Powody, czyli za co kochamy Allena Iversona?

Artykuł autorstwa Patricka McBridge’a, przetłumaczony przez Macieja Miąsko (iCivre). Opublikowany na Sixers.pl pierwotnie 22 kwietnia 2003 roku.


OBOJĘTNIE CZY SIXERS GRAJĄ W ŚCISŁYM FINALE (JAK TO BYŁO DWA LATA TEMU).
CZY ODPADAJĄ JUŻ W PIERWSZEJ RUNDZIE (JAK W ZESZŁYM ROKU).
ALLEN IVERSON BĘDZIE UWIELBIANY.
BEZWARUNKOWO.
CHCECIE ZROZUMIEĆ DLACZEGO? OTO POWODY:

Allen IversonAllen Iverson jest jedną z największych gwiazd koszykówki, która kiedykolwiek się pojawiła. Ach, przeczytajcie zresztą sami. Obojętne czy artykuł ten trafi do jakiejkolwiek osoby, która interesuję się sportem, do jego prawdziwego kibica, czy wręcz zupełnie odwrotnie, to skupia się on nad uczuciami Iversona tyczącymi się jego największego atutu – koszykówki. Dla większości szalonych kibiców Iverson nie jest tylko najlepszym graczem w NBA, ale i największym sportowcem czasów. Dla nich najbardziej nie liczą się jego osiągnięcia strzeleckie, podpatrywanie każdej chwili kiedy ćwiczy („ćwiczy”?) czy roztrząsanie wyjazdu na olimpiadę, na który bezsprzecznie zasłużył. Oni podziwiają go pod innym kątem. Pod kątem tego jakim jest człowiekiem, jak zachowuję się wobec swoich przekonań i wiary w nie. Zastanawiają się nad przyczynami jego wielkości, mistrzostwa i drogi na szczyt, ale ścieżką poza sportową – mentalną. Oni nie wierzą mediom, które kreują go na „bad-boy’a” Dla nich Allen jest ucieleśnieniem determinacji. Żywym dowodem wiary i mocy przełamywania barier, mimo trudnych lat dzieciństwa. Iversona śledzi i podziwia dzisiaj cała ulica.

Zgodnie z Amerykańskim Biurem Spraw Wewnętrznych badającym życie społeczeństwa procent ubóstwa w Stanach utrzymuje się ok. 12%. W społecznościach murzyńskich sięga zaś 23%. Bezrobocie natomiast waha się w granicach 11%. Zgromadzenie Gubernatorów informuje, że w czasie ostatnich 3 lat, liczba potrzebujących w towarzystwach charytatywnych dokarmiających głodujących wzrosła o 19%. Najgorzej jest w blokowiskach. Tylko 6% dzieci z tych rejonów kiedykolwiek usłyszało swoje nazwisko wymieniane wśród absolwentów wyższych uczelni. Z roku na rok coraz większej ilości swioch pociech rodzice nie są w stanie zapewnić opieki zdrowotnej. Rozwody i wychowanie dzieci przez samotne matki staje się powszedniością, a zastraszający poziom przybiera w ściśle zabudowanych dzielnicach. Dziwisz się co to do cholery ma wspólnego z koszykówką? Więcej niż Ci się wydaje.

Jak powiedział to Iverson: Są dwa wyjścia; albo rozbijesz się o czyhające na Ciebie skały, albo uda Ci się wybić i uciec stamtąd. Żadna kariera sportowa nie daje takich możliwości i nie jest tak praktykowana przez „dzieciaki” z blokowisk jak koszykówka. Tam nie jest ona rozrywką jak gdzie indziej dla młodzieży. Zaczynasz grać jako maluch dla zabawy, ale im stajesz się starszy tym zaczyna ona nabierać dla ciebie coraz większej wagi. Zaczyna być powodem dumy, a przede wszystkim furtką wyrwania się z rzeczywistości dla niezliczonych rzeszy ludzi. Drogą do ustabilizowania się w świecie, w którym na każdym kroku czeka na Ciebie strach, ból, kłamstwo i brak jakiejkolwiek nadziei. Tam dobre jest tylko to jak nieopłaceni nauczyciele w szkole nie powtarzają Ci na każdym kroku, że jesteś gównem. Szczególnie na zajęciach sportowych, podczas których ty na okrągło ćwiczysz rzuty od wolnych do „trójek”.

Tam, na boiskach rozgrywa się błyskotliwe, pełne polotu pojedynki, które jednak nie mają jakichkolwiek podstaw taktycznych, które zresztą nigdy nie były najważniejsze. Nie grały pierwszych skrzypiec. Grając, nie przejmujesz się asfaltem przy nauce „pick-and-roll”, aż do wykonania „one-arm-fully-extended gorilla dunk”. A to wszystko tylko po to, by udowodnić swoim koleżkom, którzy nazwali Cię śmieciem, że nim nie jesteś. Twoje podniebne akrobacje, improwizacja i fantazja nigdy nie trafi do telewizji, a służy tylko do pokonywania innych, którzy podobnie do Ciebie nie mają nic ciekawszego do roboty ponad doskonalenie własnego kunsztu gry. Ćwiczysz cały czas. Tam nikt nikogo nie pilnuje i kontroluje. Nawet latem grasz w nocy jeśli tylko widać obręcz i tablicę. Wtedy twoimi najwierniejszymi kibicami są koty, a raczej ich świecące oczy. Jednak zawsze jest ten jedyny chłopak, który przyćmiewa wszystkich i wszystko. Jest cholernie dobry i to dla niego przychodzą tłumy, by móc podziwiać jak kolejnego wprawia w osłupienie. Marząc by być takim jak on kładą się spać młode dzieciaki. Z nim młodziutkie cizie flirtują mając nadzieję zawrócić mu w głowie. A ty wiesz jedno. Jeśli uda mu się oderwać od szybkich panienek i równie szybkiej forsy to może poprzez swój talent nie tylko poprawić swój los, ale i wyciągnąć rodzinę z tego stęchłego, gnijącego mieszkania, w którym muszą żyć.

Młody Allen Iverson

Nie musisz widzieć go osobiście w akcji by wiedzieć jak gra. Wystarczy fakt, że któryś z Twoich sąsiadów był bliski pokonania go. Też potrafił wykonać wsad, więc nie został wyśmiany jak większość przegranych. Oglądanie takich pojedynków jest o wiele lepsze od pracy na lotnisku! I nie ważne gdzie pojedziesz. Zachodnia Philadelphia, południowo-wschodnia Atlanta, Bronx, południowo-centralne Los Angeles, wszędzie zobaczysz ten sam powtarzający się schemat. Brak wartościowych zajęć w takich gettach pozostawia rzeszom ludzi niewielki wybór lub nawet tylko jeden – grę. Sam zresztą słyszałeś historie o dzieciach, które nawet nie wiedza kim był i gdzie jest ich ojciec, a matki pracują na kilka etatów, by choć raz dziennie móc zapewnić ciepły posiłek na stole. Tam jedzenie pakuje się do plastikowych pojemników, by nie spleśniało, bo o lodówce można tylko pomarzyć! Jeśli nie uda Ci się zarobić na swoim talencie to czeka jeszcze jedna droga – kryminalisty. Ona nie zapomina o nikim komu nie udało się spełnić marzeń… W tamtym środowisku karmionym złem i beznadziejnością, z praktycznie żadną szansą wyboru granie w koszykówkę i chęć zrobienia kariery są tak naturalne jak w normalnych rodzinach kariera prawnika, czy lekarza. Tam jednak nie ma sensu spędzać czasu nad zadaniami domowymi i marzyć o zwyczajnych zawodach , bo i tak nie pomoże Ci to dostać się na uniwersytet. W szkole nie nauczysz się czegokolwiek. Tam po prostu panuję zasada: „Bierz co chcesz, kiedy tego potrzebujesz” i nie ważne do kogo to należy.

Wiem, że sporo ludzi dokładnie rozumie walkę jaką musiałem stoczyć by dostać się do ligi. Wiele ludzi właśnie z blokowisk wie, że pochodzę z tego samego miejsca skąd oni i są pełni podziwu przed tym co udało mi się osiągnąć w życiu – mówi z takimi samymi emocjami, jak po prawdziwym meczu Allen Iverson, choć tego grudniowego wieczoru w Philadelphii odbyła się tylko gra kontrolna. Dostrzegam, że coraz więcej ludzi wyznaje moja zasadę, by nigdy się nie poddawać, chociaż oni żyją w ubóstwie na co dzień, a ja już nie. Jestem szczęśliwcem i wiem, że dorastające pokolenia biorą ze mnie przykład.Iverson pochodzi z Virginii, gdzie jedynym zajęciem dla niego mogło być gotowanie. Jego dzieciństwo nie różniło się od wychowania wielu młodych Murzynów, których papierowe układy elit społecznych nie brały pod uwagę. Z tą różnicą, że początkowo niewielu chciało brać z niego przykład i próbować stawać się takim jak on. Tylko, że oni wszyscy byli z tej samej gliny. Allen był dla nich bratem, kuzynem czy najlepszym przyjacielem, bo blokowisko to jedna wielka rodzina. Zaś jego porachunki z prawem mogą budzić niesmak tylko wśród ludzi, którzy nigdy nie byli zmuszeni do podróżowania z bronią koło kierownicy. Tacy myślą, że w ten sposób zachowują się tylko złoczyńcy i kryminaliści, a w rzeczywistości to wszystko jest dla bezpieczeństwa. Ulica może Cię kochać za grę, ale nie wzbudza w niej żadnych uczuć to, że ktoś przystawił Ci lufę do czoła i powiedział, że to koniec jazdy. Problemy z prawem, nawet te w obronie własnej mają niestety wiele finałów za kratami. Czasem dlatego, że oskarżeni są winni, czasem dlatego, że tak powiedziała policja. Dla szerokiej opinii publicznej szokiem były wypowiedzi Allena o strachu przed „strażnikami prawa”. Jednak spytaj jakiegokolwiek Murzyna, a on powie Ci to samo. Wszyscy byliśmy świadkami nieprzyjemności jakie spotkały go po rzekomym incydencie związanym z poszukiwaniem swojej żony. Reporterzy pytali się dlaczego ludzie noszą podkoszulki z napisem: „Wolność dla Iversona”, skoro wpadł on do hotelowego pokoju z pistoletem w dłoni. Jakby nie było oczywiste, że zrobił to tylko dla swojego bezpieczeństwa, a nie dla zastraszania kogokolwiek. Media bardzo go raniły. Niektórzy reporterzy mówili wręcz, że to korzystne dla jego kariery, gdy jego imię zamieszane bywa w kontrowersje i problemy z prawem. Jednak on się z tym nie zgadza: Byłem obarczony taką ilością negatywnej krytyki z jaką się jeszcze nie spotkałem odkąd gram w lidze. Musiałem sobie jednak z tym poradzić. Dla mnie najważniejsze jest tylko zdrowie i możliwość opiekowania się rodziną i przyjaciółmi, a nie dbanie o swoją popularność poprzez krytykę mediów. Coś takiego nikomu nie pomaga. Wszystko to ogranicza się tylko do prób załamania mnie. Wątpię by było to dobre, choćby tylko dla mojej indywidualnej kariery.

Iverson robi krótką pauzę, by poprosić swojego kolegę z drużyny Aarona McKie by ściszył muzykę. Chce być pewien, że dokładnie usłyszę jego kolejne zdanie. Dlatego lojalność ludzi jest dla mnie taka ważna – kontynuuje. Dla mnie jest ona wszystkim. Z tą zasadą przeżyłem każdy dzień własnego życia. Staram się być lojalny dla ludzi, których kocham i o których się troszczę. Zawsze jestem lojalny dla ludzi, którzy mnie otaczają tak jak oni wobec mnie, kiedy było mi ciężko. Dla mnie właśnie brak wsparcia i wiary w niewygodnych sytuacjach przez pseudoprzyjaciół jest jednym z największych błędów ówczesnego świata. Sądzę, że jeśli coraz więcej ludzi zacznie cenić lojalność i żyć wraz z tą zasadą świat będzie lepszy.

W każdym razie prawdą jest, że nie sposób idąc ulicą nie zobaczyć kogoś ubranego w koszulkę Allena Iversona. Tak samo nie ma sklepów sportowych, gdzie nie byłoby strojów i gadżetów Sixers. I nie ważne w jakiej dzielnicy szukasz – bogatej czy biednej. Często bywa, że w takich sklepach można znaleźć więcej asortymentu Philly niż w oficjalnym sklepie drużyny. Koszulki Iversona są również popularne w telewizji (choćby w stacjach BET czy MTV), w szkołach średnich, na uniwersytetach czy nawet w innych klubach sportowych w tym i w NBA. Bynajmniej nie wyjątkiem jest tu Todd MacCulloch, który często pokazuje się w jego stroju – takich zawodników jest wielu. Iverson bardzo silnie oddziaływuje na młode, ale jakże zmienne i krytyczne społeczeństwo amerykańskie.

Wiele różnorakich firm głowi się i wydaje miliony by wykreować następną gwiazdę, która byłaby choć w części podobna do Iversona. Przyczyną jego wielkiej popularności jest szczerość i naturalność, która nie jest ani trochę fałszywa. W niedawno otwartym sklepie Reebok’a w Philadelphii znalazłem tak dużą ilość jego wizerunków i podobizn, że nie mogłem wyjść z podziwu skąd mają oni tyle podobizn Allena. Dookoła otaczały mnie tam przeróżne jego koszulki, czy opaski od tych na kolana aż po te na głowę!

Doktor Ruth L. Hall, psychiatra i psycholog na uniwersytecie w New Jersey uważa, że wpływ Iversona jest bardzo dobrym przykładem na naukową teorię zachowywania się społeczeństwa. Człowiek to taka istota, której zachowanie kształtują inni otaczający go ludzie. Główną rolę odgrywają zaś idole, z których bierze on przykład i dąży do osiągnięcia i stania się taką samą osobą jak on – wyjaśnia doktor Hall. Iverson uważany jest właśnie za takiego idola, jako doskonałość sportowa. Poziom, na którym się znajduję oraz jego osiągnięcia ściągają na niego uwagę szerokich mas ludzi. Wzbudza on w nich podziw i szacunek. Iverson jest obecnie człowiekiem publicznym, co stanowi wielkie wyzwanie dla niego. Jednak radzi sobie z tym świetnie poprzez swoją naturalność i brak jakichkolwiek doklejanych falbanek. Jest podporą dla swojej rodziny jak i sam dla siebie. Ludzie oglądający go przejmują jego styl bycia i z czasem traktują to jako cząstkę własnego siebie. Zaczynają tak jak on nie ustępować i z całych sił osiągnąć wszystko na co ich stać. Wielką zaletą Iversona jest nie tylko to, że jest wielkim koszykarzem, ale również znakomitym sportowcem pod względem psychologicznym. Ma średni wzrost, a mimo to poprzez swoją pracę stał się jednym z najlepszych. Dla mieszkańców blokowisk to prawdziwe bożyszcze, gdyż tam koszykówka zdecydowanie odgrywa największą rolę. Wydawać by się mogło, że football czy baseball jest bardziej popularny, ale w takich częściach miast nie ma gdzie ich uprawiać. Nie ma tam za dużo trawiastych, zielonych boisk.

Allen Iverson stał się światłem do naśladowania. Twórcą nowej generacji. Nowej na tyle, że bardzo rzadko budzi ona negatywne skojarzenia. Tworzy ją młodzież wyrosła na hip-hopie. Dzieciaki, które musiały żyć w czasach, dla której poziomem umiejętności gry w koszykówkę było Playstation, czy czym droższe adidasy stworzyły własną myśl, z którą idą przez życie. Ideologię tych dwóch pokoleń dzieli wielka przepaść. Obecnie ci bardziej radykalni przestają lubić Jordana czy Magica, gdyż uosabiają oni dla nich wcześniejszą generację, która akceptowała otoczenie. Dzisiaj mieszanie i zmienianie wszystkiego co cię otacza jest bardziej praktykowane. Polega przede wszystkim na kreowaniu własnego ja i przetrwaniu przeciwności losu z własną rzeczywistością i pojmowaniem życia. Dlaczego pracujesz dla kogoś innego zamiast robić to dla siebie? Dlaczego stroisz się tak jak inni powiedzieli, że powinieneś? Dlaczego akceptujesz system wartości innego ludzi? Iverson wpoił młodzieży indywidualizm charakteru. 

Dzieciaki grające na boisku przy Glenwood Avenue w północnej Philadelphii znajdującego się nie daleko Joe Frazier’s Gym zgadzają się z tym: Dla mnie Iverson jest świetny, bo on nie boi się mówić tego co myśli jak wielu innych graczy. On mówi to co czuję, a nie leje farby. Mówi i robi swoje. Tak. Bywa atakowany przez media, ale mimo wszystko ciągle pnie się w górę. Głównie lubię go jednak za to, że wygląda inaczej – twierdzi Javon Anderson, który choć ma 13 lat jest tak wysoki, że wydaje się jakby był kilka lat starszy. No i ma czarną żonę – dodaje szczupła dziewczyna Lisa Cantrel. Sporo pozostałych dzieciaków kiwa głowami wyrażając aprobatę i w pełni zgadzając się, że to był ważny argument. Zawsze widzisz ludzi, którzy stając się sławni żenią się z białymi lub latynoskimi kobietami. Przynajmniej on tak nie zrobił – kończy.

Iverson-w-SixersJeśli kiedykolwiek widziałeś Iversona na parkiecie podczas meczu, wiesz, że jego umiejętności improwizacji i fantazja jest bajecznie cudowna. Baron Davis nazywa go „unguardable”. Jest mistrzem błyskawicznych akcji i kontr. Jeśli grasz jeden na jeden, czy jeden na dwóch i stoisz na drodze do kosza zawodnikowi zwanemu powszechnie „The Answer” to jedynym sensownym wyjściem jest sfaulowanie go. Ludzi czasem denerwuje liczba oddawanych przez niego rzutów, ale nie można odwracać się od niego kiedy coś mu nie wychodzi, a kochać tylko gdy trafia. On nad każdym rzutem pracuję strasznie ciężko. Jest zbyt niski by móc trafiać wszystkie piłki. 39 procentowa skuteczność jest bardzo niska jak na lidera strzelców sezonu zasadniczego, ale czy rozmawiałeś kiedykolwiek z innymi graczami NBA po meczu przeciwko niemu. Zagadnij ich kiedyś a dowiesz się, dlaczego piłki w jego rękach boją się najlepsi obrońcy ligi i uważają, że jego dłonie są najlepsze w historii. Ręce Iversona są o wiele większe niż normalnych zawodników jego wzrostu. Tak samo ramiona. Allen ma 183 centymetry wzrostu, ale jego ręce wyglądają jakby miał co najmniej 196 centymetrów. Te nieproporcjonalnej wielkości dłonie połączone z równie dużymi ramionami powodują, że wygląda on nieco śmiesznie, ale są one jego wielkim atutem na parkiecie. Rozumiesz już dlaczego przechwytuje on tyle piłek i prowadzi całej lidze także i w tym elemencie gry? Bynajmniej nie dlatego, że oszukuje (no dobra, czasami), ale z powodu swoich wspaniałych rąk. Dzięki nim jest w stanie przechwycić każdą choć trochę niedokładne, czy nieprzemyślane podanie piłki. Jest on tak szybki, że stojąc naprzeciw rywala potrafi skutecznie bronić jak i zarazem mieć piłkę ciągle w zasięgu ramion i próbować ją wyłuskać. Obecnie jest już trzecim zawodnikiem na liście najlepiej przechwytujących zawodników w dziejach Sixers! Ręce Iversona są również powodem najskuteczniejszego i popisowego jego zagrania jakim jest crossover. Oczy widzów nie są w stanie za nim nadążyć. Przeciwnicy są zmuszani do rozpaczliwej obrony dotykając wręcz czasami kolanami podłogi. Kamerzyści prześcigają się w próbach jak najlepszego ujęcia tego zwodu. Właśnie przez to niesamowicie widowiskowe zagrania młodzi grajkowie zaprzestali ćwiczenia wsadów czy ekwilibrystycznych podań za plecami. Teraz każdy marzy by swoim crossoverem przykuć przeciwnika do ziemi.

Bywam na wielu meczach w szkołach średnich, czy na uniwersytetach i wszędzie widzę dzieciaki, które próbują wykonywać crossover tak jak Iverson – mówi Donald Hunt, zagorzały obrońca Sixers przed krytyką innych mediów w Philadelphia Tribune: Raz, gdy byłem w E&S (wyższa szkoła inżynierii i nauki w Philadelphii) widziałem jak przez połowę treningu ćwiczono tam tylko przekładanie piłki między nogami. Tylko ten drybling! Nic innego! Jeden chłopak, Maureece Rice, robił to tak jak Iverson. Mam na myśli oczywiście, że w tym samym stylu. Właśnie styl, który on zapoczątkował przejawia się coraz powszechniej. Młode dzieciaki zaczynają chodzić w takich samych opaskach jak on, czy szerokich spodniach. Nie przypominam sobie, by jakikolwiek inny gracz wywarł aż taki wpływ na społeczeństwo. Choćby jego fryzura. Nie widziałem takiej nigdy wcześniej przed nim. Początkowo wzbudzała ona kontrowersje, ale teraz już masowo nosi się tak zaczesane włosy. Inne dziwne fryzury, takie jak choćby ma Ben Wallace, widziałem wcześniej, ale „The Answera” nie. Kolejną wielką sprawą jest to, że dzięki niemu liga zmieniła oblicze i styl gry. Bez zmiany reguł zaczęto grać zupełnie inaczej! To będzie niewątpliwie jego spadek dla kolejnych pokoleń zawodników. 

Posądza się go o gwiazdorstwo. Ale jak nie czuć się kimś, gdy matki przynoszą na mecze swoje niemowlęta ubrane w malutkie ciuszki z twoim nazwiskiem na plecach. Lub, gdy szanowani biznesmeni w pierwszych rzędach razem z pozostałym tłumem kibiców krzyczą na całe gardło: „Nikt Cię nie potrafi dogonić, Allen!” Jednak prawdą jest, że to nie oni prawdziwie kochają Iversona. Tacy tylko ubóstwiają jego umiejętności strzeleckie, dzięki którym Sixers znów zaczęli być jedną z lepszych drużyn na wschodzie. Kochają to, że mogą w rodzinnej Philadelphii obejrzeć kogoś takiego jak Allen wykonującego co wieczór swoje popisowe zagrania. Miło spędzać wieczory na dobrej rozrywce. Chodząc na mecze udowadniają swoim kolegom i współpracownikom, że nie są snobami. W końcu jakby mogli być skoro lubią Allena? Oszuści. Chodzi im o udowodnienie, że są luzakami i umieją się bawić. Ale to nie oni go kochają.

