Sixers – Pacers 119:110
LIVE:
Pre-game: Słabe wieści na start – Joel Embiid ponownie poza grą z powodu bólu pleców. W pierwszej piątce zastąpił go niespodziewnie Tony Bradley, więc spodziewać się możemy zacieśniania środka z Sabonisem i Turnerem korzystającymi z przewag wynikających z tego, że w ekipie Sixers na parkiecie często znajdować się będą dwaj gracze bez rzutu (Simmons/Thybulle & Howard/Bradley). My więc nastawimy się na trójki, choć tyłem do kosza będą próbować częściej grać Ben z Tobim, mark my words. Ciekawie będzie oglądać Sixers bez Embiida, na którym na co dzień oparta jest gra naszej ekipy. Zaczynamy!
Q1: No i mamy potwierdzenie tezy – dwie trójki na otwarcie meczu, Tobi dokłada layup i mamy 8:0. Przewaga jednak szybko topnieje. Bradley przeciwko Sabonisowi wygląda bezradnie, imponuje mi Litwin. Niesamowite połączenie siły, techniki i inteligencji boiskowej. Od naszego startu 8:0 Pacers mają run 14:2, PIĘKNIE… Nasi nie potrafią wykończyć akcji pod koszem i źle nawigują zasłony w obronie, czas się obudzić. Howard wchodzi za Bradley’a i…Wolę patrzeć na McConnella, który punktuje i przechwytuje piłkę (w tej kolejności) w ciągu 5 sekund! Miss ya’, T.J.! Tymczasem Thybulle tradycyjnie oddaje w ataku to, co zdobędzie w obronie – po pięknej sekwencji defensywnej pudłuje otwartą trójkę z rogu. Ciekawostka – Sixers (a dokładniej Simmons i Howard) po 11 minutach są 2/8 z linii rzutów wolnych. Narzekam, wiem… Jakie są więc pozytywy? Energia Howarda, Curry’ego i Miltona oraz defensywa Matisse’a. 28:18 dla Pacers.
Q2: Chłopaki kontynuują pokaz pod tytułem „Jak wiele znaczy dla nas Joel Embiid?”. Z niesamowitą energią grają Pacers, kiedy zabraknie im paliwa? Ta kwarta jest niczym druga walka Rocky’ego Balboa z Apollo Creedem – obie strony po prostu okładają się nawzajem. Szkoda tylko, że zdajemy się być Apollem… Różnicę robi przede wszystkim dyspozycja pod koszem, gdzie Pacers mają po prostu przewagę wyszkolenia. Czas na small ball – Simmons jako center! I już w pierwszej akcji daje się zablokować przy wsadzie. C’mon Ben, wiemy, że potrafisz! Cóż, jeśli Simmons nie będzie dziś grał na poziomie All-Star w ofensywie to po nas. 30:16 przegrywamy w pomalowanym na pięć minut przed końcem połowy. Simmons niezwykle agresywny w końcówce – tego brakowało. Tobi też wygląda nieźle, ale… Indianie po prostu siedzi, a nam nie. W końcu choć na chwilę się to odwróci i trochę podgonimy w drugiej połowie, wierzę w to… 63:54 dla Pacers, więc wygraliśmy tę kwartę jednym punktem!
Q3: Proszę o zdjęcie Bradley’a z boiska – w pierwszej połowie nasza ekipa bez niego na parkiecie była o 2 punkty do przodu! Również teraz Pacers nam odjeżdżają gdy centrem jest Tony… 17 w plecy już, szlag mnie trafia moi drodzy. Curry’emu znów nie siedzi, Greenowi również… Tyle więc z polegania na trójkach – oddajemy ich więcej, ale trafiamy mniej. Chętnie zobaczyłbym Reeda w miejsce Bradley’a, chłopak ma niesamowite pokłady energii, a tego potrzebujemy przeciw Pacers dzisiaj… Gdyby Sabonis nie brał się za rzucanie trójek (nie jest w tym dobry) to mecz byłby dawno przesądzony. Zostało 14 minut a my tracimy 20 punktów, powoli chyba zbieramy się do domu… Jednak świetna gra trio Simmons-Milton-Howard pod koniec po obu stronach parkietu pozwala nam nadgonić wynik i tracimy jedynie 13 punktów przed ostatnią odsłoną. Przynajmniej będzie jeszcze troszkę emocji. 95:82 dla Pacers. BŁAGAM, NIE WPUSZCZAJMY JUŻ BRADLEY’A!
Q4: Ale Furkanowi dziś za to siedzi! Co więc robi Turek? Bardzo szybko zaczyna zgrywać gwiazdę i forsuje rzuty psując sobie skuteczność i marnując akcje. Nigdy chyba nie polubię tego gracza. Po drugiej stronie parkietu zachwyca Thybulle i mamy już tylko 10 punktów do odrobienia, co wydaje się być osiągalne gdy tylko grający coraz lepiej z minuty na minutę tego meczu Ben Simmons wróci na parkiet… Budzi nam się Tobi, w końcu gramy jak ekipa godna zwycięstwa! Nawiasem mówiąc – matko jedyna, jak genialnym zbierającym jest Howard! 13 zbiórek w 20 minut? 6 ofensywnych? DAMN. Thybulle z Simmonsem przechwytują i wychodzą z kontrą, a Furkan trafia wielką trójkę niczym śmiejąc mi się w twarz! Po dwójce Harrisa zbliżamy się na 2 punkty, a Indianie WRESZCIE NIE SIEDZI! Są emocje! Odbijają się na Pacers trzy kwarty biegania jakby walczyli o życie. KORKMAZ CHOLERO TY JEDNA, WYCHODZIMY NA PROWADZENIE! I ZNÓW TRAFIA TUREK! BOŻE, GWIAZDORZ TAK DALEJ, FURKY! Przewaga psychologiczna Sixers jest już ogromna, nie przegrają tego. Thybulle i Simmons za bardzo siedzą im w głowach. Tak jest, to defensywa wygrywa ten mecz! Magia Furkana przestała działać, ale najważniejsze, że dostarczył nam punktów w najtrudniejszym momencie. Trzymamy prowadzenie w końcówce i wygrywamy 119:110!
Podziękowania idą do:
Bena Simmonsa – 21 punktów, 6 zbiórek, 7 asyst, 4 przechwyty, 2 bloki, +4
Matisse’a Thybulle – 8 punktów, 4 przechwyty, 2 bloki, +14
Furkana Korkmaza – 17 punktów, 3 zbiórki, 2 asysty, +26
Dwighta Howarda – 11 punktów, 15 zbiórek, 2 bloki, +23
Tobiasa Harrisa – 27 punktów, 8 zbiórek, +10
Koszmarnie zagrał Bradley, słabo Curry, nie spisał się Green. Maxey i Milton przeciętnie.
I pierwsze zwycięstwo tego sezonu bez JoJo staje się faktem. I to z bardzo mocnym rywalem! Dobranoc i życzę Wam tygodnia tak miłego jak czwarta kwarta tego meczu :)
Kolejny raz bez Embiida nasza gra wygląda dramatycznie…
No joel No Win.. można iść spać
W szoku jestem, ze to zrobili, odrobili i wygrali :) pokazali charakter :) za B.Browna to nie byłoby możliwe :) i ta obrona brawo !!!
Miałeś iść spać
No dobra cieszę się że nie poszedłem spać. Kozacka czwarta kwarta ale wielka w tym zasługa naszej ławki Korkmaza i Thybulla i również Doc’a bo poprzez wprowadzenie strefy kompletnie wyłączył ofensywę Pacers. Czyli jednak można wygrywać słabsze mecze mając trenera na ławce :) Pierwsze trzy kwarty do zapomnienia ale wrócić z -20 szacun
2/3 zone z matissem i benem w rolach głównych odmieniły mecz. 4Q to był majstersztyk w naszym wykonaniu. Howard zdominował tablice, Korkmaz i Harris rzucali mega ważne punkty. Maxey i Milton też dołożyli cegiełkę. Ben ostatnio odważniej gra w ofensywie i zaczyna punktować jak na allstara przystało. Co ciekawe zrobiliśmy to bez armat bo i curry i green dzisiaj zza łuku nam nic nie dali.
Nie wyobrażam sobie ze oddamy Bena albo Mattisa za kogokolwiek bo dzisiejszy mecz pokazał że agresywna obrona może zdziałać cuda a ta dwójka wydaje się być niezastąpiona po bronionej stronie parkietu (a przecież dorzucili też swoje do punktów)
Ps: Tobaja jest kotem
ALE MECZ! ALE MECZ!
Co tam się wydarzyło na koniec 37:15… Takie mecze budują atmosferę w szatni:) Mimo sympatii do TJ i energii jaką wnosi na boisko, 6 strat to jednak za dużo. W dużym stopniu pomogło nam to nawiązać walkę i dogonić Pacers.