Sixers – Kings 108:115
Philadelphia 76ers uległa Kings w Sacramento 108:115. Mecz był bardzo intensywny, a Szóstki przez 2,5 kwarty niestety nie prezentowali się jak drużyna, która była w styczniu czasie postrachem ligi. Indolencja rzutowa niestety okazała się nie do przeskoczenia (11/30 vs 7/33 zza łuku), a Jimmy Butler niestety był w stanie kolejny raz zaczarować końcówki. Przypomnijmy, iż w ekipie Szóstek zabrakło dziś dwóch starterów – J.J. Redicka i Wilsona Chandlera, którzy w skuteczności rzutów za trzy w naszej drużynie plasują się odpowiednio na trzecim i drugim miejscu (38% i 39%).
Q1: Mecz rozpoczął się od prowadzenia 8:2 Kings, jednak Sixers szybko doprowadzili do wyrównania, m.in. dzięki Benowi Simmonsowi, który błyskawicznie zaprezentował nam trzy wsady nie dając szans obronie z Sacramento. Wtedy jednak Buddy Hield (którego namaszczenie na nowego Stepha Curry’ego przez władze Kings zawsze kwitowałem śmiechem) stwierdził, iż nie chce mieć na koncie dobrej kwarty, o nie. Preferował PERFEKCYJNĄ (przeciwko piątce McConnell – Shamet – Brewer – Simmons – Bolden), dlatego odpalił wrotki i na koniec kwarty na jego koncie znajdowało się już 15 punktów na 67% skuteczności. Błyskawiczny (jak cała gra Kings) run 13:0 otrzeźwił Sixers, którzy odwdzięczyli się przeciwnikom dwoma przechwytami, zakończonymi punktami z kontry Butlera i McConnella. Na koniec kwarty Jimmy zaliczył jeszcze akcję 2+1 i zostało 6 punktów straty. Rozstrzelali nas zza łuku w tej kwarcie, 5 trójek trafili. 26:32.
Q2: Izolacyjne akcje Butlera szybko poprowadziły nas do remisu, a dominacja w pomalowanym nie podlegała już dyskusji. Z dystansu lecą same cegły, ale chociaż w trumnie Szóstki radzą sobie nienagannie. Nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego Brown upiera się na wystawianie Bena Simmonsa bez pozostałych gwiazd – czy nie można sadzać na ławkę jednego na raz? Ben tym razem w towarzystwie McConnella, Miltona, Brewera i Muscali… Jeśli ktoś chciałby czasem sugerować się wskaźnikiem +/- i stwierdziłby, że Ben daje drużynie najmniej z całej pierwszej piątki, polecam przyjrzeć się właśnie temu, z kim na parkiet wypuszczany jest Australijczyk. Zauważam też niepokojącą tendencję u Jimmy’ego Butlera do redukcji prób rzutowych z dala od kosza – w pierwszej połowie zaledwie JEDEN rzut spoza pomalowanego, na domiar złego spudłowany… W tym wypadku nawet z Wielką Trójką na parkiecie nie wyglądamy dobrze, bo jedynie Landry Shamet z całej obecnej na boisku piątki jest zawodnikiem, który nie unika rzutów dystansowych! Sprawia to, że Embiid może być podwajany, potrajany, a my wciąż ceglimy. Sixers na skuteczności 1/13 w pierwszej połowie zza łuku, Kings za to 6/18. Pozwala to przesunąć Królom akcent na obronę trumny, na czym zdecydowanie tracimy, a kwarta kończy się 52:62 dla Sacto.
Q3: Jimmy usłyszał moje narzekania i po raz drugi spróbował trafić spoza trumny – niestety, nie udało się… Przy zbiórce Bjelica włożył palec do oka Foxa, musiało boleć, chłopak musiał zejść z boiska. W międzyczasie Embiid przeszedł do trybu tylko-rzuty-wolne, a gra Sixers stała się jeszcze bardziej chaotyczna. JoJo ma już na koncie double-double (24/10), też tak macie, że zawsze wydaje wam się, że Joel rzucił mniej punktów niż rzeczywiście ma? Ja tak mam za każdym razem. Za dużo chyba wymagam od naszego wielkoluda… Jednak statystyki to jedno, a głupie straty i częsta bezradność to drugie. Tymczasem Kings wciąż imponują dynamiką, a my cierpimy. Fox wrócił do gry, Simmons popisał się dwoma wsadami, a Bolden nie trafia nawet w obręcz przy próbie za trzy… Jednak Shamet trafia! McConnell również za trzy! Coś się odblokowało! Na boisku melduje się po raz pierwszy Korkmaz – a już myślałem, że pakuje się do Cleveland. „A szkoda” – pomyślałem, gdy spudłował layup w kontrze sam na sam z koszem… Mimo to kwarta kończy się że stratą 7 punktów, w końcu coś odrobiliśmy. 79:86.
Q4: Tak jak wspominałem – statystyki to jedno, ale jak dla mnie niedbałość ofensywna JoJo woła dziś o pomstę do nieba. Jakby desperacko czekał, aż będzie na nim trzech obrońców, którzy zablokują mu każdą możliwość i zmuszą do straty… Butler tymczasem trafia za trzy, brawo! Niestety został odgwizdany faul widmo, co wcześniej zdarzyło się przy trójce Shameta. Sędziowie bardzo chcą nam pomóc… Milton, Simmons, Butler, znowu Milton… Mamy remis! Ben wchodzi dziś w obronę przeciwników jak w masło, nie mam mu nic do zarzucenia. Milton też ładnie sobie radzi, ma już 6 punktów. Brawo również dla fana Kings, który ubrany w strój Batmana czaruje za koszem rzucających rzuty wolne zawodników Sixers! Odblokowali się Sixers zza łuku – Butler i Shamet notują kolejne trafienia. Jimmy wziął sobie do serca moje słowa, hehe. 1:15 do końca i cztery punkty straty… Zamieszanie pod koszem i niestety Bagley dodaje dwa punkty na konto Kings. Zwycięstwo mocno się oddala… JIMMY MAGIC! TRÓJKA SPRZED TWARZY OBROŃCY, MATKO JEDYNA! Cauley-Stein do tego pudłuje rzut wolny! Butler znów próbuje sam za trzy, tym razem się nie udało, a Kings próbują grać na czas. Sfaulowany Buddy Hield trafia obie próby, nic już raczej nie zrobimy. Znów desperacka próba Butlera, znów pudło… Szkoda tego meczu. Kończy się 108:115.
X-factorem ekipy z Sacramento był dziś zdecydowanie niepowstrzymany Buddy Hield, autor 34 punktów na skuteczności 57%, w tym 7/13 zza łuku. Strzelec ekipy Kings był dziś nie do zatrzymania w najważniejszych momentach gry, najpierw wyprowadzając swoją drużynę na duże prowadzenie na starcie meczu, a następnie wykańczając przeciwnika w czwartej kwarcie. Świetnie spisywali się również pozostali młodzieńcy z Kaliforni – Willie Cauley-Stein (19/9, 89% FG), De’Aaron Fox (19/3/8/3) oraz Marvin Bagley III (14/13).
W drużynie Sixers najlepiej spisywali się Ben Simmons i Jimmy Butler. Australijczyk swoim zaangażowaniem po obu stronach parkietu utrzymywał nas w grze przez cały mecz, co pozwoliło mu ukończyć mecz z dorobkiem 22 punktów (zdobytych dzięki skuteczności 9/14 FG oraz 4/6 FT), 8 zbiórek i 4 asyst. W czwartej kwarcie kluczowy okazał się jednak nie kto inny jak Brokuł, który przełamał swoją prezentowaną przez cały mecz niechęć rzutową i trafił aż cztery z ośmiu rzutów za trzy, co złożyło się na 29 punktów, 4 zbiórki, 7 asyst i 2 przechwyty. Joel Embiid natomiast uzbierał 29 punktów, 17 zbiórek i 4 bloki (38% FG, 0/5 3PT), jednak w ofensywie prezentował się strasznie ospale, co pozwalało przeciwnikom reorganizować szyki i lepiej reagować na nasze zagrywki. Oprócz Bena i Jimmy’ego na pochwałę zasługuje również Shake Milton (6/4/2 w 20 minut) który wnosił dużo energii w szeregi Szóstek. Oby tak dalej!
Dzisiejszą porażkę należy traktować jak wypadek przy pracy, gdyż w ostatnim czasie Sixers pokazywali nam, że są w naprawdę świetnej dyspozycji. W świetle zbliżającego się trade deadline pojawia się jednak coraz więcej doniesień na temat potencjalnych wzmocnień (Hood, Mirotić, Holiday, Randle, Matthews, Dedmon), które mogą okazać się niezbędne, jeśli Szóstki liczą na sukces w PO, czyli finał konferencji i więcej. Potrzebujemy głębi składu, wsparcia zza łuku oraz lepszej obrony pod koszem. A ja muszę na poważnie się zastanowić, czy nie przynoszę naszej drużynie pecha: bilans oglądanych przeze mnie spotkań to 10-9, a tych pomijanych – 24-10…
Życzę wszystkim czytelnikom miłej niedzieli i zapraszam na najbliższy mecz z Raptors!
mam takie samo wrażenie, czasami zdaje mi się, że dla Joela są ważniejsze własne cyferki niż wynik meczu
Przy takim usg% siłą rzeczy ma dużo punktów, zbiórki mu przychodzą mimochodem. Możliwe że w końcu dopadło zmęczenie, kondycyjnie nie jest tytanem ;) takie mecze pokazują że reddick jest jednym z ważniejszych elementów tej drużyny. Będzie ciekawy tydzień, brak wzmocnień ławki to będzie trochę porażka, a potem trzeba budować formę i powtarzalność na PO. Swoją drogą, jaram się na Play offy na wschodzie w tym sezonie, wielka niewiadoma
brak Redicka zawsze boli, ale mimo wszystko gdy Chandler nie gra tez zazwyczaj wygladamy duzo slabiej…te 3 tygodnie odczujemy bez niego, chyba ze zostanie wytransferowany za kogos
Wkradl się mały błąd, Butler dzisiaj 4/8 za 3 na 61% fg. Co nie zmienia faktu ze piszecie chyba obecnie najlepsze opisy meczowe, duzo fajnych statystyk i ciekawie opisany przebieg spotkania. Dobrze się to czyta ;)
Poprawione, dzięki ;)
Butler przygarnął na chwilę statsy Embiida.
Dzięki, staramy się jak możemy i super, że jest to doceniane! Jeszcze bardziej motywuje :D
Co Wy sie czepiacie Chandlera. Jak dla mnie to pewny członek zespołu i nie wymieniłbym go tak łatwo za nikogo. Daje dużo pewności w kluczowych momentach trafia trójki i dobrze broni.