Prawdziwymi kibicami Allena są dzieciaki, które myślą, że paczka frytek i szklanka wody to kolacja. Ludzie, którzy podziwiali go jeszcze w swoich biało-czarnych ekranach telewizorów. Którzy nie spotkali w życiu przyjaznych glin. Dla nich Iverson i jego pojawienie się odgrywają równie ważną rolę jak Malcolm X, czy Martin Luther King. Dowodem na to jest nowa wiara i determinacja tych mas społeczeństwa. Niejednokrotnie takie osoby rzucały swoją pracę, swoje przyziemne plany i zaczynały od nowa. Przestawały bać się mówić co myślą o czasach w jakich przyszło im żyć i o tym jak są traktowane przez władzę w Stanach. Niestety niektórzy nie próbowali zmieniać swego losu. Pogodzeni z nim.

To bynajmniej nie koniec powodów, dla których Iverson jest idolem tłumów. Jednak on sam mówi, że nie czuję się obco i nieswojo będąc na szczycie i nie przejmuje się, że sława może przeminąć wraz z zakończeniem kariery. Będę zawsze starał się angażować w życie społeczne – mówi. Tak jak Jim Brown. Będę aktywny tak długo jak ktokolwiek będzie mnie podziwiał. Tak długo jak będę mógł pomóc komuś zrobić coś z jego życiem. Tak długo jak ktoś będzie mnie potrzebował. Te rzesze wielbiących mnie ludzi; czuję jakbym mógł dotknąć każdego z nich osobiście, każdemu coś powiedzieć, pomóc. Wiedząc, że jestem im potrzeby wydaje mi się, że spełniłem już wszystkie moje marzenia. 

Spytałem się również Iversona jakiej rzeczy najbardziej nienawidzi. Czy publicystów, którzy każdym młodym zawodnikom z biednych dzielnic przyklejają etykietki „bad-boy” i nie widzą dla nich szans w NBA. Czy raczej polityków, których nie obchodzą głodujące ulice, a którzy dodatkowo z byle powodów i często niesprawiedliwie wsadzają ich mieszkańców za kratki doprowadzając do ostatecznej ruiny całe rodziny. Iverson usiadł na krześle, wziął głębszy oddech i odpowiedział z wyraźnym akcentem z Hampton: Słuchaj, bezwzględnie to drugie. Są tysiące ludzi, którym władza zamyka drogę i nie daje szans takich jakie mi się dostały. Nie mają żadnej sposobności ucieknięcia z tych gett, a którą ja miałem. Co do medii mogę mieć z nimi do czynienia, ale jedna rzecz najbardziej mnie w nich denerwuje. Kiedy to co mówię zostaje poprzekręcane tak jak chcą tego sami dziennikarze i nabiera zupełnie innego znaczenia. Zostaje źle odebrane i zupełnie inaczej zrozumiane niż ja sam chciałem. Ludzie, którzy tak robią denerwują mnie najbardziej. To oni sprawiają mi najwięcej bólu i kłopotów.

Rozmawiałem z Iversonem w połowie stycznia. Sixers, zespół, którego połowa kadry została zastąpiona zawodnikami jacy nie byli tam nawet w zeszłym roku, gra w kratkę. Rozgrywają nieco słabsze mecze i kibice przeciwników cieszą się, że właśnie z 76ers można łatwo wygrywać kolejne mecze. Publicyści z gazet całego krają zaczynają kolejną nagonkę „To wszystko wina Iversona”. Ale to się tak naprawdę nie liczy. Nowe pokolenie kocha go. I zawsze będzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *