Rockets – Sixers 115:135

Wczorajszej nocy Sixers zmierzyli się na wyjeździe z Rockets, którzy grali zaledwie ośmioosobowym, czyli najmniejszym dopuszczalnym składem. A że Teksańczycy są i bez tego najgorszą w tym sezonie ekipą w NBA, wynik spotkania był łatwy do przewidzenia i emocji raczej zabrakło. Phila grała jednak na pół gwizdka i trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę terminarz, w którym rozgrywa 5 spotkań w 7 dni.

Rockets rozpoczęli pojedynek dwiema kolejnymi trójkami i prowadzili dokładnie do połowy pierwszej kwarty, kiedy to po trzeciej trójce Greena z narożnika to goście objęli prowadzenie, którego nie oddali już do ostatniej syreny.

W pierwszej połowie ich przewaga sięgnęła jednak tylko 12 punktów, bo mimo dobrej ofensywy (aż 75 punktów na 57% skuteczności), defensywnie odpuszczali. Nie licząc niezawodnego Matisse Thybulle’a, który w 9 minut zaliczył 3 przechwyty i 2 bloki!

Po przerwie niewiele zmieniło się w obrazie gry. Pod koniec trzeciej kwarty za sprawą Embiida i Harrisa przewaga sięgnęła wreszcie 20 punktów i resztę meczu dograła już w pełni ławka rezerwowych.

Największy punktowy udział w wygranej mieli Joel Embiid (34/12 w 24 minuty gry) oraz Shake Milton (19 punktów w 23 minuty). Po stronie pokonanych muszę pochwalić Kelly’ego Olynyka (27/11/8), bez którego Rockets czekałby prawdziwy pogrom. Jednak cała drużyna z Houston zasługuje na respekt za walkę, którą stoczyli w drugiej połowie zaledwie w szóstkę, kiedy kontuzjowany został Porter Jr, a Augustin był na ławce tylko dla formalności.

Dzięki szóstej wygranej z rzędu (najdłuższa obecnie seria w NBA) Philadelphia 76ers ma już przewagę 2 spotkań nad drugimi w tabeli Brooklyn Nets. Przy sześciu meczach pozostałych do końca rozgrywek można mieć nadzieję na utrzymanie pozycji lidera i przewagę własnego parkietu we wszystkich rundach play-offs.
 

2 myśli na temat “Rockets – Sixers 115:135

  • 6 maja 2021 o 10:57
    Permalink

    Obiektywnie rzecz biorąc MVP powinien zgarnąć Joker bo gra praktycznie wszystkie mecze. Chociaż nie obrażę się jak wygra Embiid.
    Tylko jakieś nieszczęście sprawi że nie będziemy jedynką na koniec sezonu, zostały łatwe mecze Pels, Pistons, Pacers, jedynie Heat mogą powalczyć i na koniec dwa razy u siebie Magic.
    Jedynka otwiera autostradę do finału konferencji a rywale będą się wykrwawiać w pierwszych rundach z Heat i Celtic.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *