Sixers – Kings 110:114

Sixers niestety nie udało się wygrać drugiego meczu z Sacramento Kings w tym sezonie. Pierwsza połowa to świetna gra i duża przewaga zespołu z Filadelfii, w dwóch ostatnich kwartach do głosu jednak doszła lepsza obrona rywali i dużo niewymuszonych strat gospodarzy. Efektem była przegrana końcówka i 45-ta porażka w sezonie.

Philadelphia rozpoczęła mecz w składzie: Smith, Stauskas, Covington, Grant i Okafor. Z powodu kontuzji nie zagrał Nerlens Noel (zapalenie więzadła rzepki w prawym kolanie) – według trenera Browna nie zagra on również w Rising Stars Challenge w piątek. Sixers dobrze rozpoczęli, Okafor rzucił 6 punktów w 3 minuty, dwa bloki odnotował Grant. Dużo okazji do kontr a przede wszystkim dobre i przemyślane ich rozgrywanie przez Isha Smitha przyniosło szybkie prowadzenie 16-7. Po drugiej stronie iskrą zapłonową był jednak Rajon Rondo, którego dwa spektakularne zagrania i dobre rozegranie pozwoliły gościom na odrobienie strat (19-20). Z ławki wejście smoka dla Sixers zaliczył Holmes (6 punktów w 5 minut), gospodarze wyśmienicie bronili a oprócz tego dominowali w walce o zbiórki po obu stronach parkietu. Pierwsza kwarta padła łupem Szóstek 30-24.

Po dwóch minutach drugiej części gry na tablicy widniała już dwucyfrowa przewaga gospodarzy. Problemy zaczęły się w drugiej połowie tej ćwiartki – Sixers nie mogli trafić do kosza przez prawie 5 minut a dobra gra Cousinsa doprowadziła do wyniku 38-38. Dwie trójki Covingtona oraz świetna współpraca Isha z Carlem Landrym dały ośmiopunktowe prowadzenie gospodarzom. Po drugiej stronie parkietu, niemal każde posiadanie kończyło się faulowaniem i rzutami osobistymi Cousinsa. Sixers ciągle świetnie zdobywali ofensywne zbiórki. W międzyczasie Okafor miał już 18 punktów a cała drużyna tylko 5 strat i 13 punktów przewagi na 2 minuty do końca pierwszej połowy. Dobrze z dystansu rzucał Covington – 4/5 za trzy. Na koniec jeszcze Stauskas trafił trójkę niemal z połowy boiska i do przerwy Philadelphia prowadziła 63-48.

Trzecia kwarta zaczęła się dość spokojnie – Filadelfijczycy byli w stanie powiększyć przewagę do 17 punktów. Z czasem jednak zaczęli popełniać błędy. Kolejne straty (5 w ciągu 6 minut drugiej połowy) pozwoliły odrobić straty rywalom do 8 oczek. W końcówce tej części gry gospodarze zaczęli jednak bardziej szanować piłkę i znów uciekli na 14 punktów. Miażdżąco wyglądała zwłaszcza statystyka rzutów za trzy punkty: 11/24 76ers i zaledwie 1/12 Kings.

Ostatnia kwarta zaczęła się od wzlotów i upadków. Z początku kolejne straty Sixers doprowadziły do zmniejszenia przewagi do 6 punktów, później Canaan i Okafor dali znów 11 punktów zapasu. Gay i Collison trafili dwie trójki ale natychmiast odpowiedział im Covington trafiając swoje dwie trójki w minutę. Po dwóch stratach na 4 minuty do końca piętnastą trójkę gospodarzy w tym meczu rzucił Stauskas – 6 punktów przewagi drużyny z Filadelfii. W kolejnym posiadaniu jednak znów doszło do straty, Collison znów trafił za trzy na 2:48 do końcowej syreny. Po dwóch pudłach z linii rzutów wolnych Covingtona, kosz Cousinsa dał Kings prowadzenie 106-105, pierwsze od stanu 7-6 w pierwszej kwarcie. Dwa punkty i blok dorzucił Quincy Acy, szybkie trafienie Covingtona spod kosza znalazło szybką odpowiedź u rywali – a konkretniej u Rajona Rondo. Cousins z Covingtonem wykorzystali po dwa rzuty osobiste i Sixers przegrywali trzema punktami w samej końcówce. Pod presją udało się odzyskać piłkę na 14 sekund do końca gry, jednak Kings mądrze sfaulowali Smitha – nie pozwalając Sixers oddać choćby próby rzuty za trzy punkty, który mógłby wyrównać wynik. W obliczu tylko jednego wykorzystanego rzutu przez Smitha mecz praktycznie się zakończył, Szóstki faulowały jeszcze Collisona ale ten pewnie ustalił wynik meczu na 114-110.

Liga udaje się na kilkudniową przerwę – w weekend w Toronto (pierwszy raz w historii ligi poza USA) odbędzie się All Star Weekend. Sixers w obliczu kontuzji Noela będą w Kanadzie reprezentowali najprawdopodobniej tylko przez Okafora w piątek podczas Rising Stars Challenge. Następny mecz Sixers w przyszły piątek z Pelicans w Nowym Orleanie.

2 myśli na temat “Sixers – Kings 110:114

  • 11 lutego 2016 o 15:30
    Permalink

    Kings są w rozsypce i trzeba było ich dobić. Była przy tym szansa na poprawienie naszych % w loterii. Nie wiele zabrakło. Szkoda.

    Btw – Sixers podobno pytali Hawks o Teague’a i Schrodera. Teague nie chcę, ale Schrodera chętnie bym u nas widział.

    Odpowiedz
  • 11 lutego 2016 o 22:34
    Permalink

    Coś dużo było ostatnio tych meczy gdzie niewiele zabrakło do wygranej ale może to i lepiej bo jeszcze przypadkiem Lakers wyprzedzimy.
    Moim zdaniem dużo lepszy jest Teague i nie moge jakoś pojąć czemu ATL chce sie go pozbyc ma niski kontrakt jak na jego umiejetności. Co do Schroedera to dla mnie taki troche jezdziec bez głowy, jest szybki i w ogole ale wcale nie ma rzutu. Wyrośnie z niego taki drugi Jennings a już na pewno nie bedzie znacznie lepszy od Cartera-Williamsa

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *