Sixers – Pelicans 107:93
Philadelphia 76ers pokonała we własnej hali New Orleans Pelicans. Nie patrzcie w kalendarz – to nie kolejny żart primaaprilisowy, dziesiąte zwycięstwo w sezonie stało się faktem, dzięki czemu Sixers przerwali serię 12 kolejnych porażek i uniknęli wyrównania swojego najgorszego bilansu w historii. „Nie chcieliśmy być częścią historii. Robiliśmy wszystko, co się dało – na treningach, podczas oglądania taśm i później próbując przenieść to na parkiet” – powiedział Carl Landry.
Sixers wygrali mecz w drugiej połowie, decydująca okazała się seria 10-3 na otwarcie czwartej kwarty, która dała im prowadzenie 98-78. Trzeba przyznać, że Pelicans bardzo im pomogli – ograniczony przez kontuzje zespół Alvina Gentry’ego grał w ósemkę, pozbawiony swoich wyjściowych zawodników.
„Nasi zawodnicy to naprawdę świetni ludzie, naprawdę im zależy i wiele wkładają w ciężką pracę. Nasz bilans tego nie odzwierciedla, ale oni to robią. Dlatego cieszę się ze zwycięstwa i z tego, że mamy to już za sobą – bo oni na to zasłużyli” – powiedział Brett Brown.
Najskuteczniejszym zawodnikiem gospodarzy był Carl Landry, który wychodząc z ławki zdobył 22 punkty, 9 zbiórek i 2 przechwyty. Trafił nawet dwie „trójki”, a publiczność zaczęła pod koniec meczu skandować w jego kierunku „M-V-P!”. Świetny mecz rozegrał T.J. McConnell, który podczas zaledwie 18 minut gry zaliczył 7 punktów i 8 asyst. Isaiah Canaan dodał 16 punktów, a Nik Stauskas 13 punktów i 6 asyst. Przed Sixers jeszcze cztery spotkania tego sezonu – przeciwko Knicks, Bucks, Raptors i Bulls.
To zwycięstwo nie tylko sprawia, że nie wyrównamy najgorszego bilansu, ale również przerwya serię porażek, dzięki czemu ten sezon w końcu takowa się nie kończy
W pierwszej chwili ucieszyłem się na tą wygraną i pomyślałem dokładnie tak samo; przerwana seria porażek na koniec sezonu i nie będzie najgorszego bilansu w historii! Po czym uzmysłowiłem sobie, jak bardzo żałosne jest cieszenie się z takich „osiągnięć” i w jak żałosnym położeniu jest ta drużyna, skoro pewnie 99% jej kibiców, zareagowało tak jak my… Oby to naprawdę był ostatni taki sezon…
Hinkie odchodzi. Załamka i to przed draftem, przed offseason. Kto to teraz ogarnie? Będzie budowanie przeciętniaka?
Ja bym spojrzał na to trochę inaczej. Oczywiście Hinkie miał nosa w drafcie i raczej nie można narzekać na tych, których wybrał. Jednak teraz przychodzi moment budowania mocnej drużyny, koniec z tankowaniem. Być może, dzięki temu, że Hinkie już nie będzie pracować w sixers to agenci zaczną na nas patrzyć przychylniejszym okiem, czyli łatwiej będzie wyrwać kogoś z FA. W drafcie mamy zagwarantowane miejsce w czołówce, więc nieważne kto będzie podejmować decyzje, to powinien wybrać dobrze, gorzej jeżeli chodzi o dalsze numery, ale może nimi będą handlować. Hinkie widocznie uznał, że jego pomysł na budowanie zespołu po prostu się nie sprawdził, bo wątpię aby ktoś go nam podkupił, więc tym bardziej nie jest mi szkoda jego odejścia, co innego jakby został wywalony w takim momencie. Być może to właśnie jest odpowiedni moment aby ktoś ze świerzym spojrzeniem podszedł do klubu i ja liczę, że Hinkie zapoczątkował a ktoś inny skończy jego dzieło
*świeżym
Kto, Brian Colangelo? Przecież to jest najgorszy gm w lidze… To będzie masakra. Nie zdziwcie się, jak assety będą teraz leciały za weteranów, żeby wrócić do walki o 7-8 miejsce.
Tam niezłe zgrzyty musiały być skoro postanowił zrezygnować. Zły moment wg mnie, zły moment.
Ten nos do interesów i dealowania miał jak mało kto. Żeby sie nie okazało, ze zaczniemy oddawać swoje picki za darmochę, bo ktoś nie potrafi dobrze negocjować
Nowym GM ma być syn Jerrego, Bryan Colangelo.
No to nawet przeciętniaka nie zbudujemy. 3 lata na marne…
Odszedł Gm który spowodował że sezon dla kibica Szostek zwężał sie jedynie do nocy Loterii. Po której zresztą i tak każdy czuł niedosyt….