczął łatwo wymuszając dwa faule na Adamsie. Saric czy Oladipo nie potrafili przełamać się w ataku, a sprawy w swe ręce wziął po raz kolejny Russell Westbrook, ciągnąc grę swojego zespołu. Mimo to gra była wyrównana i dopiero na 1.49 minuty przed końcem po rzutach wolnych Robersona, goście doprowadzili do remisu. Henderson chybił za trzy, a Westbook w odpowiedzi trafił na nieco ponad minutę przed syreną, wyprowadzając Thunder na pierwsze prowadzenie w drugiej połowie. Embiid doprowadził ostatni raz do remisu (po 97), ale po nim faulowany lider gości odzyskał prowadzenie. Po wzięciu czasu center Sixers spudłował w końcówce, a Henderson oddał zbyt szybki rzut i blokowany stracił piłkę. Oklahoma przeszła do kontry i wprawdzie Embiid widowiskowo zablokował rzut Oladipo, ale piłka trafiła w ręce Kantera. Ten przesądził o wygranej Thunder, którzy zakończyli mecz serią 9-2 na swoją korzyść.

4 myśli na temat “Sixers – Thunder 97:103

  • 26 października 2016 o 23:47
    Permalink

    Kurde, szkoda że tak późno, a jutro rano trzeba wstawać. Nawet jeśli dotrwam do rozpoczęcia, to pewnie do przerwy już usnę

    Odpowiedz
  • 27 października 2016 o 01:31
    Permalink

    Proszę państwa, era Joela Embiida właśnie się rozpoczeła! Po tych pierwszych 4 minutach już można śmiało powiedzieć; po raz pierwszy od czasów Allena Iversona, mamy gwiazdę absolutnie pierwszej wielkości!
    Aż szkoda, że ta trójka nie weszła :)

    Odpowiedz
  • 27 października 2016 o 05:32
    Permalink

    Świetny mecz , świetny początek , dobre widowisko. Uwaga kibice , mamy gwiazdę NBA w składzie, mamy EMBIIDA !!! Chociaż też na miłą pochwałe uważam że zasługuje Sergio :)

    Odpowiedz
  • 27 października 2016 o 07:10
    Permalink

    Generalnie ciężko wskazać kogoś kto zagrał na minus. Myślę, że do wygrania zabrakło trochę szczęścia i zimnej krwi. W przedostatniej akcji Embiida ( nie tej z faulem ofensywnym) wydaje mi się, że spokojnie mógł być odgwizdany faul, ale Joel to jeszcze nie Westbrook. Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie Stauskass! Nie nastawiał się tylko na rzuty z dystansu, ale odważnie wchodził pod kosz. Jak ma tak grać to chętnie będę go oglądał w koszulce sixers.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *