Sixers – Heat 101:102

Dzisiejszej nocy zawodnicy Philadephii 76ers zmierzyli się z depczącą im po piętach w tabeli konferencji wschodniej, ekipą Miami Heat. Standardowo w pierwszej piątce na parkiet wybiegli: Ben Simmons, JJ Redick, Robert Covington, Dario Saric oraz Joel Embiid. Mecz jakże ważny ( innych na tym etapie rozgrywek już raczej nie uświadczymy) dla obydwu ekip walczących o jak najlepszą pozycje na początek off-season. Wygrana Sixers zrównałaby ich w tabeli z okupującą 6 pozycje drużyną Bucks. Heat natomiast z pewnością nie zadowoli walka w pierwszej rundzie playoff-ów z najlepszą ekipą wschodu, stąd też potrzebowali zwycięstwa by zmniejszyć straty do oponentów z miejsc 4-7.

Do meczu z lepszym nastawieniem przystępowali goście z Philadelphii, którzy wygrali obydwie dotychczasowe potyczki tych drużyn w obecnym sezonie i byli świeżo po serii siedmiu zwycięstw z rzędu. Gospodarze natomiast zaliczają delikatny kryzys formy wygrywając zaledwie dwa mecze z ostatnich dziesięciu spotkań.

Od pierwszej minuty byliśmy świadkami twardej i zaciętej gry szczególnie na tablicach. Dobrze w spotkanie wszedł Embiid trafiająca min. trójkę w swoim stylu, stojąc naprzeciwko kosza. Po drugiej stronie parkietu zamieszanie robił Dragic, penetracjami w głąb pomalowanego. Ciekawym momentem było wspólne przebywanie na parkiecie Embiida wraz z Holmesem( czyżby Booker żegnał się już z drużyną?), eksperyment udał się mam wrażenie nieźle, bo serią 9-0 i wynikiem 24 do 17 dla” Szóstek” na koniec kwarty.

Po przerwie, przez kilka pierwszych minut udawało się utrzymywać bezpieczną przewagę nad rywalami. Niestety po zejściu JoJo z parkietu gra w ataku kompletnie się rozsypała co pozwoliło gospodarzom odrobić straty, a nawet wyjść na prowadzenie po zrywie 18-2. Wtedy przebudził się jednak Redick trafiając z półdystansu, a w następnej akcji będąc faulowanym przy rzucie za trzy, co przywróciło równowagę gry Philadephijczykom. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się minimalnym trzypunktowym prowadzeniem gości 48 do 45.

Drugą połówkę od wyjścia na prowadzenie po dwóch szybkich trójkach rozpoczęli gospodarze, czym zmusili  Bretta Browna do wzięcia przerwy na żądanie. Od tego momentu mieliśmy też na parkiecie jedynie dwóch arbitrów, po tym jak problemy zdrowotne dopadły trzeciego z nich i zmusiły do zejścia z boiska. Po rozmowie z trenerem, Sixers ostro zabrali się do pracy. Wreszcie udało się trafić kilka razy zza łuku i odzyskać minimalne prowadzenie. W połowie kwarty po punktach Simmonsa przewaga „Szóstek” wynosiła już 9 oczek, dając wreszcie odetchnąć troche spokojniej wszystkim kibicom z Philadelphii. Pod koniec ćwiartki gospodarzom udało się ostatecznie doskoczyć na zaledwie dwa punkty i wciąż nie mogliśmy być pewni niczego w tym spotkaniu. Dodatkowo problemy z faulami miał Embiid oraz Saric, co ograniczało możliwość rotacji w ostatnich 12 minutach gry.

Rozpoczęliśmy od trójki McConnella i piątego faulu Embiida. Gospodarze zaczynali już wietrzyć w tym swoją szanse, gdy nagle Marco Bellinelli dwukrotnie trafił zza łuku, a grający w swoim stylu, agresywnie i bez kompleksów Holmes zebrał bezpańską piłkę i dał drużynie 10 punktowe prowadzenie. Heat wciąż nie odpuszczali i wreszcie na 5 minut do końca meczu doprowadzili do remisu po 87. Sixers stracili płynność w ataku, wyraźnie mieli problemy z bardzo agresywnie broniącymi rywalami, na szczęście dobrze z presją radził sobie Dario Saric, który trafił za trzy, a w następnej akcji był bezbłędny na linii. Z drugiej strony parkietu grę na siebie wziął Wade, z którego bronieniem problemy miał zagubiony trochę tego wieczoru Simmons. Na nieco ponad 2 minuty do końca mieliśmy znowu remis, tym razem po 95.  Trzy wolne trafił Redick, dwa punkty dołożył Embiid, na co Heat odpowiedzieli tylko trafieniem Whitside’a, i na niecałe 40 sekund do końcowej syreny mieliśmy trzy oczka przewagi. Po przerwie, przy rzucie za trzy Saric sfaulował Wade’a, ten trafił komplet po czym wysłał Simmonsa na linię po przeciwnej stronie boiska. Ben trafił raz, piłka znowu trafiła do legendy Miami, który na 6 sekund do końca meczu dał swojej drużynie prowadzenie 102 do 101. W ostatniej akcji piłka wpadła w ręce  kompletnie niekrytego Redicka, ten jednak chybił i druga porażka z rzędu z bezpośrednim rywalem o playoff stała się faktem…

Ciężko powiedzieć coś sensownego zaraz po zakończeniu takiego meczu. Stanęły wobec siebie dwie równorzędne drużyny, co dobrze obrazuje końcowy wynik. Wydaje się, że zabrakło trochę  liderów, a więc Joela i Bena. Co prawda ten pierwszy rzucił 23 punkty, jednak zdecydowanie nie radził sobie w ataku tak dobrze, jak nas do tego przyzwyczaił w trakcie sezonu. Często gubił piłkę ( 5 strat) bądź też w ostatnich momentach akcji ratował się rozpaczliwymi podaniami do kolegów. Simmons praktycznie całe spotkanie był niewidoczny, w końcówce nie potrafił powstrzymać w żaden sposób Wade’a.  Mimo tego jednak, warto docenić walkę i twardą grę całego zespołu, bo do sukcesu zabrakło niewiele, a nie jeden mecz przyjdzie nam jeszcze zapewne przegrać w podobny sposób w tym sezonie.

STATYSTYKI:

  • Joel Embiid- 23 puknty, 8 zbiórek, 4 asysty, 5 strat
  • Dario Saric- 21 punktów, 7 zbiórek, 2 asysty
  • JJ Redick- 16 punktów, 3 zbiórki, 4 asysty, 5 strat
  • Marco Belinelli- 13 punktów
  • Ben Simmons- 11 punktów, 6 zbiórek, 6 asyst, 4 straty
  • Richaun Holmes- 6 punktów, 7 zbiórek,

 

5 myśli na temat “Sixers – Heat 101:102

  • 28 lutego 2018 o 07:56
    Permalink

    Bardzo ładnie rozegrana ostatnia akcja, ale weteran rzucający 40% zza łuku nie ma prawa pudłować game winnera, ech… Wielka szkoda.

    Odpowiedz
  • 28 lutego 2018 o 09:55
    Permalink

    Znowu te same błędy było przecież +10 i w 2 minuty nas dojechali. Do tego sama koncówka zwalona popisowo.
    Covington w lutym notuje 34% skuteczności z gry. Lubię go ale może niech sie skupi na obronie. Jako strzelec za 3 jest chyba troche przereklamowany. W obecnej rotacji jest trzech lepszych w tej kategorii i chyba powinien oddać pałeczkę. Nawet Embiid ma tendencję wzrostową nie wspominając juz o Saricu. Widac że Roco ma dołek strzelecki nic by sie nie stalo jakby oddawał 3-4 rzuty mniej.
    Nie wiem czy zwróciliście uwagę ale czesto sie zdarza że w meczach przeciwko Sixers poszczególni zawodnicy rywali mają najlepsze mecze w sezonie jak np dzisiaj Wade.

    Odpowiedz
    • 28 lutego 2018 o 10:02
      Permalink

      Na pewno nie jest przereklamowany jako strzelec. Ale z tym, że jest w dołku zgadzam się jak najbardziej.
      A co do tych najlepszych meczów w sezonie, cóż… W lidze mamy 29 przeciwników, więc można założyć nawet prostą statystyką, że 1/29 zawodników rozegra przeciwko nam najlepszy mecz sezonu ;) Nie zapominajmy np. że Anthony Davis zagrał przeciwko nam jedno z gorszych spotkań w tym sezonie. Nie popadajmy w paranoję.

      Odpowiedz
  • 28 lutego 2018 o 10:23
    Permalink

    Chodziło mi bardziej o takich zawodników po ktorych sie nie spodziewamy czegoś dobrego a tu nagle nam rzucają 20pkt na skuteczności 9-11. A w nastepnych meczach wracają do swoich przecietnych wyników.

    Odpowiedz
  • 28 lutego 2018 o 11:11
    Permalink

    Sprytny kot z tego Wada. Co za koszykarskie IQ. Ben dostał lekcje, i wyraźnie zobaczył swoje braki. Cóż practice, practice, …i tak dalej.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *